Spacerowałam po wyschniętym korycie rzeki. Wyschnięte kawałki ziemi
chrzęszczały pod moimi łapami. Niebo było dzisiaj bezchmurne i tylko
kilka sokołów wirowało nad stepowym krajobrazem. Roślin prawie nie było,
tylko kilka kępek traw zżółkniałych od słońca. Westchnęłam z upału i
zaczęłam wspinać się ku górze. Moje pazury zahaczyły o chropowaty brzeg
rzeki i już stałam na krawędzi rowu. Usłyszałam grom gdzieś na niebie.
- No wreszcie będzie padać..przeleciało mi przez myśl, lecz już po
chwili coś świsnęło mi nad głową. Wielka plama na niebie
przeszywała powietrze, zmierzając w stronę ośnieżonych gór. Najpierw
byłam zafascynowana jego szybkością, a dopiero po chwili otrząsnęłam się
i pobiegłam w jego kierunku.
Droga wiodła poprzez bezkresne pola wysokich traw i niskich cierni. Plama na niebie gdzieś znikła. Wodziłam wzrokiem po polanie i nagłe usłyszałam szelest chwastów. Momentalnie położyłam uszy po głowie i zaczęłam się skradać. Chwast znajdowały się za czarnym głazem. Powoli przygotowałam się do skoku, lecz ktoś za skałą był szybszy. Coś spadło na mnie i wytrąciło mnie z równowagi.
- Nieładnie się tak skradać. Odrzekła postać nade mną.
- Nieładnie se tak skakać na innych. Fuknęłam i podniosłam się z ziemi.
-Ty też chciałaś to zrobić!!
- Zmieńmy lepiej temat- Spojrzałam w twarz wilkowi.- Jestem Rabbiata. Ale mów mi Ruby.
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz