piątek, 10 października 2014

Od Abstraction C.D. Sashy

Pobiegłam za Sashą aby wyrównać z nią krok
- No, to opowiadaj... - powiedziałam zarazem rozglądając się na boki.
- Od dziecka byłam w schronisku. Mało było jedzenia, wiec wyglądałam... Nie za ciekawie. Wszyscy patrzyli na mnie z obrzydzeniem, więc zostałam sama. Pewnego dnia wybuchł pożar. Większość mieszkańców schroniska zginęło. Mi akurat udało się uciec. Wędrowałam, ale nikt mnie nie akceptował za moje lewitowanie. Podczas rozmów, czy innych kontaktów < Proszę, bez skojarzeń ;-; > Lewitowania nauczył mnie jakiś dziwny kot. Ale wracając. Zmęczona, trafiłam do 10. watahy. Zapytałam się alfy, która w końcu, nie miała nic przeciwko. I tak trafiłam tutaj, i teraz mam ciebie, jako osobę, z którą nawiązałam jakiś kontakt - uśmiechnęła się. Jak zawsze, podczas rozmowy lewitowała.
- Wow... Niezła historia, ale przynajmniej dobrze się kończy co nie~? - zaśmiałam się speszona. 
Za grosz nie umiem pocieszać, nic a nic. Wadera tylko się zaśmiała i poleciała kawałek dalej. Pobiegłam za nią i ujrzałam dużą świątynie
- Ciekawe ile ma lat... I ciekawe jak to się dzieje, że jest w tak dobrym stanie - powiedziałam oglądając świątynie.

< Sasha~? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz