sobota, 20 grudnia 2014

Zamknięcie watahy

Żeby się lepiej czytało... KLIK

Pamiętam jeszcze mojego pierwszego wilka na tej watasze. Na imię mu, a właściwie jej było Megan. I to były czasy! Wilki pisały opowiadania, byłam zafascynowana. Niestety teraz sytuacja zupełnie się odwróciła, nikt nie pisze opowiadań. NIKT, nawet ja sama.
Mimo, że teraz są święta i chyba każdy ma więcej czasu, zdecydowałam się zakończyć to wszystko...
Dla mnie to nie ma sensu, nikt już się tym całym blogiem ie interesuje.

SPECJALNE PODZIĘKOWANIA:
Glimmer... Ach, co tu mówić; dla mnie to po prostu Pola. Osoba, bez której tego wszystkiego by tu nie było. Również właścicielka tego bloga. Wprawdzie to ja go założyłam, ale... Glimmer to jest 40% włałcicieli, czyli bardzo dużo... może nawet 45%, czyli prawie połowa, ekhem, jak to nazwać, ważności? Nie, po prostu ja to 4/7, a Glimmer to 3/7. Czyli tak jak mówiłam bardzo dużo.

Dziękuję również Madzi. Nie ma jej już z nami, ale również była właścicielką bloga, i to główną alfą. Ja wtedy odeszłam. Była bardzo ważną częścią watahy.

No i dziękuję też wszystkim Wam, kochani, każdemu, kto tutaj kiedykolwiek dołączył. WSZYSTKIM. To dzięki Wam ten blog został otwarty, istniał przez tyle czasu, ale też został zamknięty.

Wszystko ma kiedyś swój koniec. My też. Pamiętajcie.
Wataha zostanie, nie będę usuwać tej strony, niech sobie tutaj będzie.
I to właśnie będzie ostatni post na tej stronie, proszę inne alfy i tych, którzy mogą pisać posty, o nie pisaniu niczego, niech ten post będzie ostatnim.

Główna alfa,
Emerald


piątek, 12 grudnia 2014

Glimmerowe rewolucje

Już jakiś czas temu Eme dała mi przyzwolenie na pewne rewolucje... Mam nadzieję, że mnie za to nie zabijecie, ale cóż - stało się!
A oto co się stało:
* nowa grafika (którą sama zrobiłam i sama ją kocham)
* usunięte są wilki nieaktywne od długiego czasu (wybaczcie, zapychacze)
* usunięta jest zakładka Upomnienia | Pochwały (za dużo plątaniny, syfu i nieogaru, które do niczego nie prowadzą)
* myślę nad zimowym eventem (ale tylko myślę)
~Glimmer

sobota, 29 listopada 2014

Opowiadanie eventowe od Interlunar - cz. 2

Przenikałam przestrzeń wzrokiem. Co widziałam... złoto które pomału zaczynało drażnić mój wzrok swym połyskiem. A coś po za tym? Gdzieś dalej stykała się podłoga z jedną ze ścian. Już chciałam coś powiedzieć, lecz wtem poczułam jak coś zaciska mi się na szyi. Czułam że słabnę, lecz nie upadam. Coś... jakby przejęło kontrolę nad mym ciałem. cokolwiek to było, wprawiło mnie w tak zwaną furię, ale w takim stopniu że mogłam nad nią panować. Jeszcze raz skupiłam wzrok w miejscu gdzie powinien stać. Po chwili pojawiły się zarysy... wielkiego wilka o potężnej budowie, na równie dobrze zbudowanych łapach. Był cały ze złota, nawet jego oczy, lecz w obecnej postaci mogłam dostrzec iż złoto różni się intensywnością. Na przykład, na nosie było delikatnie ciemniejsze, a w miejscu gdzie powinno być białko oczne nieco jaśniejsze złoto.
- A tego skarabeusza co masz na szyi to dał ci Gepard? Ciekawe... - Spojrzał na moją szyję, lecz ja nie potrafiłam tak obrócić głową aby go dostrzec.
- Kim ty właściwie jesteś? - Zadałam pytanie, dość logiczne, w końcu nawet nie wiem jak ma na imię, a z nim rozmawiam.
- Faraon Derral, wielki i potężny władca Egiptu, za życia, jak i po śmierci. - Odpowiedział z wielką dumą.
Zlustrowałam go wzrokiem.
- Jesteś wilkiem.
- Wiąże się z tym długa historia.. ale każdy widzi mnie inaczej, ty postrzegasz mnie jako wilka, a ktoś inny mógłby mnie dostrzec pod postacią kobry. - Tłumaczył.
Wtedy w mojej głowie znów zahuczał głos lisicy "przeprowadź na właściwą drogę". Chwilę potem poczułam jak ten skarabeusz odczepia się od mojej szyi i upada na złocistą posadzkę. Nie dostałam żadnej instrukcji, co robić i jak. Szczerze... to równie dobrze mogły mi po prostu powiedzieć coś w stylu "łapaj skarabeusza i idź ogarnij faraona" i mnie tu wysłać, bez żadnych ceregieli i mało interesujących rozmów.
- Coś ci upadło. - Zaśmiał się krótko, odwrócił się i szedł gdzieś przed siebie powolnym, lecz dostojnym krokiem.
Człapałam za nim, popychając łapą owada.
- Wytłumaczysz mi o co w tym wszystkim chodzi?
- Otóż... zapewne widziałaś te niewdzięczne zjawy wokół Płomienia Świętego, one są składane mi w ofierze, abym żył wiecznie i wzrastał w siłę. Są one... należą do rodzin zdrajców, ale coraz więcej pojawia się dobrowolnych ofiar, aby nie wzbudzić we mnie gniew.
Zdrajców? Pewnie chodzi mu o osoby które go zamordowały. Jednak od razu nasunęła mi się scena walk tych zjaw.
- Wiem o czym myślisz, przyjmuję tylko najsilniejsze dusze w ofierze.
- A co się dzieje z tymi co przegrały? - Nie traciłam oczu z niesfornego robala, wyskoczył z cętki... a teraz... jakby chciał dopaść tego Derreal'a. Czułam... że jeszcze nie czas na to aby zrobił to co musi... ciekawość pchała mnie ku zadawaniu pytań, lecz w środku... coś mi szeptało abym się nie dopytywała tylu rzeczy.
- Odchodzą do nicości, a te które nie są tak bezużytecznie lądują w Tartarze.
- Czego mają się obawiać? Czemu są oddawane tobie w ofierze?
- Niczego. - Prychnął. - Najwyżej zmyślonych krwiożerczych istot, które są skutkiem halucynacji, albowiem w korytarzach jest gaz który właśnie je powoduje.
- Czyli te wszystkie gryfy, upiory, potwory i gadający sfinks to... to...
- Zmyślone bajeczki. - Zaśmiał się.
Ja stanęłam w miejscu jak wryta przytrzymując łapą niesfornego skarabeusza. To wszystko to halucynacje? Czyli on też jest halucynacją? A może... to wszystko to tylko zwidy? Faraon odwrócił się w moją stronę z zadowolonym uśmiechem. Nie wiedziałam co mówić... jeśli to prawda... to prawdopodobne jest to że to tylko sen... sen... z lisem... z pięknym i dość dziwnym gepardem... z czarnymi jak smoła zjawami... z cudownym ogniskiem które pochłaniało dusze...z faraonem i ze mną... w środku piramid.
- INTERLUNAR! Skoro już brniesz w tą stronę... zadaj sobie jedno pytanie zanim stąd odejdziesz... w co wierzysz? W co wierzysz, chociaż wiesz że to jest niemożliwe? - Usłyszałam szept tej lisicy w swojej głowie. - Znasz odpowiedź, nie zastanawiaj się nad tym...
- To bezsensu... - Rzuciłam cicho, a złoty wilk przybrał wyraźniejsze kształty wraz z jego szyderczym uśmiechem. - Albowiem wszystko jest możliwe. - Gdy to powiedziałam, jego uśmiech znikł i pojawił się strach.
- NIE! - Pisnęła złota postać która nagle... zaczęła czernieć.
Czerniała, i rozsypywała się w popiół w zastraszającym tempie. Moment później... została tylko kupka popiołu na podłodze, która i tak kilka sekund poleżała i tak jak faraon znikła. A ja stałam. Z neutralnym wyrazem twarzy i z uporem wpatrywałam się w pozostałości po faraonie. Podniosłam łapę pod którą był owad, lecz on tylko gdzieś uciekł. Ja zaś podszedłszy do tam gdzie jeszcze minutę temu stał(Derral), stwierdziłam z lekkim rozczarowaniem.
- Podobno każdy ma w sobie odrobinę dobra...
Wtem, jakbym rzuciła zaklęcie, a czas się cofnął. Znów na posadce leżał proch, który zamieniał się w jakąś postać. Nie był nią już wilk, więc cofnęłam się kilka kroków. Obserwowałam. Teraz był przede mną człowiek ubrany w białe szaty z kolorowymi detalami, a na głowie miał coś dziwnego... jakby czapkę... z malutkimi figurkami głów kobry i hieny. Spojrzawszy w moją stronę powiedział pogodnie:
- Dziękuję.
Tylko po to... aby znów zniknąć, lecz tym razem rozwiał się... jakby wiał tu wiatr a on stał się jego cząstką.
Złociste i gładkie ściany zaczęły pękać bezdźwięcznie i rozsypywać się w popiół(tak jak wcześniej faraon) ukazując piękne nocne niebo w które się teraz wpatrywałam z miliardami pytań, głównie na temat tego co się teraz dzieje.
- Im więcej wiesz, tym bardziej uświadamiasz sobie że nic nie wiesz. - Zabrzmiał czysty głos Progeny.
Już nic nie powiedziałam, zamknęłam oczy, a gdy je otwarłam rozejrzałam się dookoła. Zobaczyłam tą Złotą Dolinę jaką pamiętam i chcę zapamiętać. Gdyż te wydarzenia... stworzyły we mnie więcej pytań i ciekawości, o których mogę teraz jedynie snuć teorię, może to i lepiej dla mnie.

< KONIEC >


__________________________________
Wiem... trochę mało ambitne to zakończenie. DX

Opowiadanie eventowe od Interlunar - cz. 1

Tym razem ciemność ogarnęła mnie na dłużej, a przynajmniej takie miałam wrażenie. Byłam przez ten cały czas świadoma i przytomna, lecz nie miałam sił się poruszyć. Coś mnie blokowało, a gdy chciałam się sprzeciwić tej niesamowitej sile która mnie przygniatała do podłoża czułam... jak coś na szyi zacieśnia więzi. Nagle łeb mnie niesamowicie rozbolał, a po chwili zahuczały słowa lisicy wielkim echem, takim że ledwo dało się poskładać słowa w logiczną całość.
"Znajdź go... i przeprowadź na prawidłową drogę..."
Słowa wciąż odbijały się w mojej głowie i nabierały siły, potęgując tym samym ból. Zacisnęłam zęby i zastanowiłam się, o kim on mówiła? Przecież... nie podała mi imienia... czegokolwiek lub jakichkolwiek informacjo dzięki którym mogłabym się zorientować o kogo chodzi. Postanowiłam otworzyć oczy... i tak wciąż była ciemność. Ciszę, która wierciła mi dziury w uszach, która mnie dobijała i wprowadzała negatywny nastrój, przerwał nasilający się gwałtownie świst wiatru. Wiał mi prosto w oczy więc je zamknęłam i czułam coraz mocniejsze dudnienie na pysku i w futrze. Uszy położyłam po sobie, aby ostry powietrze ich nie uszkodziło. Miało to swoje plusy, wreszcie wróciło mi czucie, nie ból.. czucie. Siedziałam, a wiatr dudnił wprost we mnie, lecz nie miałam sił i odwagi się poruszyć. Teraz do szumy doszedł jakby ryk rozpaczy, gdzieś daleko było jego źródło, ale echo potęgowało grozę.
Cisza.
- Przysyła cię ta wredna lisica? - Usłyszałam poważny i brzmiący głos, lecz jakby... nie było poddane na działanie echa.
Otworzyłam oczy. Widok który ujrzałam całkowicie mnie zaskoczył. Byłam w ogromnym pokoju, którego cztery ściany i podłoga były pokryte złotem, lecz gładkie i połyskujące. Podniosłam wzrok. Tak jak się spodziewała, ściany schodziły się gdzieś wysoko, byłam w piramidzie. Gdzieś, tam wysoko, w sklepieni był chyba otwór... musiał być. Skąd niby było tu tyle światła? Złoto potęguje połysk, lecz musi być źródło. Z drugiej strony... przecież jest noc.
- Nie zwykłem do powtarzania się. - Głos rozbrzmiał ponownie, tym razem z lekką irytacją.
Spuściłam wzrok i spojrzałam przed siebie. Nikogo nie zobaczyłam. Rozejrzałam się więc dokładnie. Nadal nikogo nie dostrzegłam.
- Głupia... nie musisz mnie widzieć, ani ja ciebie. Po prostu mów. - Głos był nieco rozbawiony... mną?
- Progeny? - Zdziwiłam się nieco.
- A co? Może pomyliłaś tego geparda-dziwaka z lisem? - Głos zaśmiał się, lecz po chwili jakby sobie przypomniał że tak nie wypada, umilkł i dodał już poważniejszym tonem. - Nie sądzę.
- Czemu sądzisz iż jest wredna? - Spytałam, po czym ruszyłam powoli przed siebie, w końcu wiatr wiał w moją stronę, od przodu. To MUSI mieć jakieś znaczeni, jeśli nie to jestem skazana na rozmowę z Głosem.
- Nie zbaczajmy z tematu. - Stwierdził. - Dobrze wiem po co przyszłaś, ale ty zapewne wręcz przeciwnie. - Już nie był taki przyjemny, teraz zaczął już... syczeć, jak wiatr...
- To trochę... - Rozglądałam się idąc przed siebie, szukałam odpowiedniego słowa, aby opisać sytuację.
- Bezsensowne? - Poczułam jego oddech w mym uchu(duże uszy mają jednak swoje zalety), momentalnie się zatrzymałam w bezruchu.
Wzdrygnęłam się, gdyż Głos był teraz szorstki i nieprzyjemny... jakby ktoś pocierał sztabkę złota o drugą. Zamknęłam oczy starając się nie ruszyć z miejsca. Strach wkradł się do mojej głowy, jednak okiełznałam go w miarę możliwości, a przynajmniej na tyle by spokojnie mówić, bez drżącego głosu.
- Nie. - Zaprzeczyłam otwierając oczy. Czułam jego obecność, tuż obok mnie, po mojej prawej, lecz nie spojrzałam w jego stronę. - Raczej Krępujące.
- Rozumiem. - Znów powrócił mu spokojny ton.
Pod narastającą ciekawością odwróciłam powoli łeb w prawo. Kompletnie nic nie widziałam, po za wcześniejszym widokiem.
- Wytęż wzrok, a na pewno mnie zobaczysz. Jeśli mnie nie ujrzysz... cóż, jeśli wróg cię nie widzi to cię nie skrzywdzi, ale w drugą stronę to działa trochę inaczej.

wtorek, 25 listopada 2014

Info 2

Dokładniej rzecz ujmując, ostatnio nie zaglądałam ani na howrse, ani praktycznie nie korzystałam z komputera i dlatego pewne rzeczy nie zostały wstawione. Jestem za poczekaniem do świąt, może jeszcze coś z tej watahy będzie, przeżywała już raz większy kryzys, a funkcjonuje już parę lat i ma duży potencjał więc trochę jej szkoda. Rozumiem że w roku szkolnym jest mało czasu. Wszystko, co wysyłaliście do mnie i nie zostało wstawione, proszę wysłać ponownie. W najbliższym czasie się tym zajmę.
~Glimmer

INFO od Eme - Brak czasu i postanowienia

Witam wszystkich.
Jak pewnie zauważyliście, ostatnio na watasze jest bardzo cicho, a myślę osobiście, że to przez to, że nie mogę wstawiać opek. niestety, teraz piszę to z tabletu, a do komputera nie mam dostępu. Prosiłam kilka osób o to, aby wysłały swoje opowiadania do Glimmer, zwyczajnie zrzucając na nią cały obowiązek... W sumie to jest jej obowiązek alfy aby wstawiała Wasze opka, ale widocznie również nie miała na to czasu.
Sama w najbliższym czasie nie będę miała w ogóle czasu.
Poza tym, zastanawiam się nad zamknięciem watahy na dobre. Nie, chyba nie zrobię nowej, jeśli ją zamknę. Postanowiłam zrobić ankietę, chociaż i tak wszyscy prawdopodobnie będą za zostawieniem watahy... Cóż...
I tak, na tablecie da się robić ankiety, ale wstawiać opek się nie da, ponieważ gdy z Howrse skopiuję opowiadanie i wkleję do posta (a wymaga to cierpliwości ze stali) to tło posta robi się żółte i nieczytelne.

♣Wasza alfa, Emerald♣

piątek, 7 listopada 2014

Od Emerald C.D. Cheroona - Event cz. 4

- To trudne. Nie nauczę cię. Ja jestem tu od myślenia, a ty od pakowania nas w kłopoty. - zażartowałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu, do którego wpadliśmy. Nagle, ciemność ustała a pochodnie się same zapaliły, jednak za bardzo mnie to nie ucieszyło... Na ścianach siedziały skarabeusze.
- BLE! - wrzasnęłam i wzdrygnęłam się.
- Chyba nie wymiękasz? - westchnął Cheroon. Sam był nieco przestraszony.
- Masz rację, nie ma się czego bać - odważnym krokiem ruszyłam do przodu nie patrząc na skarabeusze łażące powoli po ścianach.
- To jakaś zasadzka? Może po prostu są tu, abyśmy się ich bali? - szeptał Cheroon. Nie odpowiadałam. Całą podłoga zasypana była piaskiem, a korytarz w miarę długości był coraz węższy, aż wreszcie zorientowałam się, że to kolejny ślepy zaułek. Cheroon ciągnął gorączkowo za pochodnie i próbował coś zrobić, ale widoczznie bez skutku, bo skarabeusze nadal siedziały na ścianach, a ściany dalej stały w miejscu, podłoga i sufit również nie wyglądały na ruchome.
- I co teraz? Nie wyjdziemy stąd! - histeryzował. Tylko przewróciłam oczami i już miałam zawrócić, gdy nagle nacisnęłam przypadkiem kafelek, a z góry na podłogę spadł talizman ze złotym skarabeuszem, który natychmiast zawiesiłam na szyi.
- Co to nam niby da? - jęknął Cheroon. Bez słowa ruszyłam w drogę powrotną, zauważając, że skarabeusze w jednym miejscu ustąpiły miejsca tworząc koło odsłaniające kawałek ściany. Przyłożyłam tam talizman ze skarabeuszem, a cegły ze ściany opadły na ziemię ukazując przejście.
- Jednak potrzebny był ten talizman, co? Zostałbyś tu bez niego na zawsze! - zwróciłam się do Cheroona.
- Może, nie zaprzeczam. - westchnął i ruszył energicznie wąskim korytarzem.
Idąc korytarzem właściwie nic się nie zmieniało. Na ścianach były żółte cegły z piaskowca, podłoga usypana piaskiem i rozświetlające słabo ściany pochodnie. 
Wreszcie oślepiło nas światło, które po kilku sekundach osłabiło swój blask, co ponownie umożliwiło nam przejście przez korytarz. Powoli zaczynałam coś widzieć. Gdy wreszcie byliśmy bardzo blisko źródła światła, ujrzeliśmy kogoś... Nie wiedziałam, jak go opisać.
- Jam jest faraon Derral... - Przerwał na chwilę i uniósł przed sobą białe piórko, po czym zaczął się w nie wpatrywać. - Klękajcie przede mną jeśli życie wam miłe. - powiedział tęgim głosem. Cheroon uklęknął.
- Czego od nas chcesz? - zapytałam, a faraon opuścił rękę i spojrzał na mnie.
- Uznania i chwały. KLĘKAJ! - wrzasnął i jednym, szybkim ruchem wyciągnął przed siebie złotą laskę którą sprawił, że klęknęłam.
- Wypuść nas!
- W porządku... - mruknął i zaśmiał się głośno. Pod nami otworzyła się zapadnia, a gdy spadliśmy, zamknęła się z hukiem.
- I co teraz? - szepnął Cheroon. Było ciemno, ale po tym, że rozległo się echo, można było wywnioskować, że pomieszczenie było bardzo duże.
Nagle na ścianach zaświeciły się pochodnie, i rzeczywiście, był duży. Nie było nawet widać sufitu, bo pochodnie nie dawały na tyle światła. Na samym końcu pokoju siedziała jakaś wadera, cała w złotej, wykwintnej biżuterii, na głowie, na szyi, na każdej łapie i nawet na ogonie.

- Jestem Kleopatra. - powiedziała spokojnym głosem. Do jej twarzy jakby przyklejony był złowieszczy uśmieszek, cały czas mrużyła oczy. - Mam nadzieję, że nie macie pytań, bo nie będę sobie teraz tym zaprzątać głowy. A teraz pozostaje wam tylko walczyć... - Kleopatra machnęła łapą, a zza tronu, na którym siedziała, wypełzło mnóstwo ogromnych wężów. Od razu zaczęły w zawrotnym jak dla węży tempie pełzać w naszą stronę.

<Cheroon? Sorry, zapomniałam o tym opowiadaniu>


PRZEDŁUŻENIE EVENTU!

Wiem.
Dałam za mało czasu, a więc pierwszy i ostatni raz przedłużam ten event do 17.11.2014.

Wasza alfa, Emerald

wtorek, 28 października 2014

Od Interlunar - Event cz. 2

Impulsowo otworzyłam oczy. Siedziałam pod ścianą... jedną z czterech które zbiegały się gdzieś wysoko, byłam zapewne we wnętrzu jednej z tyh piramid które widziałam na zewnątrz. Spokojnie rozejrzałam się wokół. Wzdłuż ścian stało dużo postaci, większość z nich to były duchy. Zapewne te same co wcześniej skoczyły w ogień. Tylko, że ja nie skoczyłam w ogień. Ogień skoczył.. we mnie? Dziwnie brzmi jak to się mówi, a jeszcze dziwniej to brzmi w myślach. Wracając do tematu – wszyscy wpatrywali się w środek ogromnego pomieszczenia, gdzie toczyła się walka dwóch duchów. Chyba polegało to na tym że ten który wygrywa przechodzi dalej. Dalej? Tylko gdzie? Tu nigdzie nie ma żadnych drzwi ani nic w tym stylu. Z drugiej strony... co to za przeszkoda dla ducha?
Panowała niczym nie zmącona cisza. Było tak idealnie.. że aż chwilami miałam wrażenie że mój oddech burzy tą piękną atmosferę doniosłości. Wpatrywałam się w kolejną parę rozpoczynającą pojedynek. Sadzę... iż to rozgryzłam. Była to chyba walka psychiczna. Bo po kilku minutach mierzenia się wzrokiem jeden z duchów zaczynał się szamotać bezradnie, rzucając się na tego drugiego, którego to nie ruszało – może dlatego jak myślałam że to walka... w ręcz(czy jakkolwiek się to pisze)?
Poczułam dziwne ciepło po mojej prawej. Spojrzałam kątem oka. Jak pewnie się spodziewacie był to ten sam lis, tylko że już ni płoną. Mimo wszystko i tak emitował ogromnym ciepłem, dziwne. Stał i z przekrzywioną głową wpatrywał się we mnie z wyrzutami, jak mało dziecko „Czemu się ze mną nie pobawisz?”. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Ten zaś w odpowiedzi przechylił łeb i ruszył truchtem przed siebie, przechodzą obok mnie. Przyglądałam mu się uważnie, aż w końcu gdy wykonał jakieś 10 – 5 metrów ruszyłam za nim. Nadal miał przechylony łeb. 
Po chwili dotarliśmy... do czegoś wykutego z kamienia, jakby dużego 'stopnia' z ludzkiego świata. Leżał na nim, na grzbiecie gepard odsłaniając swe dosłownie srebrne podbrzusze, zwisając głową bezwładnie w dół. To nie był zwyczajny gepard. Jego futro złote - z koloru, jak i zapewne naprawdę z złota, gdyż nie przypominało normalnej sierści, tak jak zresztą jego srebrna część „garderoby” - jaśniało w półmroku. Cętki... zamiast ich miał skarabeusze(tej samej wielkości i koloru co cętki zwykłego geparda). Jego oczy były zamknięte, a jedyne co wskazywało na to że żyje to ruchy jego czarnego nosa(wiecie o mi chodzi? xd).
- Słucham drogie panie... - Zachichotał gepard irytującym głosem.
Panie? Liczba mnoga... czyli ten lis to lisica? Spojrzałam pytająco na lisicę.
- Bilet w jedną stronę poproszę. - Oznajmiła do geparda. Dopiero po raz drugi usłyszałam jej głos, który brzmiał teraz naturalnie, a nawet z nutką radości.
Wiem, wiem. Egipt to cywilizacja ludzka, piramidy PODOBNO zbudowali ludzie... ale bilety? Może to szyfr? Albo tak coś nazywają?
- Normalny, poziom rozszerzony, czy ulgowy? - Zapytał gepard otwierając leniwie błękitne oczy, lecz nie ruszając się z miejsca.
Lisica zmierzyła mnie wzrokiem mówiąc.
- Normalny, nie przeceniajmy się, czyż nie?
Nie odpowiedziałam.
- Jedno.. czy dwoje. - Spytał duży kot.
- Jeden czy dwa... - Poprawiła ja ruda postać.
- Zamknij się Progeny(czyt.: prodżeny... czy jakoś tak). - Syknął przewracając się na bok a następnie wdzięcznie wstając z dumnie podnoszoną głową patrząc na nas z góry. - JEDNO CZY DWA?
- Nie strzęp języka. - Mówiła już bardziej melancholijnie. - Jeden.
- Ładne imię... Progeny...? - Zdziwiłam się... takie imię?
- Wynik, Rezultat, Skutek, tak też możesz się do mnie zwracać. - Tłumaczyła lisica.
Przepraszam bardzo.. ale to jest jakaś paranoja.
Odwróciłam wzrok od Progeny(nie pro geny XD) i spojrzałam na geparda. Nie dało się nie zauważyć jak jednej z jego "cętek" 'wyskakuje' czarny skarabeusz. Stoczył się na podłogę i do mnie podszedł. Wszedł po mojej łapie, nie protestowałam. Po chwili jednak poczułam przenikliwy ból, jakby ktoś wrastał mi się w skórę u szyi. Chciałam jakkolwiek zobaczyć co się dzieje, ale było to w takim miejscu że trudno było dostrzec cokolwiek.
- Kolejna wycieczka? - Stanęła przede mną lisica.
Schyliłam łeb, który zdawał się przybierać na wadze i spojrzałam na nią z litością.
- Kieruj się tam, gdzie zawsze wiadomo z kim masz do czynienia. - Oznajmiła po czym znów zapłonęła ogniem.
Tym razem nie skakała... po prostu podeszła. Tym razem poczułam chłód... który przenikał aż do kości.
- Znajdź go... i przeprowadź na prawidłową drogę... - Szepnęła.
Film znów mi się urwał.

< C.D.N. >

poniedziałek, 27 października 2014

Od Roxi C.D. Cheroon'a

- Widziałaś jak uciekali?! - krzykną triumfalnie Cheroon.
- Tak.. - powiedziałam
Po całej akcji wróciliśmy do stada. Kilka wilków po zobaczeniu naszych zadrapań pytało co się stało.  Oczywiście nie obeszło się bez gratulacji. 
Następnego dnia miały być moje 7 urodziny. Postanowiłam zaprosić wszystkie wilki z watahy.  Poroznosiłam zaproszenia wilkom i poprosiłam Cheroona o pomoc. Pomógł mi urządzić jaskinię i upolować zwierzynę. Po przybyciu watahy zaczęło się składanie życzeń, otwieranie prezentów i żarty o tym że jestem stara. Prezenty były różne. Nie które mniej się mi podobały, niektóre bardziej, ale prezent od Cheroona był najpiękniejszy. Po otwarciu pudełka ujrzałam ramkę w kształcie serduszka zrobioną z patyków. W środku był nasz portret i napis "przyjaciele".

 <Cheroon? nie mam weny.. zniszczę cię>

Od Cheroon'a C.D. Charli

- Cheroon.- po moim pysku przebiegł cień uśmiechu.
- Nowa jestem.-
- Mogłem się domyślić, nigdy przedtem Cię nie widziałem.- usiadłem.
- Mógłbyś mnie oprowadzić?- zapytała przerywając cisze.
- No mógłbym, mógłbym.- powiedziałem, ociężale wstając. Ruszyłem przed siebie, a wadera zrównała ze mną kroku.
- Lepiej jakbyś zobaczyła watahe z lotu ptaka, ale Ty przecież nie masz skrzydeł.- uśmiechnąłem się kwaśno.

<Charli? Smutno mi się zrobiło, że nikt Ci nie odpisuje. XD >

sobota, 25 października 2014

Od Charli

Nowa wataha,
nowe otoczenie,
nowe wilki...
Ciężko będzie się przyzwyczaić, ale cóż, dam radę.
Nie poddam się, nie będę inna.
Jest tu przytulnie, nie powiem.
Dobra nie będę się nad sobą żalić, idę kogoś poznać.
Wybrałam się do lasu i otóż to spotkałam kogoś.
Podeszłam i przedstawiłam się:
-Hej. Jestem Charli, ale mów na mnie Char. A ty? -

<ktoś cd?>

piątek, 24 października 2014

Od Cheroon'a Do Roxi

Mój przeciwnik był, naprawdę wagi ciężkiej. Nikt i nic temu nie zaprzeczy. Lecz bez rozumku ta siła niebyła pożyteczna. Po prostu drapał mnie na ślepo.
- Tylko na tyle Cię stać.- zaśmiałem się. Rozłożyłem skrzydła i zrobiłem duży wiatr, który basiora odepchnął, i przez to wpadł na drzewo. Roxi nie gorzej radziła sobie. Widać było, że wygrywała. Po chwili wadera, z którą walczyła Roxi skuliła ogon i odbiegła ze swoim znajomym.
- Zniszczyliśmy przeciwników.- zaśmiałem się.
- Dokładnie!- po pysku wadery też przeleciał uśmiech.
- Dawna grupa znowu razem!- krzyknąłem.

< Roxi? Czemu chciałaś mnie zniszczyć? :< >

Od Cheroon'a Do Marphvesa

- Cheroon.- podałem łapę, która zaraz znalazła się w uścisku Marphvesa - Bardzo oryginalne imię.- uśmiechnąłem się. Basior skiną łbem.
- No to idź poluj, zobaczę jak wykonujesz tą czynność.- usiadłem.
- Wiesz, może kiedy indziej.- chrząknął.
- Oj nie zniechęcaj się.- przekręciłem łeb trochę w prawo. Marphves powoli poszedł upolować wapiti. Ruchami łapy chciałem go do tego zachęcić. Znikną gdzieś po chwili, w gąszczu drzew, lecz nie na długo. Targał za sobą dosyć dorodnego jelenia.
- Widzisz? Może ten dzień nie będzie taki zły.- zaśmiałem się. Wilk zaczął konsumować swoją zdobycz. Widać było, że naprawdę zgłodniał. Jadł to z taką prędkością, w mniej niż pięć minut uwiną się z nią. Wstałem i rozciągnąłem się, słysząc strzykanie moich kości w karku. Otrzepałem się jeszcze ze ściółki.
- Może jak zjesz, to może wybierzemy się na spacer? Dawno nie rozglądałem się po okolicy.-westchnąłem.

< Marphves? Też nie umiem pisać dużo c;>

Od Emerald C.D. Swiftkill

- miejsce? - spojrzałam na nią pytająco. 
- dla mnie, w końcu jestem demonem.
- nie rozumiem, czy to takie ważne, że potrafisz się zmieniać w demona? - warknęłam. - to nic nie zmienia, możesz być nawet jakimś aniołkiem, ale i tak do nas możesz dołączyć. Jestem tolerancyjna. Z demonami nie spotykam się pierwszy raz, zwłaszcza, że sama nim jestem. - westchnęłam.
- jesteś demonem? - spytała z niedowierzaniem.
- matko Boska, TAK! - wywróciłam oczami. - chcesz coś jeszcze wiedzieć? Jakieś pytania?
- mam na imię Swiftkill - odparła.
- oo, no tak, Swiftkill. Zapomniałam się o to spytać. 

<Swiftkill?>

Od Swiftkill

Szłam wściekła po świecie. Przed chwilą zostałam wyrzucona z watahy za zmienienie się w demona i zdenerwowanie alfy. Zaczęłam biec, a moje zielone paski na pysku zaczęły płonąć. Zmieniłam się w rządną zemsty wilczyce. Biegłam bardzo szybko. Nagle znalazłam się na polanie. Zobaczyłam tam wilczyce. Zmieniłam się w wilka. Nie chciałam denerwować też alfy tej watahy. Postanowiłam się opanować. Powoli podeszłam do wilków. 
 -Wyglądasz na alfe tej pięknej watahy.- wypaliłam gdy do niej podeszłam. 
 -I nią jestem, nazywam się Emerald- powiedziała
 - Nie przeszkadzałby Ci demon na terenach twej watahy?- zapytałam 
 - Nie przeszkadzają m demony- powiedziała
 - A znajdzie się miejsce w watasze???- zapytałam

 <Emerald???>

czwartek, 23 października 2014

Od Emerald C.D. Marphvesa

- czekaj... Co? Tak po prostu opuszczasz ten temat? Jestem demonem, a ty tak po prostu to ignorujesz? Siedziałeś sobie na polanie a ja zaczęłam czytać ci w myślach, i nie wiem, co mnie naszło, żeby ci to zdradzić. Mało kto jest demonem, ale skoro ty nim jesteś, to chyba mogę ci to powiedzieć, prawda? - zaczęłam się powoli jąkać. Marphves skierował wzrok gdzieś na ziemię.
- no... Tak. - burknął.
- no to chodź. - westchnęłam. - najpierw pokażę ci gdzie jesteśmy. O matko, naprawdę muszę ci wszystko opowiadać? Nie ważne. - potrząsnęłam głową. - jesteśmy na polanie dzielącą Świetlny Las i Magic Forest. Przed nami widać daleko śnieżne góry, a za nami jest Złota Dolina, tylko, że jej na razie nie widać, las ją zasłania. To właściwie tyle. Wiele naszych terenów jest jeszcze nie nazwanych.


<Marphves? Sorry, że tak długo musiałeś czekać i krótkie opowiadanie>

Od Cheroona C.D. Emerald - Event cz. 3

- Musimy przejść obok niego jak najciszej.- szepnęła Emerald. Ja usiadłem przy ścianie, "przytulając" ją i to dosłownie. Wadera pociągnęła mnie, lecz ja siedziałem niewzruszony. 
- No chodź.- szepnęła zdenerwowana. 
- Siadaj.- popatrzyłem na nią i znów zamknąłem oczy. Emerald widocznie od niechcenia usiadła, gdyż słyszałem wielkie wzdychnięcie. Nastała grobowa cisza, w której można było usłyszeć tajemnicze szepty. Otworzyłem na chwilę oczy, gryf zmierzał tam skąd przyszliśmy. Wtem staną i zaczął strzyc uszami. Emerald wstała powoli i zaczęła iść najciszej jak mogła na przód, ja zrobiłem to samo. Gryf odwrócił się w naszą stronę. Wszystko na chwilę zamarło. Jednak nic się nie stało, poszedł dalej. Odetchnęliśmy z ulgą i poszliśmy dalej.
- Masz poczytaj sobie.- uśmiechnąłem się pokazując hieroglify na ścianie - Ja pójdę zobaczyć co jest dalej.-
Wadera poczęła coś czytać, ja pobiegłem dalej. dobiegłem do ściany która kończyła korytarz. Najnormalniej w świecie był to ślepy zaułek. Emerald przybiegła.
- Gdybyś poczekał tam na mnie, wiedział byś, że to zła droga.- powiedziała dysząc.
- Co Ty biegłaś? Myślałem, że od myślenia się tak nie zmęczysz.- zaśmiałem się. Po chwili jednak nie było do śmiech, widać było jak daleko piasek brną w tą stronę. Otworzyłem szeroko oczy.
- Nie chcę umierać w tak młodym wieku.- zatrząsłem się.
- Cicho bądź!- zdenerwowała się wadera. Złapała się pochodni która była tam przyczepiona. Okazała się ona dźwignią. Pod naszymi łapami zatrzęsła się ziemia i zaczęła opadać. Co było gorsze: 
1. Zasypanie przez piasek?
2. Spadnięcie do niewiadomej, ciemnej dziury?
Ja wybrałem to drugie. Pociągnąłem waderę i spadaliśmy przez parę minut. Trafiliśmy na coś miękkiego. 
- No wstawaj, idziemy dalej.- powiedziała Eme.
- Już już.- wstałem i otrzepałem się z piasku. Wadera poszła przodem, ja zaś chroniłem tyły ( w nagłym przypadku xd). I znów natknęliśmy się na jakieś hieroglify.
- Mogła być mnie nauczyć czytać hieroglify?-
- Muszę.- jęknęła. 
- Nie, ale tak bardzo i ładnie Cię proszę.- uśmiechnąłem się.

< Emerald? Ja nie umiem pisać długich opowiadań >.< Przepraszam... >

Od Marphvesa

Wstaje kolejny żmudny dzień. Człapie po lesie, co sprawiło, że wyniki mojego ''polowania'' nie były za dobre.
- Rusz dupę, i skróć życie tego jelenia- Burknąłem sam do siebie, oddając skok, wprost na dorodnego samca
 Skok był dość niefortunny, bo oprócz upadku na jelenia, który zerwał się urażony i oddalił się od tajemniczego prześladowcy, potrąciłem pewnego basiora, który dziwił się, (oprócz tego, że nie potrafię panować nad koniczynami, które latają gdzie popadnie) że ''nawet nawet jelenia złapać nie potrafię.
- Gdyby jakiś wilk stał obok jelenia bezczynnie, najprawdopodobnie oszukiwał na testach sprawnościowch, (jeśli owe testy się odbywały) ponieważ nie wierzę, że zdałeś z wynikiem pozytywnym na łowcę, lub przynajmniej wojownika!
Basior, gdyby był człowiekiem, najprawdopodobnie zaczerwienił się, lub po prostu nie rozróżniam mimiki twarzy u wilków.
- A ty? Jeśli jesteś łowcą, od tego momentu będę spoglądał na ciebie przez przymrużone oko, bo bynajmniej nie chce mi się oglądać twoich baletów podczas polowań!
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- W ogóle, to jestem Marphves

(Cheroon? Mówiłem Ci, żebyś nie liczył się z długimi opowiadaniami  ^^)

środa, 22 października 2014



Imię: Aria
Wiek: 4 lata
Płeć: Wadera
Moce: Rentgen w oczach - otóż, ta zdolność daje możliwość widzenia przez ściany, drzewa i inne obiekty stojące na przeszkodzie i zasłaniające widok, co sprawia, że nic nie umknie oczom Arii. Przewidywanie przyszłości - co się z tym wiąże? Silne bóle głowy i prorocze wizje. Co prawda nie zawsze są trafne i udaje zobaczyć się wszystko, ponieważ działanie tej mocy da sie w pewien sposób zakłócić...
Rasa: Wilk śniegu
Charakter: Jeżeli chodzi o mnie, to od szczeniaka nie byłam zbyt towarzyska. Zawsze chodziłam własnymi ścieżkami, zdala od innych wilków. Kiedy byłam w wieku nastoletnim, znalazłam przyjaciela, którego traktowałam jak brata i zaczęłam na nowo kochać świat. Niestety wszystko się zepsuło i moje serce zaczęło okrywać się chłodem. Nie lubię zatłoczonych miejsc, czy też dużych grup. Mimo wszystko, moje zachowanie wcale nie wskazuje na to, że nie chcę mieć przyjaciół, ani innych bliższych kontaktów. Poza tym uwielbiam spacery i leniuszkowanie w świetle promieni słonecznych. Resztę warstw mojego charakteru odkryj sam.
Partner: Czas pokaże...
Potomstwo: Brak
Hierarchia: Omega
Specjalizacja: Łowca
Właściciel postaci: nateczka11


Imię: Swiftkill
Wiek: 2 lata
Płeć: wadera
Moce: 
-zmienia się demona
- sprawia komuś ból swoimi myślami
Rasa: wilk demon
Charakter: Swiftkill jest dosyć wybuchowa. Łatwo ją zdenerwować. Jest typową sakotnczką. Nie lubi, gdy ktoś jej przeszkadza. Dlatego, że jest demonem jest bardzo mściwa.
Partner: Może kiedyś spotka demona swoich marzeń
Zauroczenie: A gdzie znajdzie demona
Potomstwo: nigdy
Hierarchia: Omega
Specjalizacja: wojownik
Właściciel: Kochmanka

 Imię: Charli (najczęściej mówią na nią Char)
 Wiek: 3 lata 
 Płeć: Wadera
 Moce: Teleportacja, panuje nad słońcem, księżycem i gwiazdami
 Rasa: Wilk ciał niebieskich
 Charakter: Przyjacielska, miła, pomocna, czasem zadziorna, lubi pożartować, podróżniczka, lekko ufna, romantyczna, odważna, pewna siebie, dąży do celu
 Partner: Brak
 Zauroczenie: Kirito
 Potomstwo: Brak
 Hierarchia: Omega
 Specjalizacja: Wojownik
 Właściciel postaci: ♥ Kolorowcia ♥
 

Podziękowania od Emerald

Przede wszystkim BARDZO dziękuję naszemu nowemu Marohesowi, który tak ładnie mi złożył życzenia i wykonał (chyba XD) ten śliczny obrazek z jakże smutną mua siedzącą na fotelu. Zastanawiam się, jak mogłeś czytać bloga od dłuższego czasu, skoro dopiero niedawno dołączyłeś? A może jesteś jakimś szpiegiem? 
Najgorsze scenariusze Emerald xd
Jeszcze raz OGROMNE podziękowania dla Ciebie, ponieważ jako jedyny mi złożyłeś mi życzenia w watsze i w znaj na Hwr... 
Ważne, że w realu świetnie spędziłam urodziny. 

~Wasza alfa, Emerald

Happy brithday!

Nie wiem, czy wiecie, ale jedna z alf- mianowicie Emerald, ma urodziny. Tak, wiem, zachowuję się jak lizus, który dopiero co dołączył do watahy, ale chcę jej pogratulować i złożyć ten oto skromny podarunek :3 Skąd o tym wiem? Wystarczyło śledzić bloga od dłuższego czasu(a przede wszystkim ''skromny druczek Emerald'' XD)

***********


Szczęścia,
 zdrowia,
 WENY...
A le przede wszystkim,
powodzenia z dalszym prowadzeniem WBO!

~Podwładny,
Marphves

PS. Tak, zapewne zaczną lecieć komentarze ''Ledwo co się do autorów dostał, a już pakuje się w nie swoje sprawy!'', ''Lizus się odezwał'' itp. (:




wtorek, 21 października 2014

Od Marphvesa

Siedziałem zrezygnowany. Obawiałem się, że stanę się pośmiewiskiem, gdy powiem ''Hej, a wiecie, że jestem demonem?''. Milczałem. Dopiero po chwili zauważyłem, że stoi nade mną wadera.
- Choć- powiedziała chłodno- Coś ci zdradzę...
Ruszyłem za nią. 
- Też jest demonem- powiedziała z krzywym uśmiechem
Patrzyłem na nią po części z uwielbieniem, a po części zimnym wzrokiem,  by zachować moją powagę.
- Boże! Morda ci się skuła,czy co?!- krzyknęła już lekko poirytowana
- Nie. Co ty byś powiedziała, gdyby ktoś powiedział Ci nagle '' Och wiesz też jestem...''- Tu przerwałem- Jak się nazywasz?
- Emerald. Alfa, Emerald
- Oh, a więc gdzie moje maniery...- Powiedziałem, wykonując niezgrabny ruch głową, który wywołał napady śmiechu u wadery.
Spojrzałem na nią wzrokiem starego dziadka, któremu właśnie ktoś odebrał laseczkę.
- A więc będziesz taka uprzejma, i oprowadzisz mnie po terenach tej jakże dziwnej watahy?

(Emerald? Tak, wiem, krótkie i nudne xd)

Madzia odcohdzi z watahy!

 
Madzia opszcza nas z powodu:
,,Słuchaj nie moge pisać bo ort. i dużo pracy na głowie sorki pa" 
Nawet po charakterze posta widać że się spieszy. 
No cóż...będziemy tęsknić :(

niedziela, 19 października 2014

Od Interlunar - Event cz. 1 (C.D. Akcja - Reakcja)


 Noc. Siedziałam na skraju Złotej Doliny. Obserwowałam niebo, gwiazdy. Starałam się nie myśleć o basiorze przez którego zgubiłam lisa(o którym głównie myślałam). Mnie i jemu nic się nie stało.
 Mój wzrok ciągle był wbity w drogę mleczną. Tyle gwiazd... tyle galaktyk... tyle przestrzeni. Jak ja bardzo chciałabym tam być. Zobaczyć to wszystko.
 Wtem, nie wiem czemu, ale spuściłam wzrok na ziemię. Wyostrzyłam wzrok, gdyż sama sobie nie wierzyłam. Czy... czy ja widziałam piramidy? Bez większego namysłu ruszyłam w stronę 'kupy cegieł'. Otaczały one wielkie ognisko, które jarzyło się czerwonym blaskiem, który o dziwo - padał nawet na najdalsze piramidy. Podbiegłam bliżej. Mogłam teraz zauważyć że ognisko otaczają czarne cienie... a raczej dusze. Co pewien czas jedna z nich wskakiwała w ogień. Stałam teraz wśród nich, oszołomiona ich dziwnym zachowaniem.
 - Akcja... - usłyszałam głos... ale go nie znałam zbytnio. - to było ich życie. Reakcja, teraz skaczą w ogień. Skutek... sama musisz to zobaczyć.
 Rozglądałam się wszędzie. Dopiero po chwili zobaczyłam... lisa. tego samego lisa którego goniłam. Teraz siedział na jednym z głazów które były ułożone wokół ogniska i się we mnie wpatrywał.
 Na początku nie miałam pojęcia co powiedzieć, ale po chwili wydusiłam z siebie:
 - Co się z nimi po tym jak skaczą w ten ogień?
 - Skutek. - Odpowiedział krótko.
 Uśmiechnął się złośliwie, a jego futro zapłonęło. Skoczył w moją stronę. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co zrobić. Zamknęłam oczy. Poczułam gorąc a następnie... kompletnie nic.

 < C.D.N. >

Od Roxi C.D. Cheroona

- Idę z tobą. - Powiedziałam i pobiegłam za nim.
Pobiegliśmy doliną do dużego lasu. Upolowaliśmy dużą sarnę.
- Brakowało mi ciebie, Roxi. - powiedział Cheroon. 
- Mi ciebie też. - odpowiedziałam. - pójdę się napić
Gdy podeszłam do strumyku napić się w krzakach dwie pary żółtych ślepi Zanim zdążyłam coś zrobić dwa basiory rzucił się na mnie. To były dwa wilki z watahy Opadłych Liści.
- Cheroon! - krzyknęłam.
Wilk jednym susem podleciał do mnie i uderzył dużego basiora przewracając go na ziemie i przygniatając go do Ziemi.
- Nie patrz mu w oczy! - krzyknęłam, rozpoznałam wilka który hipnotyzował wojowników z naszej watahy. 
Mi pozostała wadera. Nie wiedziałam jakie ma moce wiec musiałam być bardzo ostrożna. Wadera skoczyła na mnie i przygniotła mnie do ziemi tak że nie mogłam się uwolnić. Prze
teleportowałam się i uderzyłam ją w głowę łapą. Teraz ja przygniotłam ją do ziemi. Tym czasem Cheroon walczył z silnym basiorem. Wadera leżąc pod mną ( Jak to się pisze? 
poraziła mnie prądem. 

<Cheroon? >

piątek, 17 października 2014

Od Emerald C.D. Cheroona - Event cz. 4

- cykor... - mruknęłam i zamknęłam oczy wtulając się w ścianę. Cheroon usiadł obok mnie.
- ile tu będziemy siedzieć? - zapytał.
- to był twój pomysł. Sam zdecyduj. - odparłam nadal nie otwierając oczu. Cheroon zaczął stukać łapą o podłogę i gwizdać.
- idziemy, bo widzę, że raczej nie odpoczniemy.
Cheroon szybko wstał i ruszyliśmy dalej wśród korytarza, gdy nagle trafiliśmy w ślepy zaułek, w którym było mnóstwo hieroglifów.
- z... n... a...
- co ty robisz? - zapytał śledząc wzrokiem znaki.
- czytam. - westchnęłam i kontynuowałam rozszyfrowywanie, gdy nagle Cheroon oparł się o ścianę, a ta momentalnie się obróciła zabierając go na drugą stronę.
- no, idziesz? - zaśmiał się. Nacisnęłam na jeden z hieroglifów i również znalazłam się po drugiej stronie ściany.
Znaleźliśmy się w labiryncie, a po naszej prawej stronie na ścianie widniała duża pochodnia. 
- weźmiemy ją i nie rozdzielamy się, jasne? - szepnęłam i złapałam w zęby pochodnię. Cheroon tylko skinął głową i, nie wiedzieć czemu, zaczął skradać się za mną.
- lepiej uważać... - powiedział z grozą w głosie. Przewróciłam oczami i zaczęłam rozglądać się po ścianach labiryntu. Chciałam coś powiedzieć, ale z mojego pyska wydobyło się tylko warczenie, bo pochodnia uniemożliwiała mi mówienie. Dalej szłam prostą drogą, gdy nagle rozstąpiła się ona na dwie strony. Cheroon wskazywał łapą to na jedno, to na drugie przejście. Położyłam na chwilę pochodnię.
- zwariowałeś?! Wyliczanką nie wybierzesz właściwej drogi! To jakaś zagadka... - syknęłam i zaczęłam węszyć. - lewa. - powiedziałam po chwili i ruszyłam lewym przejściem.
- dlaczego?
- bo tak! - warknęłam i ponownie złapałam w zęby pochodnię. Gdy już przeszliśmy kilka kroków lewym korytarzem, przejście za nami zasypał piasek.
- już nie ma odwrotu! - jęknął melancholijnie.
- zamknij się i trzymaj pochodnię! Mówię ci, musimy być cicho. - szepnęłam. Cheroon złapał pochodnię i szedł dalej korytarzem. Znów droga rozdzieliła się na trzy korytarze, a nad nami rozbrzmiał niski głos.
- tylko kedna droga jest właściwa, dwie prowadzą do zguby! 
- słyszałeś? - szturchnęłam Cheroona. Nagle, hieroglify widoczne na ziemi zaświeciły się. Zaczęłam je czytać.
- opłaca się znać te znaczki? - zapytał Cheroon.
- owszem. - odparłam. - tu jest napisane, że właściwa droga to ta druga. - dodałam i pociągnełam go w stronę środkowego korytarza, a droga za nami zamknęła się. Korytarz zdawał się nie mieć końca, na dodatek przed nami był gryf, który... Nie miał oczu. Po prostu, miał je zaszyte. Już wiedziałam, w czym rzecz - skoro nie może widzieć, może słyszeć. Poruszał się powoli, co chwilę nastawiając uszu, więc musieliśmy poruszać się przy ścianie bezszelestnie, tak, aby nas nie spostrzegł.

<Cheroon? Pisz długie opowiadania Eventowe, bo takie powinny być XD>

Od Cheroona C.D. Roxi

- Ahhh... zapach starej watahy... wilki które znasz od szczeniaka... bliscy który cię otaczają...- westchnąłem ciężko i usiadłem.
- Co jest?- zapytała wadera też siadając. Nie odpowiedziałem, siedziałem tylko cicho wpatrzony w trawę. Wstałem i począłem iść w stronę lasu. Roxi w stała i zrównała ze mną kroku.
- Gdzie idziesz?- zapytała ciekawie.
- Na polowanie, głodny jestem.-

< Roxi? Nie mam weny xd>

Od Cheroon'a C.D. Abstraction

- Taaa...-
- No to jak jesteś nowa mogę Cię oprowadzić.- zaproponowałem.
- Dobra.- rzekła wstając. Ruszyłem w stronę lasu.
- Wiesz moglibyśmy coś zjeść.- stanęła. Skręciłem w stronę głębszego lasu.
- To idź sobie poluj.- powiedziałem siadając. Wadera ruszyła na polowanie.

Abstraction? Sorki, że tak krótko xd

Od Cheroona C.D. Emerald - Event cz. 3

- No nie.- zaśmiałem się pokonując przeszkodę.
- No to teraz chodź.- rzekła ruszając. W środku było wiele różnych malowideł, które pokrywały ściany. Niektóre widocznie były starsze od tych drugich i ścierały się. Można było sobie pisać. Stanąłem przed ścianą i napisałem swoje imię.
- Co Ty robisz?- powiedziała zniecierpliwiona Emerald.
- Nic podpisuje się, że tu byłem.- popatrzyłem w jej stronę - Teraz Ty.-
Wadera podeszła, napisała swoją godność i znów ruszyła. Sufit miał kolor niebieski za złotymi gwiazdami. Wyglądał trochę jak niebo, lub mi się tak wydawało. Szliśmy oglądając piękne wnętrze. Co parę kroków korytarz z przodu stawał się jaśniejszy, a z tyłu giną w ciemnościach. 
- Wiesz, mogliśmy się bardziej na tą podróż przygotować.-
- Czyli?-
- Czyli wziąć jakieś jedzenie.- popatrzyłem na waderę.
- Oj nie marudź. Chce Ci się jeść?- 
Pokręciłem łbem.
- No właśnie, więc chodź.- powiedziała stanowczo. Szliśmy jeszcze parę dobrych minut.
- Wiesz tak długo idziemy. Może zrobili byśmy postój.- zaproponowałem.
- Dobra.- powiedziała siadając i opierając się o ścianę.
- Nie opieraj się!!!- krzyknąłem szybko. Wadera popatrzyła nierozumnie.
- Te piramidy są duże, i może być też w nich dużo pułapek.- podszedłem do ściany i pchnąłem ją łapą, lecz nic się nie stało.

<Emerald?>

środa, 15 października 2014

Od Uzuri C.D. Ako


Pomyślałam chwilkę i pokazałam na siebie.
-Uzuri to jakiś smok?-próbował dalej wilk. Pokiwałam głową i ponownie pokazałam na siebie.-Czekaj chyba rozumiem... ty jesteś Uzuri?
Tak, dobrze główkował. Chciałam mu przekazać drugą wiadomoś ale po jego reakcji na poprzednią się powstrzymałam. Westchnęłam.

Ako?

Od Roxi C.D. Cheroon'a

- Nie pamiętasz swojej starej watahy? - zapytałam
- Nie...- odparł niepewnie. 
 Użyłam mocy, usłyszałam : "Roxi? Czy to ona? 
- Tak Cheroon to ja. Chyba nie zapomniałeś jaką mam moc....
Zaczerwienił się.
 - Pamiętam..pamiętam wszystko.- powiedział po chwili.
 - Dlaczego uciekłeś? - zapytała - byłeś moim najlepszym przyjacielem - dodałam
 - Po prostu... po tym jak twój ojciec oznajmił że zostaniesz alfą, bałem się że nie będziesz się ze mną przyjaźnić. - powiedział
 - Cheroon, znasz mnie. - powiedziałam- wiesz przecież, że nigdy bym tak nie zrobiła.
 - Tak wiem,ale...-powiedział
 - Jak wpadłeś do tej dziury? - przerwałam mu
 - Nie pamiętam. - powiedział - co ty tu robisz?
- W watasze jest wojna. Ojciec kazał mi uciekać. - powiedziałam ze smutkiem

< Cheroon? Pyr Pyr Pyr Pyr xD

wtorek, 14 października 2014

Od Emerald C.D. Cheroona - Event cz. 2

- no właśnie. - uśmiechnęłam się. Cheroon wstał i już szykował się do lotu, gdy znowu go zatrzymałam.
- co?
- a ja? Ja nie mam mocy teleportacji ani lewitacji! - syknęłam i weszłam mu na plecy. - jestem anorektyczką, nie jestem ciężka. 
Cheroon bez trudu wzniósł się w powietrze. Po chwili lotu znaleźliśmy się w Złotej Dolinie (bo złota dolina to część nszych terenów w watasze XD). Cheroon zrzucił mnie na miękki piasek. 
- no, jesteśmy. - westchnął.
- no to chodź. - powiedziałam i ruszyłam do wejścia piramidy stojącej przed nami. W wejściu stały dwie statuetki, przedstawiały one strażników z czarnymi głowami psów. Na głowach miały dziwne, paskowane chustki, które służyły w starożytnym Egipcie za tradycyjne nakrycie głowy oraz coś w stylu białej chustki, co wyglądało trochę jak spódniczka.
Śmiało weszłam do środka, gdy nagle kamienne statuetki utworzyły przede mną krzyż z tych... Bereł, dzid czy cokolwiek oni tam mieli...
- znowu? - westchnął rezygnacyjnie Cheroon. Przewróciłam oczami i przeczołagałam się powoli pod przeszkodą.
- nie takie trudne, co?

<Cheroon?>

Od Cheroona - Event cz. 1

Szedłem sobie lasem. Zauważyłem, że często chodzę do lasu, nawet mi się to spodobało. Nie ma nic lepszego chyba od świeżego powietrza i szumiących drzew. Zdawało mi się, że ten dzień będzie zwyczajny, lecz miałem tylko takie przeczucie przed zobaczeniem wielkich piramid. 
- Wooow, jakie piękne.- pobiegłem w ich stronę. Nie daleko przed wszystkimi piramidami stała tabliczka " Złota Dolina". Siadłem i przyglądałem się pięknej złotej architekturze. Co chwila wiał wiatr i z piramid zwiewał piasek, który wyglądał jak złoty wiatr. Chciałem zobaczyć bliżej to, co się tam znajdowało. Gdy podszedłem do tabliczki, nie wiadomo skąd pojawili się dwaj strażnicy o głowach orłów.
- Nikt nie będzie zakłócał spokoju faraonów.-mówiąc to swoimi włóczniami zatarasowali mi przejście. Próbowałem wiele razy przejść, lecz bez skutku. Mimo warczeń, różnorodnych podrapań nic ich nie ruszało, stawało się to nie do zniesienia. Odszedłem parę kroków w tył i znów usiadłem. Strażnicy po pary minutach znów wsiąkli w ziemie. Teraz powinno się udać. Nikogo niema, teraz przebiegnę na drugą stronę może się uda. Wziąłem wielki rozpęd i z całych sił począłem biec. Lecz jakieś niby pole siłowe odrzuciło mnie na parę metrów. Wstałem i otrząsnąłem się z ziemi. Nie da się wbiegnąć, widoczne trza wykiwać strażników tylko jak? Jeszcze raz podszedłem do tabliczki i znów z piachu wyłoniły się dwie sylwetki, teraz zaś z głowami jastrzębi. 
- Nikt nie będzie zakłócał spokoju faraonów.- Ci też tak powiedzieli. 
- Widzicie? Ptaki!- palnąłem, gdyż tylko to udało mi się wymyślić. Jednak ten oryginalny plan nie zadziałał. Może nie lubią ptaków? Hmm, co jest najważniejsze dla nich? Wiem, chronienie faraonów! Sytuacja się powtórzyła, wyłoniły się dwie postacie z głowami jastrzębi.Znów powiedzieli o zakłócaniu spokoju i kolejny raz zablokowali przejście.
- Ktoś zakłóca spokój faraona!- krzyknąłem wskazując łapą na pobliską piramidę. Jednak to też nie zadziałało. Dlaczego? Z mojego punktu widzenia to był plan idealny, jednak nie wszystkie plany wypalają, jak na przykład ten. Odszedłem, troszeczkę zniechęcony tym. Tyle prób na nic. Pewnie jest jeszcze plan, jedyny plan który umożliwia dotarcie do środka. Tylko jaki plan?
- Myśl Cheroon, myśl.- mówiłem do siebie patrząc w niebo lecz żaden plan nie wpadał mi do głowy. Położyłem się i zacząłem patrzeć w niebo. Słońce świeciło mocno, więc musiałem przymykać oczy, by ono mnie nie oślepiało. Nagle nade mną pojawił się jakiś cień. Otworzyłem oczy i ujrzałem Emerald. 
- O cześć.-
- Hej, widziałeś to?- powiedziała chyba zaskoczona.
- Widziałem, tylko nie mogę tam wejść, próbowałem chyba na wszystkie możliwe chyba sposoby.- powiedziałem ze smutkiem.
- A próbowałeś tam wlecieć?-
- Nie...- 

<Emerald? Podoba się xd>

Od Ako C.D. Uzuri

Z tego co wywnioskowałem po jej niemrawych próbach przekazania mi kim jest zrozumiałem, że jest wilkiem. Kiedy wreszcie wystarczająco to do mnie dotarło, ona podeszła do mnie blisko, spojrzała swymi smoczymi oczami i w tedy poczułem dziwny ból. Jej źrenice rozszerzy się nagle a ja miałem wrażenie jakby ktoś wiercił mi w uszach. Mimowolnie zmrużyłem oczy i zasłoniłem łapami uszy. Okropny ból. Nagle zniknął. Na jego miejscu pojawił się głos... głos wadery. Nie było słychać całych słów, jedynie pojedyncze sylaby, zapewne to był głos tej smoczycy:

"N-e w-em, c-ś -- -a -eden a-e w-dzę -e jes-e- w-lk-em ta- ja- ja. Na--wam s-ę Uzuri. P--ez la-a ut-ac--am -dolno-- odks-ta-cen-a s-ę. Je-el- mo-es- m- pom-c -o n-e ob-a-ę s-ę"

Jedne słowo jakie w pełni zrozumiałem to "Uzuri". Co to? Jakieś konkretne miejsce? Może większy obszar taki jak dolina...? Rzeka? Szczyt góry? Może czyjeś imię? Może to imię osoby która może nam pomóc?!
- Uzuri to osoba, która może nam pomóc? 
Ona pomachała przecząco głową.
- A więc.. to osoba, której unikasz? Boisz się? - spytałem.
Smoczyca ponownie pokiwała przecząco głową.

< Uzuri? Wybacz że musiałaś tyle czekać na C.D >

Od Cheroon'a C.D. Roxi

- Cheroon?- powtórzyła podbiegając.
- Co?- popatrzyłem na nią.
- Czy to Ty?- powiedziała niepewnie.
- Nie trawa, no oczywiście, że ja.- powiedziałem kręcąc głową.
- Nie poznajesz mnie?- powiedziała zdziwiona i chyba troszkę oburzona.
- No jakoś nie.-
- Ale naprawdę?- jej zdziwienie było większe. Pokiwałem głową.
- Nie pamiętasz zupełnie nic ze szczenięcych lat?- 
- Pamiętam tylko to, że wpadłem do jakiejś dziury, nic więcej.- powiedziałam siadając - A co się działo?-

< Roxi? Pamiętasz helikoptra? Prr Prr XD

NOWY EVENT!

Uwaga! Do zakładki "Eventy" Został dodany nowy Event. Jest on zasadami podobny do eventu Matt'a - napisz opowiadanie a dostaniesz skarb, ale historia oczywiście jest zupełnie inna. Na wszelki wypadek wstawiam fabułę i zasady tutaj:

ZAGADKI ZŁOTEJ DOLINY

Faraon Derral i jego słudzy
strzegą od dawna pustynnej doliny
I aby jej żadne głosy nie zakłóciły
krwisty ogień pali się pod osłoną nocy
na ziemi już leżą stosy padliny.
I tylko czekają, abyś spróbował
zakłócić grobową ciszę
spotka cię wtedy los straszliwy,
masa potworów, upiorów i gryfów
i sfinks z zagadkami nielitościwy...

Oto i piramidy pojawiły się na milczącej dotąd pustyni, a niebo przykryła wieczna noc, którą rozświetla krwisty płomień ognia po środku kręgu piramid...
  
Wielki i potężny faraon, niegdyś władca pustynnego miasta z niewiadomych powodów pojawił się w Złotej Dolinie na terenach naszej watahy. Piramidy jakby wyrosły nagle z podziemi i teraz sieją postrach na każdym kroku...
Faraon Derral za życia był okrutny i bezlitosny dla swoich poddanych. Ponieważ był skąpy i chciwy, ciągle żądał od pracujących ludzi więcej piramid i lepszych budowli, nic im za to nie dając. Poddani byli wściekli, urządzali nawet spiski skryte przed władzą miasteczka. 
Pewnej nocy faraon poczuł się nadzwyczajnie źle. Zanim medyk przybył na miejsce, władca wyzionął ducha, a potem okazało się, że do jego napoju została dolana trucizna.
Według jego testamentu, w grobie zostały złożone skarby i eliksiry, a wszystko po to, by oddać mu cześć i zapewnić spokojne życie po śmierci i wszelkie udogodnienia. Faraon jednak postanowił zemścić się jako duch, nawiedzał katakumby i labirynty piramid.
Wiele wieków potem miasteczko wyginęło, zostały tylko piramidy, które w pewnym momencie zniknęły z egipskiej pustyni i pojawiły się właśnie na terenach naszej watahy. Strażnicy o dziwnych głowach kotów, psów i orłów strzegą świątyni i skarbu w grobie faraona, a spotkasz ich na każdym kroku! Nie ominie cię również sfinks ze swymi zagadkami i stado gryfów. Wiele zagadek do rozszyfrowania z hieroglifów umieszczonych na ścianach mrocznych labiryntów czekają na ciebie, aby odkryć tajemnice egipskich piramid...
Więc jeśli nie brak ci odwagi, już teraz ruszaj do Złotej Doliny i odnajdź skarby!

  

Zasady i porady:
- Całe opowiadanie musi być co najmniej na 30 linijek. Możesz podzielić je na części. 
- Czym dłuższe  i ciekawsze opowiadanie tym lepsze skarby znajdziesz.
-  Napisz opowiadanie, a my powiemy ci co zdobyłeś. Nie ma wymyślania nagród samemu. 
- Nie obejdzie się bez walki i odkrywania nieraz trudnych i zawiłych sekretów piramid, ale pamiętaj: jeśli piszesz opowiadanie z kimś, pamiętaj, aby temu komuś nie robić krzywdy, ani tym bardziej go nie zabijać. Potwory mogą zadawać obrażenia dowolnemu z uczestników, ale nie mogą go zabijać.
- Pamiętaj! Możesz wymyślać jakie tylko chcesz zagadki i potwory, ale wszystko ma być związane z Egiptem!

  

Event trwa do 5 listopada.
Mam nadzieję, że dużo osób weźmie udział w evencie. Miłej zabawy!

 Event wykonany przez Emerald 

Od Emerald C.D. Roxi

Nigdy nie lubiłam mglistych ranków, które nastawały zaraz po deszczu, bo zawsze towarzyszyły im mokre łapy od porannej rosy, chłód i wilgoć w powietrzu. Kiedy nastawał taki mglisty poranek pozostawałam w swojej jaskini i czytałam zwykle księgi.
Tak też było dzisiaj.
- Emerald? - w wejściu do jaskini zobaczyłam Roxi, a za nią Kery. 
- słucham? Coś nie tak? - westchnęłam i trzasnęłam okładką zamykając książkę. - obie niedawno dołączyłyście, to wiem. Co się stało? 

<Roxi? Kery?

Od Interlunar - Akcja Reakcja


Skok, bieg, unik, dalszy pościg, szybki zwrot, atak. Nieudany, ale mniejsza. Dalszy pościg.

Od około pół godziny ścigałam... lisa. Przyznam iż mnie nieco zaintrygował. Jak? Już opowiadam... piłam sobie wodę z rzeczki, gdy nagle zauważyłam że po drugiej stronie rzeki siedzi... lis. Taki pospolity rudy lis. Jednakże... nie bał się mnie i do tego biła od niego taka dziwna aura. Przekrzywiłam łeb na lewą stronę, on zaś w odpowiedzi zaczął biec. I tak się zaczął nieskończony pościg.
Sama nie wiem co ja bym zrobiła gdybym go w końcu złapała. No ale... wpierw trzeba go złapać... a ten zaś biegł tak jakby nie tracił sił. Niczym zjawa, z wielką zwinnością omijał drzewa. Chwilami miałam dziwne złudzenie że szepce mi: "Akcja, reakcja" i jakby jego chichot. Im dłużej biegłam tym większe miałam złudzenie że on jakby jaśnieje pośród cieni drzew. Ale to pewnie przez jego ogniste futro. A może przez równie ognisty zachód słońca? Nie znam na to odpowiedzi...
Wtem jakby z podziemia przecina mi drogę czarny wilk z białymi skrzydłami jednocześnie zasłaniając mi lisa. Moje skupienie znikło w ułamku sekundy. Zszokowana niczym taran uderzyłam w bok wilka(a raczej w jego złożone skrzydło). Przewrócił się, a ja się przez niego przeturlałam. Czułam przy tym jego kości które były pod skórą*

< Cheroon? ^^ Natchnienie miałam. XD >
*Jak nie jest się zbyt spasionym(takim w sam raz) to zawsze się czuje pod skórą np. kręgi kręgosłupa.I do tego siła rozpędu... w nie sposób nie poczuć. xd

Od Matt'a c.d Ericki

Biegliśmy jak oszalali. Sypki piach osuwał mi się spod łap, gdy biegliśmy pomiędzy wydmami. Drzewa zaczęły rosnąć. Jeszcze...tylko trochę. Oboje wsunęliśmy się w gęstwinę w tym samym momencie. Albo ktoś jednak wygrał, tylko brakowało nam sędzi. Upadłem ze śmiechem na podłogę sapiąc powoli. Gdy jednak wyczułem coś co nie pasowało do lasu. Poczułem sól. Spojrzałem na Ericę. Ona też to zauważyła. Właśnie staliśmy na niskim klifie wyżłobionym przez błękitne morze. W oddali widać było nawet tropikalne wyspy.
- Nigdy tu nie byłem...wyszeptałem do siebie.
- No to mamy co ziwedzać. Erica odrzekła tylko i ruszyła w dół klifu.
(Erica?)

poniedziałek, 13 października 2014

REWOLUCJA

Jak już zapewne zauważyliście Glimmer robi rewolucję w watasze xD. Oto krótkie streszczenie zmian, które nastąpiły lub mają nastąpić:
* Grafika
* Upomnienia i pochwały
* Usunięcie nieaktywnych wilków
* Kontrola jakości opowiadań (KLIK)
~Glimmer

niedziela, 12 października 2014

Od Ericki c.d Matt'a

- Witaj - ukłoniłam się okazując alfie szaunek. - Czy mogę dołączyć?
Alfa odgarnęła grywkę opadającą jej na oczy, uśmiechnęła się i powiedziała:
- Oczywiście. Jestem Emerald. Matt? Czy mógłbyś oprowadzić, naszą nową członknię?
Matt, skinął ochoczo głową i zwrócił się do mnie:
- Chodź, Erica. Pokażę ci tereny.
Ruszyłam za brązowym basiorem. Kilka razy odwróciłam się za siebie, spoglądając na Emerald, która szepce coś do innego basiora. Wreszcie spojrzałam na Matt'a i zapytałam:
- Gdzie idziemy, Matt?
- A... niespodzianka - odparł tajemniczo basior.
Zmarszczyłam brwi, ale wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej. Po kilkunastu metrach, postawiłam łapę na złotym, miękkim piasku. Rozejrzałam się dookoła, i spojrzałam na Matt'a.
- Co to za miejsce? - spytałam.
- Złota Dolina - odparł Matt - Fajne miejsce, no nie?
- Tak. Bardzo fajne.
Ruszyliśmy przez piach. Rozglądałam się dookoła, chociaż wilu nowych rzeczy nie zobaczyłam. Gdy dojrzałam drzewa, czyhające na horyzoncie, puściłam się biegiem, wołając:
- Kto pierwszy!
Matt, szybko mnie dogonił, ale przyśpieszyłam. Kiedy się zrównaliśmy, spojrzałam na basiora. Uśmiechnęłam się i jeszcze bardziej przyśpieszyłam. Bieg trwał dobre dziesięć minut. Jeszcze dwadzieścia metrów, dzisięć...

<Matt? Kto wygrał?>

Od Roxi C.D. Kery

Biegałam po łące, Węszyłam za pożywieniem. Zmęczyłam się więc poszłam się napić wody w górskiego strumienia. Kiedy wychyliłam pysk zza drzew ujrzałam waderę z białą sierścią. To nie była wadera z okolicy. Użyłam mocy. Zaczęłam czytać w jej myślach: "Jak ona tak mogła! Przecież to moja matka!" usłyszałam. Podeszłam do brzegu i zaczęłam pić wodę. Wadera przestraszyła się i odskoczyła na bok..
- Spokojnie, nie jestem wrogiem - powiedziałam 
- Tak? To dobrze.- powiedziała - Jestem Kery. - dodała
- Roxi. - odparłam - Skąd jesteś? - zapytałam
- Kiedyś należałam do Watahy Opadłych Liści. - powiedziała jakby ze smutkiem
- Opadłych Liści?! - zapytałam ze zdziwieniem.
- Tak. Dlaczego tak się dziwisz? - zapytała z zaciekawieniem 
Nie odpowiedziałam nic tylko szybko prze teleportowałam się na drugi koniec potoku.
- Kojarzysz watahę Białych Kłów ? - zapytałam 
-Tak...-powiedziała po chwili 
-Przez twoją watahę musiałam uciekać z doliny.-powiedziałam już jakby ze spokojem 
- Nie tylko ty! - Moja własna matka mnie wygnała! - krzyknęła ze łzami w oczach.
- Dlaczego? - zapytałam ze współczuciem
- Bo twoja wataha wygrała! Moja matka obwinia mnie za to! - krzyknęła 
- Wygrała? - zapytałam ze zdziwieniem 
- Tak wygrała. - powiedziała
-Chodź, zaprowadzę cię do alfy.

<Eme?>

Od Matta c.d Ericki

No i tak szliśmy przez watahę by poszukać alfy. Tak naprawdę nie musieliśmy szukać długo, bo zaraz po naszym spotkaniu rozniósł się wrzask. To brzmiało jak Emerald.
- Oj... wyszeptałem do Ericki i pobiegłem w gąszcza. Eme stała na polanie razem z jakimś innym wilkiem. Nie wyglądało to na zwyczajną rozmowę. Alfa darła się na nowego i obrzucała go słowami jakie tylko znalazły się jej na języku. To była nasza Emerald'owa Furia. Ten ktoś musiał ją dość ostro wkurzyć. Gdy rozgniewasz Eme...ojojoj...miło było cię znać!
Wadera na koniec pchnęła wilka prosto na gładką skałę i dodała lekkiego kopniaka by się uciszył. I tak już za dużo powiedział. Rozkazała by go stąd  zabrać. Dwa inne basiory wyrwały się z grupki gapiów i przeniosły pół przytomnego wilka byle jak najdalej od Watahy. Wszyscy bali się cokolwiek szepnąć, a nawet spojrzeć Alfie w oczy. Ale ja musiałem się odezwać, (O bosz...dlaczego JA!)
-Em...Coś nie tak? Starałem się jak najostrożniej dobierać słowa.
-Co...aj, to nic takiego. Wiesz jacy potrafią być niektórzy...nowi.  Wadera wytarła twarz łapą i zamrugała powiekami. Tak. Wróciła nasza dawana spokojna Emerald.
- No tak. Przejdę do konkretów. Spojrzałem za siebie. To jest Erica. Chciała by dołączyć.
(Erica? Emerald?)

Powitajmy WildFire!

Imię: WildFire
Wiek: 3,2
Płeć:Wadera
Moce:Uzdrawianie,Tajna magia ognia
Rasa:Ognisty Wilk
Charakter: Miła,opiekuńcza,lubi szczenięta(sama chciałaby mieć własne),nieraz szalona,nieraz pomysłowa a nie raz ponura
Partner: ----
Zauroczenie:Matt 
Potomstwo: ----
Hierarchia: Omega
Specjalizacja: Uzdrowicielka
Właściciel postaci: love wolf

Od Roxi

 Biegnę. Rana krwawi, ale wiem że jeśli się zatrzymam mogę nie przeżyć. Staję. Wilki są coraz bliżej. Używam mocy, słyszę ich myśli. tracą mój trop.Odpoczywam po czym teleportuję się w stronę potoku. Znów używam mocy, ale tym razem słyszę myśli przyjazne i ciepłe. Biegnę w ich stronę. Skaczę przez ogromną kłodę i ląduję na polance. Było tam dużo bawiących i odpoczywających wilków. Stoję speszona na środku polanki otoczona nieznaną mi watahą. "Nie bój się" słyszę w myślach. Te słowa pochodziły od wadery z niebieskim językiem i oczami. Rozglądam się. Widzę wpatrujące się we mnie wilki. Tylko jeden wilk nie zwrócił na mnie uwagi. Wilk z czarnymi skrzydłami wygląda znajomo. Nie...to nie może być on.
 -Cheroon? - pytam ze zdziwieniem
 Basior spojrzał na mnie, po czym opuścił wzrok.

 <Cheroon?>

sobota, 11 października 2014

Od Emerald C.D Cheroona

- musimy w końcu dotrzeć na punkt widokowy. - westchnęłam. - tam zostaniemy, napewno nie będziemy chcieli szybko wracać po tak długiej wędrówce.
- no to na co czekamy? - zapytał z największym entuzjazmem jaki mógł z siebie wykrzesać. Przewróciłam oczami i bez słowa wstałam, zakryłam się skórą i rzwawo ruszyłam dobrze mi znaną drogą, chociaż niewidoczną wśród ogromnej warstwy śniegu.
Droga prowadziła najpierw przez wybrzeże zamarzniętej rzeki, następnie przez las świerków, na koniec stromymi górami, a wycieczka ciągnęła się godzinami. My natomiast nie raczyliśmy się zatrzymywać chodź na sekundę.
- Już nie długo, zaraz będziemy... - dyszałam z trudem stawiając łapy na stromych skałach wystających z ziemi.
- Może się jednak zatrzymamy?
- Nie! Zaraz będziemy na górze, naprawdę. - odparłam. Szybko rzuciłam wzrokiem na czubek szczytu, który był już bardzo blisko.

<Cheroon?>

Od Cheroona C.D. Emerald

Wstałem, wiał lekki wiatr. Wadera spała na plecach, wyglądała tak śmiesznie, że się śmiać zacząłem. Obudzona moim śmiechem Eme wstała.
- Co się śmiejesz?- powiedziała zdezorientowana.
- Nic, nic...- powoli się opanowywałem. Siadłem i począłem patrzeć gdzieś w dal. Wadera poszła gdzieś, szybko podbiegłem do niej. 
- Idziemy coś zjeść?- zapytałem tłumiąc burczenie w brzuchu. Wadera pokiwała głową. Upolowaliśmy pęknę dwie sarny. 
- Gdzie teraz idziemy?- zapytałem żując mięso.

<Emerald? Sorry, że tak krótko >,< >

Kirito zostaje wygnany z watahy

Zachowanie Kirito prekracza wszelkie granice nie przestrzegania zasad. Niestety, ale muszę to powiedzieć: Kirito zostaje wydalony z watahy.
Oto jego ostatnie opowiadanie, na które proszę nie odpowiadać, jednak wstawiam je, aby rozwiało wszelkie wątpliwości co do mojej decyzji.
~Emerald
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-ja na ciebie naskakuję,to ty na mnie naskakujesz!,ja próbuję z tobą pokojowo a ty jak wściekła żmija kąsasz mnie!-syknąłem-i po drugie nie musisz mówić prawdy bez potrzeby bo jeszcze tym możesz kogoś urazić-wyszczerzyłem zęby ze złości-i po czwarte nie będę szanował kogoś kogo nie szanuje i mnie,tutaj wszyscy są równi czy jesteś alfą czy nie,wiesz co nie chce mi się z tobą rozmawiać bo tracę tylko czas!
Alfa tym razem nic nie odpowiedziała tylko stała wryta w ziemię
i patrzyła się na mnie zdziwiona,odszedłem i znalazłem sobie fajną jaskinię i w niej zamieszkałem,od czasu do czasu robiłem wpady do miasta po coś słodkiego,większość czasu spędzam w jaskini a nieraz stałem na górce i obserwowałem piękne wadery,nawet jedna mnie zauważyła i zawołała

<Jakaś wadera? oj Emerald po co te nerwy,podroczyć się nie mogę XD>