wtorek, 28 października 2014

Od Interlunar - Event cz. 2

Impulsowo otworzyłam oczy. Siedziałam pod ścianą... jedną z czterech które zbiegały się gdzieś wysoko, byłam zapewne we wnętrzu jednej z tyh piramid które widziałam na zewnątrz. Spokojnie rozejrzałam się wokół. Wzdłuż ścian stało dużo postaci, większość z nich to były duchy. Zapewne te same co wcześniej skoczyły w ogień. Tylko, że ja nie skoczyłam w ogień. Ogień skoczył.. we mnie? Dziwnie brzmi jak to się mówi, a jeszcze dziwniej to brzmi w myślach. Wracając do tematu – wszyscy wpatrywali się w środek ogromnego pomieszczenia, gdzie toczyła się walka dwóch duchów. Chyba polegało to na tym że ten który wygrywa przechodzi dalej. Dalej? Tylko gdzie? Tu nigdzie nie ma żadnych drzwi ani nic w tym stylu. Z drugiej strony... co to za przeszkoda dla ducha?
Panowała niczym nie zmącona cisza. Było tak idealnie.. że aż chwilami miałam wrażenie że mój oddech burzy tą piękną atmosferę doniosłości. Wpatrywałam się w kolejną parę rozpoczynającą pojedynek. Sadzę... iż to rozgryzłam. Była to chyba walka psychiczna. Bo po kilku minutach mierzenia się wzrokiem jeden z duchów zaczynał się szamotać bezradnie, rzucając się na tego drugiego, którego to nie ruszało – może dlatego jak myślałam że to walka... w ręcz(czy jakkolwiek się to pisze)?
Poczułam dziwne ciepło po mojej prawej. Spojrzałam kątem oka. Jak pewnie się spodziewacie był to ten sam lis, tylko że już ni płoną. Mimo wszystko i tak emitował ogromnym ciepłem, dziwne. Stał i z przekrzywioną głową wpatrywał się we mnie z wyrzutami, jak mało dziecko „Czemu się ze mną nie pobawisz?”. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Ten zaś w odpowiedzi przechylił łeb i ruszył truchtem przed siebie, przechodzą obok mnie. Przyglądałam mu się uważnie, aż w końcu gdy wykonał jakieś 10 – 5 metrów ruszyłam za nim. Nadal miał przechylony łeb. 
Po chwili dotarliśmy... do czegoś wykutego z kamienia, jakby dużego 'stopnia' z ludzkiego świata. Leżał na nim, na grzbiecie gepard odsłaniając swe dosłownie srebrne podbrzusze, zwisając głową bezwładnie w dół. To nie był zwyczajny gepard. Jego futro złote - z koloru, jak i zapewne naprawdę z złota, gdyż nie przypominało normalnej sierści, tak jak zresztą jego srebrna część „garderoby” - jaśniało w półmroku. Cętki... zamiast ich miał skarabeusze(tej samej wielkości i koloru co cętki zwykłego geparda). Jego oczy były zamknięte, a jedyne co wskazywało na to że żyje to ruchy jego czarnego nosa(wiecie o mi chodzi? xd).
- Słucham drogie panie... - Zachichotał gepard irytującym głosem.
Panie? Liczba mnoga... czyli ten lis to lisica? Spojrzałam pytająco na lisicę.
- Bilet w jedną stronę poproszę. - Oznajmiła do geparda. Dopiero po raz drugi usłyszałam jej głos, który brzmiał teraz naturalnie, a nawet z nutką radości.
Wiem, wiem. Egipt to cywilizacja ludzka, piramidy PODOBNO zbudowali ludzie... ale bilety? Może to szyfr? Albo tak coś nazywają?
- Normalny, poziom rozszerzony, czy ulgowy? - Zapytał gepard otwierając leniwie błękitne oczy, lecz nie ruszając się z miejsca.
Lisica zmierzyła mnie wzrokiem mówiąc.
- Normalny, nie przeceniajmy się, czyż nie?
Nie odpowiedziałam.
- Jedno.. czy dwoje. - Spytał duży kot.
- Jeden czy dwa... - Poprawiła ja ruda postać.
- Zamknij się Progeny(czyt.: prodżeny... czy jakoś tak). - Syknął przewracając się na bok a następnie wdzięcznie wstając z dumnie podnoszoną głową patrząc na nas z góry. - JEDNO CZY DWA?
- Nie strzęp języka. - Mówiła już bardziej melancholijnie. - Jeden.
- Ładne imię... Progeny...? - Zdziwiłam się... takie imię?
- Wynik, Rezultat, Skutek, tak też możesz się do mnie zwracać. - Tłumaczyła lisica.
Przepraszam bardzo.. ale to jest jakaś paranoja.
Odwróciłam wzrok od Progeny(nie pro geny XD) i spojrzałam na geparda. Nie dało się nie zauważyć jak jednej z jego "cętek" 'wyskakuje' czarny skarabeusz. Stoczył się na podłogę i do mnie podszedł. Wszedł po mojej łapie, nie protestowałam. Po chwili jednak poczułam przenikliwy ból, jakby ktoś wrastał mi się w skórę u szyi. Chciałam jakkolwiek zobaczyć co się dzieje, ale było to w takim miejscu że trudno było dostrzec cokolwiek.
- Kolejna wycieczka? - Stanęła przede mną lisica.
Schyliłam łeb, który zdawał się przybierać na wadze i spojrzałam na nią z litością.
- Kieruj się tam, gdzie zawsze wiadomo z kim masz do czynienia. - Oznajmiła po czym znów zapłonęła ogniem.
Tym razem nie skakała... po prostu podeszła. Tym razem poczułam chłód... który przenikał aż do kości.
- Znajdź go... i przeprowadź na prawidłową drogę... - Szepnęła.
Film znów mi się urwał.

< C.D.N. >

poniedziałek, 27 października 2014

Od Roxi C.D. Cheroon'a

- Widziałaś jak uciekali?! - krzykną triumfalnie Cheroon.
- Tak.. - powiedziałam
Po całej akcji wróciliśmy do stada. Kilka wilków po zobaczeniu naszych zadrapań pytało co się stało.  Oczywiście nie obeszło się bez gratulacji. 
Następnego dnia miały być moje 7 urodziny. Postanowiłam zaprosić wszystkie wilki z watahy.  Poroznosiłam zaproszenia wilkom i poprosiłam Cheroona o pomoc. Pomógł mi urządzić jaskinię i upolować zwierzynę. Po przybyciu watahy zaczęło się składanie życzeń, otwieranie prezentów i żarty o tym że jestem stara. Prezenty były różne. Nie które mniej się mi podobały, niektóre bardziej, ale prezent od Cheroona był najpiękniejszy. Po otwarciu pudełka ujrzałam ramkę w kształcie serduszka zrobioną z patyków. W środku był nasz portret i napis "przyjaciele".

 <Cheroon? nie mam weny.. zniszczę cię>

Od Cheroon'a C.D. Charli

- Cheroon.- po moim pysku przebiegł cień uśmiechu.
- Nowa jestem.-
- Mogłem się domyślić, nigdy przedtem Cię nie widziałem.- usiadłem.
- Mógłbyś mnie oprowadzić?- zapytała przerywając cisze.
- No mógłbym, mógłbym.- powiedziałem, ociężale wstając. Ruszyłem przed siebie, a wadera zrównała ze mną kroku.
- Lepiej jakbyś zobaczyła watahe z lotu ptaka, ale Ty przecież nie masz skrzydeł.- uśmiechnąłem się kwaśno.

<Charli? Smutno mi się zrobiło, że nikt Ci nie odpisuje. XD >

sobota, 25 października 2014

Od Charli

Nowa wataha,
nowe otoczenie,
nowe wilki...
Ciężko będzie się przyzwyczaić, ale cóż, dam radę.
Nie poddam się, nie będę inna.
Jest tu przytulnie, nie powiem.
Dobra nie będę się nad sobą żalić, idę kogoś poznać.
Wybrałam się do lasu i otóż to spotkałam kogoś.
Podeszłam i przedstawiłam się:
-Hej. Jestem Charli, ale mów na mnie Char. A ty? -

<ktoś cd?>

piątek, 24 października 2014

Od Cheroon'a Do Roxi

Mój przeciwnik był, naprawdę wagi ciężkiej. Nikt i nic temu nie zaprzeczy. Lecz bez rozumku ta siła niebyła pożyteczna. Po prostu drapał mnie na ślepo.
- Tylko na tyle Cię stać.- zaśmiałem się. Rozłożyłem skrzydła i zrobiłem duży wiatr, który basiora odepchnął, i przez to wpadł na drzewo. Roxi nie gorzej radziła sobie. Widać było, że wygrywała. Po chwili wadera, z którą walczyła Roxi skuliła ogon i odbiegła ze swoim znajomym.
- Zniszczyliśmy przeciwników.- zaśmiałem się.
- Dokładnie!- po pysku wadery też przeleciał uśmiech.
- Dawna grupa znowu razem!- krzyknąłem.

< Roxi? Czemu chciałaś mnie zniszczyć? :< >

Od Cheroon'a Do Marphvesa

- Cheroon.- podałem łapę, która zaraz znalazła się w uścisku Marphvesa - Bardzo oryginalne imię.- uśmiechnąłem się. Basior skiną łbem.
- No to idź poluj, zobaczę jak wykonujesz tą czynność.- usiadłem.
- Wiesz, może kiedy indziej.- chrząknął.
- Oj nie zniechęcaj się.- przekręciłem łeb trochę w prawo. Marphves powoli poszedł upolować wapiti. Ruchami łapy chciałem go do tego zachęcić. Znikną gdzieś po chwili, w gąszczu drzew, lecz nie na długo. Targał za sobą dosyć dorodnego jelenia.
- Widzisz? Może ten dzień nie będzie taki zły.- zaśmiałem się. Wilk zaczął konsumować swoją zdobycz. Widać było, że naprawdę zgłodniał. Jadł to z taką prędkością, w mniej niż pięć minut uwiną się z nią. Wstałem i rozciągnąłem się, słysząc strzykanie moich kości w karku. Otrzepałem się jeszcze ze ściółki.
- Może jak zjesz, to może wybierzemy się na spacer? Dawno nie rozglądałem się po okolicy.-westchnąłem.

< Marphves? Też nie umiem pisać dużo c;>

Od Emerald C.D. Swiftkill

- miejsce? - spojrzałam na nią pytająco. 
- dla mnie, w końcu jestem demonem.
- nie rozumiem, czy to takie ważne, że potrafisz się zmieniać w demona? - warknęłam. - to nic nie zmienia, możesz być nawet jakimś aniołkiem, ale i tak do nas możesz dołączyć. Jestem tolerancyjna. Z demonami nie spotykam się pierwszy raz, zwłaszcza, że sama nim jestem. - westchnęłam.
- jesteś demonem? - spytała z niedowierzaniem.
- matko Boska, TAK! - wywróciłam oczami. - chcesz coś jeszcze wiedzieć? Jakieś pytania?
- mam na imię Swiftkill - odparła.
- oo, no tak, Swiftkill. Zapomniałam się o to spytać. 

<Swiftkill?>

Od Swiftkill

Szłam wściekła po świecie. Przed chwilą zostałam wyrzucona z watahy za zmienienie się w demona i zdenerwowanie alfy. Zaczęłam biec, a moje zielone paski na pysku zaczęły płonąć. Zmieniłam się w rządną zemsty wilczyce. Biegłam bardzo szybko. Nagle znalazłam się na polanie. Zobaczyłam tam wilczyce. Zmieniłam się w wilka. Nie chciałam denerwować też alfy tej watahy. Postanowiłam się opanować. Powoli podeszłam do wilków. 
 -Wyglądasz na alfe tej pięknej watahy.- wypaliłam gdy do niej podeszłam. 
 -I nią jestem, nazywam się Emerald- powiedziała
 - Nie przeszkadzałby Ci demon na terenach twej watahy?- zapytałam 
 - Nie przeszkadzają m demony- powiedziała
 - A znajdzie się miejsce w watasze???- zapytałam

 <Emerald???>

czwartek, 23 października 2014

Od Emerald C.D. Marphvesa

- czekaj... Co? Tak po prostu opuszczasz ten temat? Jestem demonem, a ty tak po prostu to ignorujesz? Siedziałeś sobie na polanie a ja zaczęłam czytać ci w myślach, i nie wiem, co mnie naszło, żeby ci to zdradzić. Mało kto jest demonem, ale skoro ty nim jesteś, to chyba mogę ci to powiedzieć, prawda? - zaczęłam się powoli jąkać. Marphves skierował wzrok gdzieś na ziemię.
- no... Tak. - burknął.
- no to chodź. - westchnęłam. - najpierw pokażę ci gdzie jesteśmy. O matko, naprawdę muszę ci wszystko opowiadać? Nie ważne. - potrząsnęłam głową. - jesteśmy na polanie dzielącą Świetlny Las i Magic Forest. Przed nami widać daleko śnieżne góry, a za nami jest Złota Dolina, tylko, że jej na razie nie widać, las ją zasłania. To właściwie tyle. Wiele naszych terenów jest jeszcze nie nazwanych.


<Marphves? Sorry, że tak długo musiałeś czekać i krótkie opowiadanie>

Od Cheroona C.D. Emerald - Event cz. 3

- Musimy przejść obok niego jak najciszej.- szepnęła Emerald. Ja usiadłem przy ścianie, "przytulając" ją i to dosłownie. Wadera pociągnęła mnie, lecz ja siedziałem niewzruszony. 
- No chodź.- szepnęła zdenerwowana. 
- Siadaj.- popatrzyłem na nią i znów zamknąłem oczy. Emerald widocznie od niechcenia usiadła, gdyż słyszałem wielkie wzdychnięcie. Nastała grobowa cisza, w której można było usłyszeć tajemnicze szepty. Otworzyłem na chwilę oczy, gryf zmierzał tam skąd przyszliśmy. Wtem staną i zaczął strzyc uszami. Emerald wstała powoli i zaczęła iść najciszej jak mogła na przód, ja zrobiłem to samo. Gryf odwrócił się w naszą stronę. Wszystko na chwilę zamarło. Jednak nic się nie stało, poszedł dalej. Odetchnęliśmy z ulgą i poszliśmy dalej.
- Masz poczytaj sobie.- uśmiechnąłem się pokazując hieroglify na ścianie - Ja pójdę zobaczyć co jest dalej.-
Wadera poczęła coś czytać, ja pobiegłem dalej. dobiegłem do ściany która kończyła korytarz. Najnormalniej w świecie był to ślepy zaułek. Emerald przybiegła.
- Gdybyś poczekał tam na mnie, wiedział byś, że to zła droga.- powiedziała dysząc.
- Co Ty biegłaś? Myślałem, że od myślenia się tak nie zmęczysz.- zaśmiałem się. Po chwili jednak nie było do śmiech, widać było jak daleko piasek brną w tą stronę. Otworzyłem szeroko oczy.
- Nie chcę umierać w tak młodym wieku.- zatrząsłem się.
- Cicho bądź!- zdenerwowała się wadera. Złapała się pochodni która była tam przyczepiona. Okazała się ona dźwignią. Pod naszymi łapami zatrzęsła się ziemia i zaczęła opadać. Co było gorsze: 
1. Zasypanie przez piasek?
2. Spadnięcie do niewiadomej, ciemnej dziury?
Ja wybrałem to drugie. Pociągnąłem waderę i spadaliśmy przez parę minut. Trafiliśmy na coś miękkiego. 
- No wstawaj, idziemy dalej.- powiedziała Eme.
- Już już.- wstałem i otrzepałem się z piasku. Wadera poszła przodem, ja zaś chroniłem tyły ( w nagłym przypadku xd). I znów natknęliśmy się na jakieś hieroglify.
- Mogła być mnie nauczyć czytać hieroglify?-
- Muszę.- jęknęła. 
- Nie, ale tak bardzo i ładnie Cię proszę.- uśmiechnąłem się.

< Emerald? Ja nie umiem pisać długich opowiadań >.< Przepraszam... >

Od Marphvesa

Wstaje kolejny żmudny dzień. Człapie po lesie, co sprawiło, że wyniki mojego ''polowania'' nie były za dobre.
- Rusz dupę, i skróć życie tego jelenia- Burknąłem sam do siebie, oddając skok, wprost na dorodnego samca
 Skok był dość niefortunny, bo oprócz upadku na jelenia, który zerwał się urażony i oddalił się od tajemniczego prześladowcy, potrąciłem pewnego basiora, który dziwił się, (oprócz tego, że nie potrafię panować nad koniczynami, które latają gdzie popadnie) że ''nawet nawet jelenia złapać nie potrafię.
- Gdyby jakiś wilk stał obok jelenia bezczynnie, najprawdopodobnie oszukiwał na testach sprawnościowch, (jeśli owe testy się odbywały) ponieważ nie wierzę, że zdałeś z wynikiem pozytywnym na łowcę, lub przynajmniej wojownika!
Basior, gdyby był człowiekiem, najprawdopodobnie zaczerwienił się, lub po prostu nie rozróżniam mimiki twarzy u wilków.
- A ty? Jeśli jesteś łowcą, od tego momentu będę spoglądał na ciebie przez przymrużone oko, bo bynajmniej nie chce mi się oglądać twoich baletów podczas polowań!
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- W ogóle, to jestem Marphves

(Cheroon? Mówiłem Ci, żebyś nie liczył się z długimi opowiadaniami  ^^)

środa, 22 października 2014



Imię: Aria
Wiek: 4 lata
Płeć: Wadera
Moce: Rentgen w oczach - otóż, ta zdolność daje możliwość widzenia przez ściany, drzewa i inne obiekty stojące na przeszkodzie i zasłaniające widok, co sprawia, że nic nie umknie oczom Arii. Przewidywanie przyszłości - co się z tym wiąże? Silne bóle głowy i prorocze wizje. Co prawda nie zawsze są trafne i udaje zobaczyć się wszystko, ponieważ działanie tej mocy da sie w pewien sposób zakłócić...
Rasa: Wilk śniegu
Charakter: Jeżeli chodzi o mnie, to od szczeniaka nie byłam zbyt towarzyska. Zawsze chodziłam własnymi ścieżkami, zdala od innych wilków. Kiedy byłam w wieku nastoletnim, znalazłam przyjaciela, którego traktowałam jak brata i zaczęłam na nowo kochać świat. Niestety wszystko się zepsuło i moje serce zaczęło okrywać się chłodem. Nie lubię zatłoczonych miejsc, czy też dużych grup. Mimo wszystko, moje zachowanie wcale nie wskazuje na to, że nie chcę mieć przyjaciół, ani innych bliższych kontaktów. Poza tym uwielbiam spacery i leniuszkowanie w świetle promieni słonecznych. Resztę warstw mojego charakteru odkryj sam.
Partner: Czas pokaże...
Potomstwo: Brak
Hierarchia: Omega
Specjalizacja: Łowca
Właściciel postaci: nateczka11


Imię: Swiftkill
Wiek: 2 lata
Płeć: wadera
Moce: 
-zmienia się demona
- sprawia komuś ból swoimi myślami
Rasa: wilk demon
Charakter: Swiftkill jest dosyć wybuchowa. Łatwo ją zdenerwować. Jest typową sakotnczką. Nie lubi, gdy ktoś jej przeszkadza. Dlatego, że jest demonem jest bardzo mściwa.
Partner: Może kiedyś spotka demona swoich marzeń
Zauroczenie: A gdzie znajdzie demona
Potomstwo: nigdy
Hierarchia: Omega
Specjalizacja: wojownik
Właściciel: Kochmanka

 Imię: Charli (najczęściej mówią na nią Char)
 Wiek: 3 lata 
 Płeć: Wadera
 Moce: Teleportacja, panuje nad słońcem, księżycem i gwiazdami
 Rasa: Wilk ciał niebieskich
 Charakter: Przyjacielska, miła, pomocna, czasem zadziorna, lubi pożartować, podróżniczka, lekko ufna, romantyczna, odważna, pewna siebie, dąży do celu
 Partner: Brak
 Zauroczenie: Kirito
 Potomstwo: Brak
 Hierarchia: Omega
 Specjalizacja: Wojownik
 Właściciel postaci: ♥ Kolorowcia ♥
 

Podziękowania od Emerald

Przede wszystkim BARDZO dziękuję naszemu nowemu Marohesowi, który tak ładnie mi złożył życzenia i wykonał (chyba XD) ten śliczny obrazek z jakże smutną mua siedzącą na fotelu. Zastanawiam się, jak mogłeś czytać bloga od dłuższego czasu, skoro dopiero niedawno dołączyłeś? A może jesteś jakimś szpiegiem? 
Najgorsze scenariusze Emerald xd
Jeszcze raz OGROMNE podziękowania dla Ciebie, ponieważ jako jedyny mi złożyłeś mi życzenia w watsze i w znaj na Hwr... 
Ważne, że w realu świetnie spędziłam urodziny. 

~Wasza alfa, Emerald

Happy brithday!

Nie wiem, czy wiecie, ale jedna z alf- mianowicie Emerald, ma urodziny. Tak, wiem, zachowuję się jak lizus, który dopiero co dołączył do watahy, ale chcę jej pogratulować i złożyć ten oto skromny podarunek :3 Skąd o tym wiem? Wystarczyło śledzić bloga od dłuższego czasu(a przede wszystkim ''skromny druczek Emerald'' XD)

***********


Szczęścia,
 zdrowia,
 WENY...
A le przede wszystkim,
powodzenia z dalszym prowadzeniem WBO!

~Podwładny,
Marphves

PS. Tak, zapewne zaczną lecieć komentarze ''Ledwo co się do autorów dostał, a już pakuje się w nie swoje sprawy!'', ''Lizus się odezwał'' itp. (:




wtorek, 21 października 2014

Od Marphvesa

Siedziałem zrezygnowany. Obawiałem się, że stanę się pośmiewiskiem, gdy powiem ''Hej, a wiecie, że jestem demonem?''. Milczałem. Dopiero po chwili zauważyłem, że stoi nade mną wadera.
- Choć- powiedziała chłodno- Coś ci zdradzę...
Ruszyłem za nią. 
- Też jest demonem- powiedziała z krzywym uśmiechem
Patrzyłem na nią po części z uwielbieniem, a po części zimnym wzrokiem,  by zachować moją powagę.
- Boże! Morda ci się skuła,czy co?!- krzyknęła już lekko poirytowana
- Nie. Co ty byś powiedziała, gdyby ktoś powiedział Ci nagle '' Och wiesz też jestem...''- Tu przerwałem- Jak się nazywasz?
- Emerald. Alfa, Emerald
- Oh, a więc gdzie moje maniery...- Powiedziałem, wykonując niezgrabny ruch głową, który wywołał napady śmiechu u wadery.
Spojrzałem na nią wzrokiem starego dziadka, któremu właśnie ktoś odebrał laseczkę.
- A więc będziesz taka uprzejma, i oprowadzisz mnie po terenach tej jakże dziwnej watahy?

(Emerald? Tak, wiem, krótkie i nudne xd)

Madzia odcohdzi z watahy!

 
Madzia opszcza nas z powodu:
,,Słuchaj nie moge pisać bo ort. i dużo pracy na głowie sorki pa" 
Nawet po charakterze posta widać że się spieszy. 
No cóż...będziemy tęsknić :(

niedziela, 19 października 2014

Od Interlunar - Event cz. 1 (C.D. Akcja - Reakcja)


 Noc. Siedziałam na skraju Złotej Doliny. Obserwowałam niebo, gwiazdy. Starałam się nie myśleć o basiorze przez którego zgubiłam lisa(o którym głównie myślałam). Mnie i jemu nic się nie stało.
 Mój wzrok ciągle był wbity w drogę mleczną. Tyle gwiazd... tyle galaktyk... tyle przestrzeni. Jak ja bardzo chciałabym tam być. Zobaczyć to wszystko.
 Wtem, nie wiem czemu, ale spuściłam wzrok na ziemię. Wyostrzyłam wzrok, gdyż sama sobie nie wierzyłam. Czy... czy ja widziałam piramidy? Bez większego namysłu ruszyłam w stronę 'kupy cegieł'. Otaczały one wielkie ognisko, które jarzyło się czerwonym blaskiem, który o dziwo - padał nawet na najdalsze piramidy. Podbiegłam bliżej. Mogłam teraz zauważyć że ognisko otaczają czarne cienie... a raczej dusze. Co pewien czas jedna z nich wskakiwała w ogień. Stałam teraz wśród nich, oszołomiona ich dziwnym zachowaniem.
 - Akcja... - usłyszałam głos... ale go nie znałam zbytnio. - to było ich życie. Reakcja, teraz skaczą w ogień. Skutek... sama musisz to zobaczyć.
 Rozglądałam się wszędzie. Dopiero po chwili zobaczyłam... lisa. tego samego lisa którego goniłam. Teraz siedział na jednym z głazów które były ułożone wokół ogniska i się we mnie wpatrywał.
 Na początku nie miałam pojęcia co powiedzieć, ale po chwili wydusiłam z siebie:
 - Co się z nimi po tym jak skaczą w ten ogień?
 - Skutek. - Odpowiedział krótko.
 Uśmiechnął się złośliwie, a jego futro zapłonęło. Skoczył w moją stronę. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co zrobić. Zamknęłam oczy. Poczułam gorąc a następnie... kompletnie nic.

 < C.D.N. >

Od Roxi C.D. Cheroona

- Idę z tobą. - Powiedziałam i pobiegłam za nim.
Pobiegliśmy doliną do dużego lasu. Upolowaliśmy dużą sarnę.
- Brakowało mi ciebie, Roxi. - powiedział Cheroon. 
- Mi ciebie też. - odpowiedziałam. - pójdę się napić
Gdy podeszłam do strumyku napić się w krzakach dwie pary żółtych ślepi Zanim zdążyłam coś zrobić dwa basiory rzucił się na mnie. To były dwa wilki z watahy Opadłych Liści.
- Cheroon! - krzyknęłam.
Wilk jednym susem podleciał do mnie i uderzył dużego basiora przewracając go na ziemie i przygniatając go do Ziemi.
- Nie patrz mu w oczy! - krzyknęłam, rozpoznałam wilka który hipnotyzował wojowników z naszej watahy. 
Mi pozostała wadera. Nie wiedziałam jakie ma moce wiec musiałam być bardzo ostrożna. Wadera skoczyła na mnie i przygniotła mnie do ziemi tak że nie mogłam się uwolnić. Prze
teleportowałam się i uderzyłam ją w głowę łapą. Teraz ja przygniotłam ją do ziemi. Tym czasem Cheroon walczył z silnym basiorem. Wadera leżąc pod mną ( Jak to się pisze? 
poraziła mnie prądem. 

<Cheroon? >

piątek, 17 października 2014

Od Emerald C.D. Cheroona - Event cz. 4

- cykor... - mruknęłam i zamknęłam oczy wtulając się w ścianę. Cheroon usiadł obok mnie.
- ile tu będziemy siedzieć? - zapytał.
- to był twój pomysł. Sam zdecyduj. - odparłam nadal nie otwierając oczu. Cheroon zaczął stukać łapą o podłogę i gwizdać.
- idziemy, bo widzę, że raczej nie odpoczniemy.
Cheroon szybko wstał i ruszyliśmy dalej wśród korytarza, gdy nagle trafiliśmy w ślepy zaułek, w którym było mnóstwo hieroglifów.
- z... n... a...
- co ty robisz? - zapytał śledząc wzrokiem znaki.
- czytam. - westchnęłam i kontynuowałam rozszyfrowywanie, gdy nagle Cheroon oparł się o ścianę, a ta momentalnie się obróciła zabierając go na drugą stronę.
- no, idziesz? - zaśmiał się. Nacisnęłam na jeden z hieroglifów i również znalazłam się po drugiej stronie ściany.
Znaleźliśmy się w labiryncie, a po naszej prawej stronie na ścianie widniała duża pochodnia. 
- weźmiemy ją i nie rozdzielamy się, jasne? - szepnęłam i złapałam w zęby pochodnię. Cheroon tylko skinął głową i, nie wiedzieć czemu, zaczął skradać się za mną.
- lepiej uważać... - powiedział z grozą w głosie. Przewróciłam oczami i zaczęłam rozglądać się po ścianach labiryntu. Chciałam coś powiedzieć, ale z mojego pyska wydobyło się tylko warczenie, bo pochodnia uniemożliwiała mi mówienie. Dalej szłam prostą drogą, gdy nagle rozstąpiła się ona na dwie strony. Cheroon wskazywał łapą to na jedno, to na drugie przejście. Położyłam na chwilę pochodnię.
- zwariowałeś?! Wyliczanką nie wybierzesz właściwej drogi! To jakaś zagadka... - syknęłam i zaczęłam węszyć. - lewa. - powiedziałam po chwili i ruszyłam lewym przejściem.
- dlaczego?
- bo tak! - warknęłam i ponownie złapałam w zęby pochodnię. Gdy już przeszliśmy kilka kroków lewym korytarzem, przejście za nami zasypał piasek.
- już nie ma odwrotu! - jęknął melancholijnie.
- zamknij się i trzymaj pochodnię! Mówię ci, musimy być cicho. - szepnęłam. Cheroon złapał pochodnię i szedł dalej korytarzem. Znów droga rozdzieliła się na trzy korytarze, a nad nami rozbrzmiał niski głos.
- tylko kedna droga jest właściwa, dwie prowadzą do zguby! 
- słyszałeś? - szturchnęłam Cheroona. Nagle, hieroglify widoczne na ziemi zaświeciły się. Zaczęłam je czytać.
- opłaca się znać te znaczki? - zapytał Cheroon.
- owszem. - odparłam. - tu jest napisane, że właściwa droga to ta druga. - dodałam i pociągnełam go w stronę środkowego korytarza, a droga za nami zamknęła się. Korytarz zdawał się nie mieć końca, na dodatek przed nami był gryf, który... Nie miał oczu. Po prostu, miał je zaszyte. Już wiedziałam, w czym rzecz - skoro nie może widzieć, może słyszeć. Poruszał się powoli, co chwilę nastawiając uszu, więc musieliśmy poruszać się przy ścianie bezszelestnie, tak, aby nas nie spostrzegł.

<Cheroon? Pisz długie opowiadania Eventowe, bo takie powinny być XD>

Od Cheroona C.D. Roxi

- Ahhh... zapach starej watahy... wilki które znasz od szczeniaka... bliscy który cię otaczają...- westchnąłem ciężko i usiadłem.
- Co jest?- zapytała wadera też siadając. Nie odpowiedziałem, siedziałem tylko cicho wpatrzony w trawę. Wstałem i począłem iść w stronę lasu. Roxi w stała i zrównała ze mną kroku.
- Gdzie idziesz?- zapytała ciekawie.
- Na polowanie, głodny jestem.-

< Roxi? Nie mam weny xd>

Od Cheroon'a C.D. Abstraction

- Taaa...-
- No to jak jesteś nowa mogę Cię oprowadzić.- zaproponowałem.
- Dobra.- rzekła wstając. Ruszyłem w stronę lasu.
- Wiesz moglibyśmy coś zjeść.- stanęła. Skręciłem w stronę głębszego lasu.
- To idź sobie poluj.- powiedziałem siadając. Wadera ruszyła na polowanie.

Abstraction? Sorki, że tak krótko xd

Od Cheroona C.D. Emerald - Event cz. 3

- No nie.- zaśmiałem się pokonując przeszkodę.
- No to teraz chodź.- rzekła ruszając. W środku było wiele różnych malowideł, które pokrywały ściany. Niektóre widocznie były starsze od tych drugich i ścierały się. Można było sobie pisać. Stanąłem przed ścianą i napisałem swoje imię.
- Co Ty robisz?- powiedziała zniecierpliwiona Emerald.
- Nic podpisuje się, że tu byłem.- popatrzyłem w jej stronę - Teraz Ty.-
Wadera podeszła, napisała swoją godność i znów ruszyła. Sufit miał kolor niebieski za złotymi gwiazdami. Wyglądał trochę jak niebo, lub mi się tak wydawało. Szliśmy oglądając piękne wnętrze. Co parę kroków korytarz z przodu stawał się jaśniejszy, a z tyłu giną w ciemnościach. 
- Wiesz, mogliśmy się bardziej na tą podróż przygotować.-
- Czyli?-
- Czyli wziąć jakieś jedzenie.- popatrzyłem na waderę.
- Oj nie marudź. Chce Ci się jeść?- 
Pokręciłem łbem.
- No właśnie, więc chodź.- powiedziała stanowczo. Szliśmy jeszcze parę dobrych minut.
- Wiesz tak długo idziemy. Może zrobili byśmy postój.- zaproponowałem.
- Dobra.- powiedziała siadając i opierając się o ścianę.
- Nie opieraj się!!!- krzyknąłem szybko. Wadera popatrzyła nierozumnie.
- Te piramidy są duże, i może być też w nich dużo pułapek.- podszedłem do ściany i pchnąłem ją łapą, lecz nic się nie stało.

<Emerald?>

środa, 15 października 2014

Od Uzuri C.D. Ako


Pomyślałam chwilkę i pokazałam na siebie.
-Uzuri to jakiś smok?-próbował dalej wilk. Pokiwałam głową i ponownie pokazałam na siebie.-Czekaj chyba rozumiem... ty jesteś Uzuri?
Tak, dobrze główkował. Chciałam mu przekazać drugą wiadomoś ale po jego reakcji na poprzednią się powstrzymałam. Westchnęłam.

Ako?

Od Roxi C.D. Cheroon'a

- Nie pamiętasz swojej starej watahy? - zapytałam
- Nie...- odparł niepewnie. 
 Użyłam mocy, usłyszałam : "Roxi? Czy to ona? 
- Tak Cheroon to ja. Chyba nie zapomniałeś jaką mam moc....
Zaczerwienił się.
 - Pamiętam..pamiętam wszystko.- powiedział po chwili.
 - Dlaczego uciekłeś? - zapytała - byłeś moim najlepszym przyjacielem - dodałam
 - Po prostu... po tym jak twój ojciec oznajmił że zostaniesz alfą, bałem się że nie będziesz się ze mną przyjaźnić. - powiedział
 - Cheroon, znasz mnie. - powiedziałam- wiesz przecież, że nigdy bym tak nie zrobiła.
 - Tak wiem,ale...-powiedział
 - Jak wpadłeś do tej dziury? - przerwałam mu
 - Nie pamiętam. - powiedział - co ty tu robisz?
- W watasze jest wojna. Ojciec kazał mi uciekać. - powiedziałam ze smutkiem

< Cheroon? Pyr Pyr Pyr Pyr xD

wtorek, 14 października 2014

Od Emerald C.D. Cheroona - Event cz. 2

- no właśnie. - uśmiechnęłam się. Cheroon wstał i już szykował się do lotu, gdy znowu go zatrzymałam.
- co?
- a ja? Ja nie mam mocy teleportacji ani lewitacji! - syknęłam i weszłam mu na plecy. - jestem anorektyczką, nie jestem ciężka. 
Cheroon bez trudu wzniósł się w powietrze. Po chwili lotu znaleźliśmy się w Złotej Dolinie (bo złota dolina to część nszych terenów w watasze XD). Cheroon zrzucił mnie na miękki piasek. 
- no, jesteśmy. - westchnął.
- no to chodź. - powiedziałam i ruszyłam do wejścia piramidy stojącej przed nami. W wejściu stały dwie statuetki, przedstawiały one strażników z czarnymi głowami psów. Na głowach miały dziwne, paskowane chustki, które służyły w starożytnym Egipcie za tradycyjne nakrycie głowy oraz coś w stylu białej chustki, co wyglądało trochę jak spódniczka.
Śmiało weszłam do środka, gdy nagle kamienne statuetki utworzyły przede mną krzyż z tych... Bereł, dzid czy cokolwiek oni tam mieli...
- znowu? - westchnął rezygnacyjnie Cheroon. Przewróciłam oczami i przeczołagałam się powoli pod przeszkodą.
- nie takie trudne, co?

<Cheroon?>

Od Cheroona - Event cz. 1

Szedłem sobie lasem. Zauważyłem, że często chodzę do lasu, nawet mi się to spodobało. Nie ma nic lepszego chyba od świeżego powietrza i szumiących drzew. Zdawało mi się, że ten dzień będzie zwyczajny, lecz miałem tylko takie przeczucie przed zobaczeniem wielkich piramid. 
- Wooow, jakie piękne.- pobiegłem w ich stronę. Nie daleko przed wszystkimi piramidami stała tabliczka " Złota Dolina". Siadłem i przyglądałem się pięknej złotej architekturze. Co chwila wiał wiatr i z piramid zwiewał piasek, który wyglądał jak złoty wiatr. Chciałem zobaczyć bliżej to, co się tam znajdowało. Gdy podszedłem do tabliczki, nie wiadomo skąd pojawili się dwaj strażnicy o głowach orłów.
- Nikt nie będzie zakłócał spokoju faraonów.-mówiąc to swoimi włóczniami zatarasowali mi przejście. Próbowałem wiele razy przejść, lecz bez skutku. Mimo warczeń, różnorodnych podrapań nic ich nie ruszało, stawało się to nie do zniesienia. Odszedłem parę kroków w tył i znów usiadłem. Strażnicy po pary minutach znów wsiąkli w ziemie. Teraz powinno się udać. Nikogo niema, teraz przebiegnę na drugą stronę może się uda. Wziąłem wielki rozpęd i z całych sił począłem biec. Lecz jakieś niby pole siłowe odrzuciło mnie na parę metrów. Wstałem i otrząsnąłem się z ziemi. Nie da się wbiegnąć, widoczne trza wykiwać strażników tylko jak? Jeszcze raz podszedłem do tabliczki i znów z piachu wyłoniły się dwie sylwetki, teraz zaś z głowami jastrzębi. 
- Nikt nie będzie zakłócał spokoju faraonów.- Ci też tak powiedzieli. 
- Widzicie? Ptaki!- palnąłem, gdyż tylko to udało mi się wymyślić. Jednak ten oryginalny plan nie zadziałał. Może nie lubią ptaków? Hmm, co jest najważniejsze dla nich? Wiem, chronienie faraonów! Sytuacja się powtórzyła, wyłoniły się dwie postacie z głowami jastrzębi.Znów powiedzieli o zakłócaniu spokoju i kolejny raz zablokowali przejście.
- Ktoś zakłóca spokój faraona!- krzyknąłem wskazując łapą na pobliską piramidę. Jednak to też nie zadziałało. Dlaczego? Z mojego punktu widzenia to był plan idealny, jednak nie wszystkie plany wypalają, jak na przykład ten. Odszedłem, troszeczkę zniechęcony tym. Tyle prób na nic. Pewnie jest jeszcze plan, jedyny plan który umożliwia dotarcie do środka. Tylko jaki plan?
- Myśl Cheroon, myśl.- mówiłem do siebie patrząc w niebo lecz żaden plan nie wpadał mi do głowy. Położyłem się i zacząłem patrzeć w niebo. Słońce świeciło mocno, więc musiałem przymykać oczy, by ono mnie nie oślepiało. Nagle nade mną pojawił się jakiś cień. Otworzyłem oczy i ujrzałem Emerald. 
- O cześć.-
- Hej, widziałeś to?- powiedziała chyba zaskoczona.
- Widziałem, tylko nie mogę tam wejść, próbowałem chyba na wszystkie możliwe chyba sposoby.- powiedziałem ze smutkiem.
- A próbowałeś tam wlecieć?-
- Nie...- 

<Emerald? Podoba się xd>

Od Ako C.D. Uzuri

Z tego co wywnioskowałem po jej niemrawych próbach przekazania mi kim jest zrozumiałem, że jest wilkiem. Kiedy wreszcie wystarczająco to do mnie dotarło, ona podeszła do mnie blisko, spojrzała swymi smoczymi oczami i w tedy poczułem dziwny ból. Jej źrenice rozszerzy się nagle a ja miałem wrażenie jakby ktoś wiercił mi w uszach. Mimowolnie zmrużyłem oczy i zasłoniłem łapami uszy. Okropny ból. Nagle zniknął. Na jego miejscu pojawił się głos... głos wadery. Nie było słychać całych słów, jedynie pojedyncze sylaby, zapewne to był głos tej smoczycy:

"N-e w-em, c-ś -- -a -eden a-e w-dzę -e jes-e- w-lk-em ta- ja- ja. Na--wam s-ę Uzuri. P--ez la-a ut-ac--am -dolno-- odks-ta-cen-a s-ę. Je-el- mo-es- m- pom-c -o n-e ob-a-ę s-ę"

Jedne słowo jakie w pełni zrozumiałem to "Uzuri". Co to? Jakieś konkretne miejsce? Może większy obszar taki jak dolina...? Rzeka? Szczyt góry? Może czyjeś imię? Może to imię osoby która może nam pomóc?!
- Uzuri to osoba, która może nam pomóc? 
Ona pomachała przecząco głową.
- A więc.. to osoba, której unikasz? Boisz się? - spytałem.
Smoczyca ponownie pokiwała przecząco głową.

< Uzuri? Wybacz że musiałaś tyle czekać na C.D >

Od Cheroon'a C.D. Roxi

- Cheroon?- powtórzyła podbiegając.
- Co?- popatrzyłem na nią.
- Czy to Ty?- powiedziała niepewnie.
- Nie trawa, no oczywiście, że ja.- powiedziałem kręcąc głową.
- Nie poznajesz mnie?- powiedziała zdziwiona i chyba troszkę oburzona.
- No jakoś nie.-
- Ale naprawdę?- jej zdziwienie było większe. Pokiwałem głową.
- Nie pamiętasz zupełnie nic ze szczenięcych lat?- 
- Pamiętam tylko to, że wpadłem do jakiejś dziury, nic więcej.- powiedziałam siadając - A co się działo?-

< Roxi? Pamiętasz helikoptra? Prr Prr XD

NOWY EVENT!

Uwaga! Do zakładki "Eventy" Został dodany nowy Event. Jest on zasadami podobny do eventu Matt'a - napisz opowiadanie a dostaniesz skarb, ale historia oczywiście jest zupełnie inna. Na wszelki wypadek wstawiam fabułę i zasady tutaj:

ZAGADKI ZŁOTEJ DOLINY

Faraon Derral i jego słudzy
strzegą od dawna pustynnej doliny
I aby jej żadne głosy nie zakłóciły
krwisty ogień pali się pod osłoną nocy
na ziemi już leżą stosy padliny.
I tylko czekają, abyś spróbował
zakłócić grobową ciszę
spotka cię wtedy los straszliwy,
masa potworów, upiorów i gryfów
i sfinks z zagadkami nielitościwy...

Oto i piramidy pojawiły się na milczącej dotąd pustyni, a niebo przykryła wieczna noc, którą rozświetla krwisty płomień ognia po środku kręgu piramid...
  
Wielki i potężny faraon, niegdyś władca pustynnego miasta z niewiadomych powodów pojawił się w Złotej Dolinie na terenach naszej watahy. Piramidy jakby wyrosły nagle z podziemi i teraz sieją postrach na każdym kroku...
Faraon Derral za życia był okrutny i bezlitosny dla swoich poddanych. Ponieważ był skąpy i chciwy, ciągle żądał od pracujących ludzi więcej piramid i lepszych budowli, nic im za to nie dając. Poddani byli wściekli, urządzali nawet spiski skryte przed władzą miasteczka. 
Pewnej nocy faraon poczuł się nadzwyczajnie źle. Zanim medyk przybył na miejsce, władca wyzionął ducha, a potem okazało się, że do jego napoju została dolana trucizna.
Według jego testamentu, w grobie zostały złożone skarby i eliksiry, a wszystko po to, by oddać mu cześć i zapewnić spokojne życie po śmierci i wszelkie udogodnienia. Faraon jednak postanowił zemścić się jako duch, nawiedzał katakumby i labirynty piramid.
Wiele wieków potem miasteczko wyginęło, zostały tylko piramidy, które w pewnym momencie zniknęły z egipskiej pustyni i pojawiły się właśnie na terenach naszej watahy. Strażnicy o dziwnych głowach kotów, psów i orłów strzegą świątyni i skarbu w grobie faraona, a spotkasz ich na każdym kroku! Nie ominie cię również sfinks ze swymi zagadkami i stado gryfów. Wiele zagadek do rozszyfrowania z hieroglifów umieszczonych na ścianach mrocznych labiryntów czekają na ciebie, aby odkryć tajemnice egipskich piramid...
Więc jeśli nie brak ci odwagi, już teraz ruszaj do Złotej Doliny i odnajdź skarby!

  

Zasady i porady:
- Całe opowiadanie musi być co najmniej na 30 linijek. Możesz podzielić je na części. 
- Czym dłuższe  i ciekawsze opowiadanie tym lepsze skarby znajdziesz.
-  Napisz opowiadanie, a my powiemy ci co zdobyłeś. Nie ma wymyślania nagród samemu. 
- Nie obejdzie się bez walki i odkrywania nieraz trudnych i zawiłych sekretów piramid, ale pamiętaj: jeśli piszesz opowiadanie z kimś, pamiętaj, aby temu komuś nie robić krzywdy, ani tym bardziej go nie zabijać. Potwory mogą zadawać obrażenia dowolnemu z uczestników, ale nie mogą go zabijać.
- Pamiętaj! Możesz wymyślać jakie tylko chcesz zagadki i potwory, ale wszystko ma być związane z Egiptem!

  

Event trwa do 5 listopada.
Mam nadzieję, że dużo osób weźmie udział w evencie. Miłej zabawy!

 Event wykonany przez Emerald 

Od Emerald C.D. Roxi

Nigdy nie lubiłam mglistych ranków, które nastawały zaraz po deszczu, bo zawsze towarzyszyły im mokre łapy od porannej rosy, chłód i wilgoć w powietrzu. Kiedy nastawał taki mglisty poranek pozostawałam w swojej jaskini i czytałam zwykle księgi.
Tak też było dzisiaj.
- Emerald? - w wejściu do jaskini zobaczyłam Roxi, a za nią Kery. 
- słucham? Coś nie tak? - westchnęłam i trzasnęłam okładką zamykając książkę. - obie niedawno dołączyłyście, to wiem. Co się stało? 

<Roxi? Kery?

Od Interlunar - Akcja Reakcja


Skok, bieg, unik, dalszy pościg, szybki zwrot, atak. Nieudany, ale mniejsza. Dalszy pościg.

Od około pół godziny ścigałam... lisa. Przyznam iż mnie nieco zaintrygował. Jak? Już opowiadam... piłam sobie wodę z rzeczki, gdy nagle zauważyłam że po drugiej stronie rzeki siedzi... lis. Taki pospolity rudy lis. Jednakże... nie bał się mnie i do tego biła od niego taka dziwna aura. Przekrzywiłam łeb na lewą stronę, on zaś w odpowiedzi zaczął biec. I tak się zaczął nieskończony pościg.
Sama nie wiem co ja bym zrobiła gdybym go w końcu złapała. No ale... wpierw trzeba go złapać... a ten zaś biegł tak jakby nie tracił sił. Niczym zjawa, z wielką zwinnością omijał drzewa. Chwilami miałam dziwne złudzenie że szepce mi: "Akcja, reakcja" i jakby jego chichot. Im dłużej biegłam tym większe miałam złudzenie że on jakby jaśnieje pośród cieni drzew. Ale to pewnie przez jego ogniste futro. A może przez równie ognisty zachód słońca? Nie znam na to odpowiedzi...
Wtem jakby z podziemia przecina mi drogę czarny wilk z białymi skrzydłami jednocześnie zasłaniając mi lisa. Moje skupienie znikło w ułamku sekundy. Zszokowana niczym taran uderzyłam w bok wilka(a raczej w jego złożone skrzydło). Przewrócił się, a ja się przez niego przeturlałam. Czułam przy tym jego kości które były pod skórą*

< Cheroon? ^^ Natchnienie miałam. XD >
*Jak nie jest się zbyt spasionym(takim w sam raz) to zawsze się czuje pod skórą np. kręgi kręgosłupa.I do tego siła rozpędu... w nie sposób nie poczuć. xd

Od Matt'a c.d Ericki

Biegliśmy jak oszalali. Sypki piach osuwał mi się spod łap, gdy biegliśmy pomiędzy wydmami. Drzewa zaczęły rosnąć. Jeszcze...tylko trochę. Oboje wsunęliśmy się w gęstwinę w tym samym momencie. Albo ktoś jednak wygrał, tylko brakowało nam sędzi. Upadłem ze śmiechem na podłogę sapiąc powoli. Gdy jednak wyczułem coś co nie pasowało do lasu. Poczułem sól. Spojrzałem na Ericę. Ona też to zauważyła. Właśnie staliśmy na niskim klifie wyżłobionym przez błękitne morze. W oddali widać było nawet tropikalne wyspy.
- Nigdy tu nie byłem...wyszeptałem do siebie.
- No to mamy co ziwedzać. Erica odrzekła tylko i ruszyła w dół klifu.
(Erica?)

poniedziałek, 13 października 2014

REWOLUCJA

Jak już zapewne zauważyliście Glimmer robi rewolucję w watasze xD. Oto krótkie streszczenie zmian, które nastąpiły lub mają nastąpić:
* Grafika
* Upomnienia i pochwały
* Usunięcie nieaktywnych wilków
* Kontrola jakości opowiadań (KLIK)
~Glimmer

niedziela, 12 października 2014

Od Ericki c.d Matt'a

- Witaj - ukłoniłam się okazując alfie szaunek. - Czy mogę dołączyć?
Alfa odgarnęła grywkę opadającą jej na oczy, uśmiechnęła się i powiedziała:
- Oczywiście. Jestem Emerald. Matt? Czy mógłbyś oprowadzić, naszą nową członknię?
Matt, skinął ochoczo głową i zwrócił się do mnie:
- Chodź, Erica. Pokażę ci tereny.
Ruszyłam za brązowym basiorem. Kilka razy odwróciłam się za siebie, spoglądając na Emerald, która szepce coś do innego basiora. Wreszcie spojrzałam na Matt'a i zapytałam:
- Gdzie idziemy, Matt?
- A... niespodzianka - odparł tajemniczo basior.
Zmarszczyłam brwi, ale wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej. Po kilkunastu metrach, postawiłam łapę na złotym, miękkim piasku. Rozejrzałam się dookoła, i spojrzałam na Matt'a.
- Co to za miejsce? - spytałam.
- Złota Dolina - odparł Matt - Fajne miejsce, no nie?
- Tak. Bardzo fajne.
Ruszyliśmy przez piach. Rozglądałam się dookoła, chociaż wilu nowych rzeczy nie zobaczyłam. Gdy dojrzałam drzewa, czyhające na horyzoncie, puściłam się biegiem, wołając:
- Kto pierwszy!
Matt, szybko mnie dogonił, ale przyśpieszyłam. Kiedy się zrównaliśmy, spojrzałam na basiora. Uśmiechnęłam się i jeszcze bardziej przyśpieszyłam. Bieg trwał dobre dziesięć minut. Jeszcze dwadzieścia metrów, dzisięć...

<Matt? Kto wygrał?>

Od Roxi C.D. Kery

Biegałam po łące, Węszyłam za pożywieniem. Zmęczyłam się więc poszłam się napić wody w górskiego strumienia. Kiedy wychyliłam pysk zza drzew ujrzałam waderę z białą sierścią. To nie była wadera z okolicy. Użyłam mocy. Zaczęłam czytać w jej myślach: "Jak ona tak mogła! Przecież to moja matka!" usłyszałam. Podeszłam do brzegu i zaczęłam pić wodę. Wadera przestraszyła się i odskoczyła na bok..
- Spokojnie, nie jestem wrogiem - powiedziałam 
- Tak? To dobrze.- powiedziała - Jestem Kery. - dodała
- Roxi. - odparłam - Skąd jesteś? - zapytałam
- Kiedyś należałam do Watahy Opadłych Liści. - powiedziała jakby ze smutkiem
- Opadłych Liści?! - zapytałam ze zdziwieniem.
- Tak. Dlaczego tak się dziwisz? - zapytała z zaciekawieniem 
Nie odpowiedziałam nic tylko szybko prze teleportowałam się na drugi koniec potoku.
- Kojarzysz watahę Białych Kłów ? - zapytałam 
-Tak...-powiedziała po chwili 
-Przez twoją watahę musiałam uciekać z doliny.-powiedziałam już jakby ze spokojem 
- Nie tylko ty! - Moja własna matka mnie wygnała! - krzyknęła ze łzami w oczach.
- Dlaczego? - zapytałam ze współczuciem
- Bo twoja wataha wygrała! Moja matka obwinia mnie za to! - krzyknęła 
- Wygrała? - zapytałam ze zdziwieniem 
- Tak wygrała. - powiedziała
-Chodź, zaprowadzę cię do alfy.

<Eme?>

Od Matta c.d Ericki

No i tak szliśmy przez watahę by poszukać alfy. Tak naprawdę nie musieliśmy szukać długo, bo zaraz po naszym spotkaniu rozniósł się wrzask. To brzmiało jak Emerald.
- Oj... wyszeptałem do Ericki i pobiegłem w gąszcza. Eme stała na polanie razem z jakimś innym wilkiem. Nie wyglądało to na zwyczajną rozmowę. Alfa darła się na nowego i obrzucała go słowami jakie tylko znalazły się jej na języku. To była nasza Emerald'owa Furia. Ten ktoś musiał ją dość ostro wkurzyć. Gdy rozgniewasz Eme...ojojoj...miło było cię znać!
Wadera na koniec pchnęła wilka prosto na gładką skałę i dodała lekkiego kopniaka by się uciszył. I tak już za dużo powiedział. Rozkazała by go stąd  zabrać. Dwa inne basiory wyrwały się z grupki gapiów i przeniosły pół przytomnego wilka byle jak najdalej od Watahy. Wszyscy bali się cokolwiek szepnąć, a nawet spojrzeć Alfie w oczy. Ale ja musiałem się odezwać, (O bosz...dlaczego JA!)
-Em...Coś nie tak? Starałem się jak najostrożniej dobierać słowa.
-Co...aj, to nic takiego. Wiesz jacy potrafią być niektórzy...nowi.  Wadera wytarła twarz łapą i zamrugała powiekami. Tak. Wróciła nasza dawana spokojna Emerald.
- No tak. Przejdę do konkretów. Spojrzałem za siebie. To jest Erica. Chciała by dołączyć.
(Erica? Emerald?)

Powitajmy WildFire!

Imię: WildFire
Wiek: 3,2
Płeć:Wadera
Moce:Uzdrawianie,Tajna magia ognia
Rasa:Ognisty Wilk
Charakter: Miła,opiekuńcza,lubi szczenięta(sama chciałaby mieć własne),nieraz szalona,nieraz pomysłowa a nie raz ponura
Partner: ----
Zauroczenie:Matt 
Potomstwo: ----
Hierarchia: Omega
Specjalizacja: Uzdrowicielka
Właściciel postaci: love wolf

Od Roxi

 Biegnę. Rana krwawi, ale wiem że jeśli się zatrzymam mogę nie przeżyć. Staję. Wilki są coraz bliżej. Używam mocy, słyszę ich myśli. tracą mój trop.Odpoczywam po czym teleportuję się w stronę potoku. Znów używam mocy, ale tym razem słyszę myśli przyjazne i ciepłe. Biegnę w ich stronę. Skaczę przez ogromną kłodę i ląduję na polance. Było tam dużo bawiących i odpoczywających wilków. Stoję speszona na środku polanki otoczona nieznaną mi watahą. "Nie bój się" słyszę w myślach. Te słowa pochodziły od wadery z niebieskim językiem i oczami. Rozglądam się. Widzę wpatrujące się we mnie wilki. Tylko jeden wilk nie zwrócił na mnie uwagi. Wilk z czarnymi skrzydłami wygląda znajomo. Nie...to nie może być on.
 -Cheroon? - pytam ze zdziwieniem
 Basior spojrzał na mnie, po czym opuścił wzrok.

 <Cheroon?>

sobota, 11 października 2014

Od Emerald C.D Cheroona

- musimy w końcu dotrzeć na punkt widokowy. - westchnęłam. - tam zostaniemy, napewno nie będziemy chcieli szybko wracać po tak długiej wędrówce.
- no to na co czekamy? - zapytał z największym entuzjazmem jaki mógł z siebie wykrzesać. Przewróciłam oczami i bez słowa wstałam, zakryłam się skórą i rzwawo ruszyłam dobrze mi znaną drogą, chociaż niewidoczną wśród ogromnej warstwy śniegu.
Droga prowadziła najpierw przez wybrzeże zamarzniętej rzeki, następnie przez las świerków, na koniec stromymi górami, a wycieczka ciągnęła się godzinami. My natomiast nie raczyliśmy się zatrzymywać chodź na sekundę.
- Już nie długo, zaraz będziemy... - dyszałam z trudem stawiając łapy na stromych skałach wystających z ziemi.
- Może się jednak zatrzymamy?
- Nie! Zaraz będziemy na górze, naprawdę. - odparłam. Szybko rzuciłam wzrokiem na czubek szczytu, który był już bardzo blisko.

<Cheroon?>

Od Cheroona C.D. Emerald

Wstałem, wiał lekki wiatr. Wadera spała na plecach, wyglądała tak śmiesznie, że się śmiać zacząłem. Obudzona moim śmiechem Eme wstała.
- Co się śmiejesz?- powiedziała zdezorientowana.
- Nic, nic...- powoli się opanowywałem. Siadłem i począłem patrzeć gdzieś w dal. Wadera poszła gdzieś, szybko podbiegłem do niej. 
- Idziemy coś zjeść?- zapytałem tłumiąc burczenie w brzuchu. Wadera pokiwała głową. Upolowaliśmy pęknę dwie sarny. 
- Gdzie teraz idziemy?- zapytałem żując mięso.

<Emerald? Sorry, że tak krótko >,< >

Kirito zostaje wygnany z watahy

Zachowanie Kirito prekracza wszelkie granice nie przestrzegania zasad. Niestety, ale muszę to powiedzieć: Kirito zostaje wydalony z watahy.
Oto jego ostatnie opowiadanie, na które proszę nie odpowiadać, jednak wstawiam je, aby rozwiało wszelkie wątpliwości co do mojej decyzji.
~Emerald
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-ja na ciebie naskakuję,to ty na mnie naskakujesz!,ja próbuję z tobą pokojowo a ty jak wściekła żmija kąsasz mnie!-syknąłem-i po drugie nie musisz mówić prawdy bez potrzeby bo jeszcze tym możesz kogoś urazić-wyszczerzyłem zęby ze złości-i po czwarte nie będę szanował kogoś kogo nie szanuje i mnie,tutaj wszyscy są równi czy jesteś alfą czy nie,wiesz co nie chce mi się z tobą rozmawiać bo tracę tylko czas!
Alfa tym razem nic nie odpowiedziała tylko stała wryta w ziemię
i patrzyła się na mnie zdziwiona,odszedłem i znalazłem sobie fajną jaskinię i w niej zamieszkałem,od czasu do czasu robiłem wpady do miasta po coś słodkiego,większość czasu spędzam w jaskini a nieraz stałem na górce i obserwowałem piękne wadery,nawet jedna mnie zauważyła i zawołała

<Jakaś wadera? oj Emerald po co te nerwy,podroczyć się nie mogę XD>


Od Ericki

Szłam właśnie piękną, leśną drogą pokrytą miękkim, zielonym mchem. Wtedy natknęłam się na lśniący potok, którego woda połyskiwała w słońcu. Złote rybki wesoło bawiły się, goniąc się wzajemnie pośród kamieni przecinających gdzieniegdzie wodę. Postanowiłam napić się wody. Podeszłam do strumienia, i przejrzałam się w wodzie. Uśmiechnęłam się do siebie. Schyliłam się i wzięłam łyk orzeźwiającej wody. Gdy ugasiłam pragnienie, położyłam się przy brzegu i zanurzyłam łapy w wodzie. Nagle usłyszałam jakiś szelest. Odwróciłam łeb w kierunku podejrzanego miejsca. Między liśćmi, mignęło jakieś brązowe futro. Zerwałam się na równe łapy i krzyknęłam:
- Hej, kto tu jest?! Pokaż się!
Z krzaków wyskoczył umięśniony, brązowo-biało-czarny basior z poważną miną.
- Kim jesteś? - zapytał.
- Mam na imię Erica - odparłam. - A Ty?
- Matt - basior wyciągnął łapę. Uścisnęłam ją w powitalnym geście - Jesteś wrogiem?
- Nie w żadnym razie! - zaprzeczyłam z oburzeniem. - Poszukuję watahy.
- Hmmm... może chcesz dołączyć do tutejszej?
- A jest tu jakaś?
- Tak. Wataha Wilków Błękitnej Otchłani. Zaprowadzę cię do alfy.
- Dzięki - ruszyłam za basiorem. Matt?, pomyślałam, muszę przyznać... zakochałam się...

<Matt?>

Powitajcie Ericę!


Imię: Erica
Wiek: 3 lata
Płeć: wadera
Moce:
*iluzja
*umie przejąć kontrolę nad kimś za pomocą myśli
Wygląd: No, dobra zacznijmy od początku... Erica ma białe oczy, z niewidocznymi źrenicami (gdy chce ma czarne). Ma furto w kolorach bieli i czerni. Ma długi czarny ogon, z wieloma kosmykami, które zdawają się żyć własnym życiem. Erica ma wiele znaczeń na futrze, nikt nie wie które co znaczy - oprócz niej samej. Gdy wpada w złość jej pazury zamieniają się w złote pazury (normalnie ma białe).
Rasa: Wilk Zodiaku - bardzo rzadka rasa, obecnie istnieje tylko pięć osobników (rodzina Erici).
Charakter: Wszyscy uważają ją za „rozkapryszoną lalunię”, co jest absolutną nieprawdą. Erica kocha przyrodę – ptaki, rośliny, ssaki, gady i płazy. Jest miłą, inteligentną, pomocną i sprytną waderą. Uwielbia zabawę, i sama jest zabawna. Lubi się śmiać i polować. Nie łatwo ją oszukać, albo zaskoczyć. Jest zawsze czujna, i gotowa do ataku. Nie jest delikatna, wręcz przeciwnie – silna i zwinna. Łatwo zranić jej uczucia. Ona nigdy nie okazuje strachu. Spory woli rozwiązywać słowami, a nie siłą. Jest lekko szalona. Ma własne zasady, i ich się trzyma. Jest skromna, i nigdy się nie przechwala. Dość ciężko ją zrozumieć...
Partner: szuka
Zauroczenie: Zakochana po uszy w Matt'cie. Jak to mówią? Miłość od pierwszego wejrzenia...ale przecież to tylko marzenie, w końcu to Beta...
Potomstwo: chce mieć
Rodzina: matka/Susanna, ojciec/Bosko
Hierarchia: Omega
Specjalizacja: łowca
Właściciel postaci: RitaKota009

Od Madzi ,,Impreza" cz.2

Od Madzi
NA POCZĄTKU chce powiedzieć, że w moim opowiadaniu mam zamiar umieścić wszystkie wilki z watahy tak jak starych tak jak i nowych.Ale oczywiście te wilki co są aktywne.

Charoon dał mi prezent, a ja otworzyłam prezent.
-AAAAAAAAAA!!!- Krzyknęłam jak głupia.
-JAGNIĘCINA !!! - Powiedziałam a goście zrobili oczy.
-Tylko tyle!?-Powiedziała Roxi.
-Prosze was... Te mięso Madzia uwielbia.-Stwierdził Charoon.
-Dobrze teraz od nas.-Powiedziała Emerald.
Podeszła Glimer,Emerald i Matt.
-To od nas.-Powiedzieli.
  Otworzyłamprezent, a tam stwre zdjęcie i troszczę kasy.
-Oooooo jakie słodkie!!!-Powiedziałam
-Mamy nadzieje że w przyszłości nie zapomnisz że wszyscy jesteśmy rodziną. -Powiedział Matt
Szczerze nie rozumiałam dlaczego tak powiedział, ale ok.
-Teraz JA!!!-Powiedziała Sasha.
W prezencie była skóra (tak skóra) z chomików, można powiedzieć że płaszczyk z chomików XD.(Wiem myślicie że jestem potworem, ale taka skóra jest rzatka)
-O jej skąd to masz!? - Zapytałam z oczami wbitymi w płaszczyk.
-A ma sie znajomości.Jak podoba się ? - Odpowiedziała z zapytaniem Sasha.
-Jest prześliczne!!.- Powiedziałam i założyłam płaszczyk.
-Okej. Moja kolej.-Stwierdził Kirito.
W środku była różyczka kartka z życzeniami i czekoladki.
-Jej czekoladki!! A jak piękna różyczka. - Powiedziałam.
-Nie wiem co lubią wadery, ale na pewno czekoladki i kwiaty. - Powiedział to i mrugną okiem.
Ja włożyłam różyczkę za uszy i byłam strasznie szczęśliwa.
-No to juz 3 lata..-Powiedziała Abstraction i dała prezent.
Otworzyłam a tam był misiek, taki pluszowy.
-Mam pytanie. Byłaś w mieście ludzi?-Zapytałam się.
-Tak, a wiesz ile było wyborów!!-Odpowiedziała z trudem bo zajadała sie tortem.
-Ale mimo wrzystko sweet.-Powiedziałam z uśmiechem.
-TERAZ JA!!-Powiedzieli Damon i Interlunar.
-Nie bo ja.- Znów to powiedziali.
-A nie możecie dać obaj prezęt ?- Zaproponowałam.
-A no dobry pomysł.- Powiedział Damon.
Podeszli,dali prezęt i przeprośli za zachowanie.
W paczkach było to samo czyli płyty z muzyką(lubie muzykę a w świecie ludzi zawsze kradłam muzykę i magnetowony XD)
-Ej no!! to był mój pomysł ukradłeś.-Powiedziała z wyrzutem Interlaur.
-Nie to mój pomysł!!-powiedział ze złą mina Damon.
-AAAAAAAAAAAAAA MUZYKI KTÓRE SZUKAŁAM OD SAMEGO POCZĄTKU.
-Naprawdę??- Ze zdziwieniem zapytali się.
-No tak!! Zespól Crush 40 żądzi!!(jak ktoś nie wie kto to jest to zespół który tworzy muzykę dla Sonic Team)-Powiedziałam z podniecenia.
-No i dobrze bo szukałam tego 2 dni.-Stwierdziła Interlaur.
-A ja tego szukałem 2 tygodnie.-Powiedział Damon.
I znów zaczęli się kłucić ale z kłutnią poszli do innego pokoju.
-Dobrze teraz od nas.-Powiedział Ako.
Podeszli Ako i Sisi. Można powiedzieć że byli ostatni.
w środku było karaoke.
-JAK ZA********!!!!!!!!!!!!-Krzyknęłam zawsze chciałam dostać karaoke.
-Widze.. że się podoba.-Stwierdził ako.
-I TO JAK!!!!-Powiedziałam.
-Ok teraz Impra sie rozwija.
Powiedział Kirito.
-I to jak.-Odpowiedziała Sisi.
Puściłam muzykę, bo na imprezach zawsze ALE TO zawsze jestem DJ.
Włączyłam kule disco i zgasiłam światła.
Impreza była jak sie patrz, wszyscy dobrze sie bawili.Jedni zajadli sie smakołykami Charoona, inni grali w gry i tańczyli,a jeszcze inni upijali sie do nie przytomności, w tym JA XD
Zeszłam z podestu gdzie miałam cały sprzęt muzyczny, oczywiście muzyka grała nadaj.
Zaczełam tańczyć czułam sie wtedy taka...wolna niezależna i szczęśliwa. Nigdy czegoś takiego nie czułam poniosłam sie wtedy i zapomniałam o Bożym świecie.
Gdybym sie tylko nie wywaliła -.-.
No cóż tak to bywa.. i do tego zaczeła lecieć moja ulubiona muzyka tak samo jak i całej watahy.
-JEJ ŚPIEWAMY?!-Krzykneła Kery.
-Jak nie jak tak.-odpowiedzieli.
A że ja niby jestem odważna, ale jak chodzi o śpiewanie to zawsze sie spieszyłam niechciałam śpiewać.
-No Madzia nie wygłupiaj sie !!! - Powiedział Charoon.
-Ja JA sie wygłupiam!!-powiedziałam ze zmarszczonymi brwiami i uśmiechem na ustach.
-To PATRZ!!- Krzyknęłam i wzięłam mikrofon do łapy i zaczęłam śpiewać najgłośniej jak potrafie i przy tym ładnie.
Wtedy potraktowałam to jak wyzwanie, a wyzwań nigdy się nie boje.
Gdy było po piosęce, CAŁA wataha zaczeła sie gapić mieli wtedy pyszczki spuszczone w dół ze zdziwienia.
Czułam sie wtedy tak skompromitowana.
-I WŁASNIE DLATEGO NIE ŚPIEWAM PUBLICZNIE!!!-Krzyknęłam i uciekłam z płaczem.
-Madzia STÓJ -krzykną Charoon próbując mnie dogonić.
Oczywiście udało mu sie to. Złapał mne za frak i poleciał do mojego domu.
Wrzystko sobie wyjaśniliśmy,uznaliśmy że nie było tematu i kontynuowaliśmy zabawę.Upiłam sie przytym i na zajutrz miałam syndrom nastepnego dnia.

<kuniec mam nadzieje żę te prezety się podobają ^^>

UWAGA OD ALFY NR. 2: Madzia, jeśli jeszcze raz napiszesz coś takiego zostaniesz wydalona z watahy. Ja nie żartuję. Nie chcę cię urazić, ale wilki to nie ludzie, poza tym używasz stanowczo za dużo caps locka. Błędy mnie rozwalają. Poza tym, po kij te przekleństwa ;__;. Treść pozostawia wiele do życzenia, mimo, że pisałam posta z reprymendą. Widać do niektórych to nie dociera. Wybacz Madziu, ale upomnienie gwarantowane.

piątek, 10 października 2014

Powitajmy Roxi!


Imię: Roxi
Wiek: 6 lat
Płeć: Wadera
Moce: Czytanie w myślach i teleportacja.
Rasa: Wilk mroku
Charakter: Jest przebiegłym wilkiem, ale dla przyjaciół jest bardzo miła. Jest odważna 
Partner: Brak
Zauroczenie: ------ 

Potomstwo: Brak
Hierarchia: Omega 
Specjalizacja: Łowca
Właściciel postaci: kindere

Od Abstraction C.D. Sashy

Pobiegłam za Sashą aby wyrównać z nią krok
- No, to opowiadaj... - powiedziałam zarazem rozglądając się na boki.
- Od dziecka byłam w schronisku. Mało było jedzenia, wiec wyglądałam... Nie za ciekawie. Wszyscy patrzyli na mnie z obrzydzeniem, więc zostałam sama. Pewnego dnia wybuchł pożar. Większość mieszkańców schroniska zginęło. Mi akurat udało się uciec. Wędrowałam, ale nikt mnie nie akceptował za moje lewitowanie. Podczas rozmów, czy innych kontaktów < Proszę, bez skojarzeń ;-; > Lewitowania nauczył mnie jakiś dziwny kot. Ale wracając. Zmęczona, trafiłam do 10. watahy. Zapytałam się alfy, która w końcu, nie miała nic przeciwko. I tak trafiłam tutaj, i teraz mam ciebie, jako osobę, z którą nawiązałam jakiś kontakt - uśmiechnęła się. Jak zawsze, podczas rozmowy lewitowała.
- Wow... Niezła historia, ale przynajmniej dobrze się kończy co nie~? - zaśmiałam się speszona. 
Za grosz nie umiem pocieszać, nic a nic. Wadera tylko się zaśmiała i poleciała kawałek dalej. Pobiegłam za nią i ujrzałam dużą świątynie
- Ciekawe ile ma lat... I ciekawe jak to się dzieje, że jest w tak dobrym stanie - powiedziałam oglądając świątynie.

< Sasha~? >

Od Abstraction C.D. Cheroon'a

Po skoku basiora na mnie poczułam lekkie zdenerwowanie. Teleportowałam się z pod szpon wilka i sama powaliłam go na ziemię. 
Wbiłam lekko pazury aby nie uciekł i zaśmiałam się sarkastycznie
- Uroczo, wiesz~? Nie ma jak to być gentlemanem... - Prychnęłam puszczając basiora.
Strzepnęłam ogonem z pleców piasek
- Cheroon - powiedział podnosząc się z ziemi.
- Hm~? A tak, Abstraction, mów mi Ab. Jesteś w watahy Błękitnej Otchłani~? - spytałam siadając kawałek dalej.
- Tak. Już od jakiegoś czasu. A ty co, nowa pewnie~? - zapytał składając skrzydła.
Niknął cień uśmiechu na moich ustach.

< Cheroon~? Nie wierzę, napisać coś takiego ;-; Jak ja mogłam... >


Mała uwaga od alfy: po cholerę te szlaczki przed znakami zapytania? XD

Od Emerald C.D. Kirito

- o nie, tego już za wiele! - syknęłam. - Po pierwsze, to do alfy odnosi się z szacunkiem. I to moja, a nie twoja sprawa, jaka jestem. To prawda, jestem oziębła i szczera do bólu, ale nikogo nie wyzywam! Mówię tylko prawdę. Może i bolesną, ale prawdę. Właściwie to twoje zachowanie godne jest szczeniaka, cokolwiek powiem, ty już na mnie naskakujesz i się wkurzasz. Nie jestem zazdrosna, bo według mnie moc zmieniania się w człowieka to żadna zaleta, to jest nie przydatne. - powiedziałam trochę spokojniejszym tonem. 

<Kirito? Tak, wiem, krótkie.>

Od Kirito C.D. Emerald

-ty wiesz co myślisz że jesteś alfą to myślisz że ci wszystko wolno?-zapytałem wnerwiony
-tak,wolno mi
-nie,jaka jesteś wobec swoich podopiecznych?
-a co cię to?
-aha czyli zła i surowa,wiesz nie mam zamiaru z tobą rozmawiać boś nie lepsza,mówisz bo jesteś zazdrosna-syknąłem
-ja,niby czego?-krzyknęła i wybuchła śmiechem
-a tego że nie umiesz walczyć jako człowiek

<Emerald?>


UWAGA OD ALFY: Do alfy proszę odnosić się z szacunkiem! Coś takiego nie jest dopuszczalne, ale tym razem jeszcze jakoś na to przymknę oko... (Moja Emerald by nie przymknęła, ale mniejsza, ja jako jej właścicielka mam miękkie serce).
~Emerald

WAŻNE!!!

Ostatnio zauważyłam, że jakość opowiadań (bez obrazy dla niektórych) słabnie, pojawia się też coraz więcej błędów. Nie chcemy z Eme, żeby w tej watasze byli sami dyslektycy i analfabeci (w dodatku z dysortografią!)... To nas po prostu osłabia. Takie opowiadania nie tylko reprezentują wasz niski poziom umysłowy, ale także zaniżają poziom bloga. Po prostu NIE BĘDZIEMY WSTAWIAĆ TAKICH OPEK, KONIEC, KROPKA. Kontrola jakości i świeżości, jak w supermarkecie xD.
Do rzeczy. Apeluję do wszystkich, skoro już jesteście w tej watasze, to proszę o dbanie o estetykę waszych opowiadań. Chcecie, żeby ludzie po przeczytaniu ich dostawali oczopląsu od błędów i zaśmiewali się z beznadziejnej treści? Na to wygląda, patrząc na co niektóre, powtarzam, by nikogo nie urazić, CO NIEKTÓRE opowiadania. Oto opinia pewnej ET, wysłana do mnie na howrse, z którą ja i Eme w pełni się zgadzamy. Proszę nie hejtować, bo to czysta prawda. Czasem po prostu trzeba być szczerym do bólu.

,,Tak wiem, nie należę do WBO żeby wyrażać o niej opinię, ale każdy może czytać cudze opowiadania prawda? Ale te opowiadania to już wszelka przesada, a błędy aż oczy wypalają:
http://watahawilkowblekitnejotchlani.blogspot.com/2014/10/od-madzi.html
http://watahawilkowblekitnejotchlani.blogspot.com/2014/10/od-madzi-cd-cheroona_6.html
Powiem tak, błąd błęda błędem pogania, i dla kogoś kto był kilka razy osiągał sukcesy w konkursach ortografii (nie zachowując mej skromności) to jest PRZERAŻAJĄCE. Na waszym miejscu był je po prostu usunęła, ale to tylko moja opinia, gdyż według mnie opowiadania, w których błędów jest tak dużo jak szarańczy, nie ukazują danego prestiżu bloga. Popełniane w tych dwóch opowiadaniach błędy są tak rażące, że uczeń z 2 kl. podstawówki potrafi je dobrze napisać. Nie wiem czy ta "Madzia" ma dysleksję, może jest analfabetą... sama nie wiem i szczerze mówiąc mnie to nie interesuje. Zaproponowałabym jej opcję pisania notek ze słownikiem do j. polskiego i ortografii w ręku oraz nauczenie się anatomii wilka i zachodzących w nich przemian, gdyż WADERY NIE MAJĄ OKRESU! KOBIETY MAJĄ WADERY NIE. (Chociaż, to mnie wczoraj rozbawiło, chora jestem, więc wszystko mnie drażniło). WADERY MAJĄ RUJĘ. Tak samo, wilki mają usta? Chyba pysk... To opo by się nadawało do kabaretu (bez urazy ale taka jest prawda).
" Dlaczego jesteś taka boi d****" - w dodatku takie "porównania" są... no są na kiepskim poziomie. Nie wspomnę o rzucaniu emotikonami. Wczoraj, jak te opa czytałam to aż się popłakałam z tych błędów.
I dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak musi czuć się nauczycielka sprawdzająca dyktanda. Współczuję.
 Lepiej siąść ze słownikiem na kolanach i pisać opo poprawnie, niż utrwalać błędy, które kaleczą polszczyznę. Nie chce mi się wypisywać błędów jakie były w poście, gdyż zajęłoby mi to mnóstwo czasu. Ni bij za to, że wyrażam swoją opinię.''

Oczywiście ET bić nie będę, jestem jej wdzięczna, że pomogła nam z tą reprymendą. Od dziś każde opo przed wstawieniem przejdzie kontrolę jakości. Po prostu nie będziemy wstawiać takich opowiadań. Osoby, które nadal będą takowe wysyłały zostaną upomniane lub nawet wyrzucone z watahy. Pamiętajcie, że ten post nie jest po to, bo kogoś obrażać, tylko by was napomnieć.
~Glimmer