niedziela, 31 sierpnia 2014

Od Vichi c.d. Cheroon

Uśmiechnęłam sie delikatnie, bo poprzednie słowa basiora brzmiały jak wojskowy rozkaz. 
"Chętnie skorzystam z twojej propozycji o ile ze mną wytrzymasz" przekrzywiłam lekko łeb w prawo i uważnie przyjrzałam sie wilkowi. Od wspomnienia o matce w jego oczach coś się zmieniło. Jakby przygasły, tak samo jak jego aura. 
-A dlaczego miałbym nie wytrzymać ?-zaciekawił sie Cheroon.
"Nie jestem rozrywkowym wilkiem" wzruszyłam ramionami i spojrzałam w bezchmurne niebo. Słońce było jeszcze wysoko, więc do nocy zostało sporo czasu. Musiałam na dziś wymyślić coś innego, bo jak powiedział Cheroon, trening nie wchodził w grę. Spojrzałam na swoją łapę. 
-Nie będzie tak źle-zaśmiał sie basior. Popatrzyłam na niego zdziwiona, a po chwili uśmiechnęłam sie delikatnie. 
"Żebyś się tylko nie zdziwił" zaśmiałam się cicho i wstałam. Starałam się nie stawać na spuchniętej łapie, ale było to prawie nie możliwe. 
-Miałaś leżeć-powiedział ostro wilk. Spojrzałam an niego spode łba.
"Miałam nie biegać i nie wyruszać na długie wyprawy, a ja chcę się tylko przejść, bo kopne w kalendarz w tym miejscu" kiwnięciem łba wskazałam miejsce, w którym przed momentem leżałam. 
-Więc gdzie chcesz iść ?
"Hmmm... Jak najdalej stąd" rozciągnęłam się ostrożnie.


Cheroon ? Brak weny ;-;

Od Emerald C.D. Cyndi'ego

- dziękuję. - szepnęłam ziewając. Przeciągnęłam się i odebrałam mu szaraka. Pożywiłam się nim podczas gdy Cyndi upolował kolejnego i go zjadł.
- idziemy na ten cmentarz? - zapytał.
- nie igraj z duchami. - warknęłam. - pamiętaj. Ale w sumie, możemy iść.
Cyndi od razu wyszedł z jaskini i ruszył pospiesznie na cmentarz. Szłam za nim, chociaż to ja znałam drogę.
Doszliśmy. W powietrzu unosiła się mgła, drzewa były zeschnięte, trawa również była żólta i zwiędnięta. Co chwilę ciszę przerywał skrzek kruka, który odlatywał z nagrobku, gdy obok niego przechodziliśmy.
- boisz się? - zapytał.
- nie. A ty?
- n... N nie. - jąkał się. Przewróciłam oczami i usiadłam przed jednym z grobów.
- co robimy?

< Cyndi?>

Od Cyndi'ego C.D. Emerald

-Śpij, ja też się zdrzemnę-odpowiedziałem. Ciągle miałem w pysku obrzydliwy smak eliksiru ale jakoś udało mi się usnąć ale nie na długo. Emerald strasznie wierciła się i mamrotała przez sen. Wstałem cicho wyszedłem z jaskini. Nie chciałem jej się narzucać.
~Następnego dnia~
-Wstawaj Emerald-powiedziałem w progu jej jaskini.-Upolowałem ci królika.
Wadera ziewnęła i przez chwilę patrzyła na mnie, jakbyśmy się nie znali ale zaraz potem wszystko sobie przypomniała.
-Chodź ze mną na stary cmętarz. Podobno można tam znaleźć mnóstwo fajnych rzeczy.

Emerald?

Od Emerald C.D. Cheroona

- no dobrze... Pomyślałam życzenie. - szepnęłam. - jakie pomyślałeś?
- nie powiem, bo się nie spełni. - burknął.
- będziemy nocować tutaj. - stwierzdiłam.
- jak to?
- boisz się biwaku? - zapytałam.
- nie, ale po co?
- to byłoby... Fajne. - spojrzałam na niego pytająco.
- jak chcesz. - westchnął.
Przez jakiś czas leżeliśmy obserwując gwiazdy, aż zachciało mi się spać.
- brr, jak zimno - warknęłam. - chodź, idziemy tam, dalej, gdzie las. - wskazałam na grotę, którą otaczały krzewy. Wilk posłusznie poszedł za mną.
Położyłam się, ale nie mogłam zasnąć. Słyszałam chrapanie Cheroona. Przez sen, nie wiedzieć czemu, drapał o podłogę pazurami, pewnie coś mu się śniło. W końcu oparłam głowę o jego plecy i zasnęłam.

< Cheroon?>

Od Cheroona C.D. Emerald

- Tu jest zaje... bardzo fajnie.- w porę zatrzymałem się.
- Wszystko w watasze i wokół niej jest magiczne.-
- Co? Jak to magiczne?-
- Normalnie.-
Powoli się ściemniało więc wstałem i postanowiłem pójść już do domu( nie wiem jakiego domu ale jakiegoś na pewno).
- Gdzie Ty idziesz?- krzyknęła wadera.
- No gdzie, do domu.-
- Co dzidzia się ciemności boi!- Emerald zaczęła się śmiać. Powróciłem na swoje miejsce i leżałem cicho. Wszędzie było ciemno tylko księżyc i kule gazowe (tzw. gwiazdy) lśniły na niebie. Odwróciłem się na plecy i począłem liczyć gwiazdy.
- O patrz!- krzyknąłem nagle 
- Co?-
- Wiadereczko! Nie widziałaś?-
- Czego?-
- Spadającej gwiazdy!-
- Haha! Co może pomyślisz życzenie?-
- Wiesz co, pomyśle.- 
Wadera buchnęła śmiechem. 
- To są tylko zabobony.-
- Ej no weź, nie psuj marzeń.-
Alfa przewróciła oczami.
- Widać, że jesteś jeszcze dziecinny.-
- Wiesz potraktuje to jako komplement.-

Emerald? Nie psuj marzeń! XD

Od Emerald C.D. Cyndi'ego

  - i tak pewnie mało Cię to obchodzi. Winię się za to, że nadal jestem tu a nie w miejscu z którego nie będę mogła się wydostać. Chociaż, nie ma takiego miejsca. Poza tym, ja nie płaczę. - warknęłam. - nigdy nie płaczę.
Basior umilkł. Poszliśmy do mojej jaskini.
- co to? - zapytał gdy podałam mu fiolkę z eliksirem.
- to eliksir uzdrowienia. Wypij, a ból minie. - odpowiedziałam sucho. - wiem, nie jest zbyt dobry.
Mikstura była gęsta, biała i bardzo gorzka.
- dziękuję, o wiele lepiej się czuję - uśmiechnął się.
- przepraszam, ale jestem bardzo zmęczona, bo całą noc prawdopodobnie nie spałam - ziewnęłam przeciągle i położyłam się obok Cyndi'ego.

<Cyndi? Sorry, że takie krótkie>

Od Cyndi'ego C.D. Emerald

Zorientowałem się, że Emerald już odzyskała kontrolę nad swoim ciałem. Byłem zbyt słaby żeby za nią gonić więc tylko krzyknąłem słabym głosem:
-Zatrzymaj się!
-Nie!
-Emerald, stój!
Zatrzymała się w końcu. Wstałem, wykrzywiłem się z bólu ale zdołałem podpełznąć do wadery. Delikatnie otarłem jej łzę z policzka.
-Cyndi-powiedziała-demon...
-Zorientowałem się-odparłem.-Ale to nie twoja wina. Nie powinnaś winić się za to, co robi twoje drugie ja. Tak czy siak ja dalej będę cię lubił-przerwałem na chwilę, bo zobaczyłem krew na jej futrze.-Krwawisz... nic ci nie jest? Nie boli cię?

Emerald?

Od Emerald C.D. Cheroona

  - proszę, pij. Najpiękniejsze jezioro naszej watahy - powiedziałam melancholijnym głosem, po czym zniżyłam głowę, aby się napić, gdy nagle... Cheroon wepchnął mnie do wody.
- hej! - warknęłam i postanowiłam się mu odwdzięczyć. Zaczęłam sterować jego podświadomością.
- co się dzieje? Przestań! - zaśmiał się. Wrzuciłam go do basenu nawet go nie dotykając, a gdy wynurzył się na powierzchnię zaczęliśmy się chlapać.
- no dobra, koniec tej zabawy! - krzyknęłam i welchnęłam go pod wodę, po czym wyszłam na brzeg. Cheroon cały mokry otrzepał się i stanął obok mnie.
- co robimy?
- idziemy na polanę krokusów. - odparłam stanowczo. Oboje ruszyliśmy szybkim krokiem na polanę nieopodal jeziora. Gdy przechodziliśmy przez las, basior znów zatrzymał się przy szyszkach. Przewróciłam oczami i usiadłam obok. Trąciłam łapą jedną z nich.
- co w nich interesującego? - zapytałam.
- są... Zabawne. - odpowiedział podrzucając jedną z nich. Wstałam i znów pobiegłam wydeotaną dróżką prowadzącą na polanę, którą otaczał las.
- jesteśmy na miejscu? - kiwnęłam głową. - zaczęłam iść, gdy nagle Cheroon potknął się o kłodę i popchnął mnie przez przypadek, przez co przeturlaliśmy się w dół. Basior najwidoczniej był tym bardzo podekscytowany, ale ja zachowałam poważną minę.
- jesteś dziecinny. - przyznałam i otrzepałam się gdy wstałam.
- może trochę, ale co z tego?
- nic. - warknęłam. Usiedliśmy na trawie, a wokoło nas krokusy chwiały się na figlarnym wietrze. Wszystkie były fioletowe.
- piękne macie tereny. - powiedział. Przewróciłam się na plecy i spojrzałam na niebo - już niedługo zajdzie słońce. Idziemy na plażę? - zapytałam. Cheroon szybko pokiwał głową i podniósł się. - nie należy do terenów naszej watahy, ale jest tam ślicznie o zachodzie słońca. - przyznałam i ruszyłam na plażę. Po chwili iglaste drzewa ustąpiły miejsca palmom, a zamiast ziemi ukazał się miękki piasek.
- i co, podoba się? - zapytałam go.
Wszystko zdawało się być ciemne i niemalże czarne, a niebo było pięknie różowe z przebłyskami pomarańczu i fioletu. Położyłam się na piasku tak, że spokojne fale muskały moje łapy.

<Cheroon? Mała wycieczka XD>

Od Cheroona C.D. Emerald

Siedziałem sobie gdy nagle Emerald skończyła jeść i zaczęła iść w stronę lasu. Ni chciałem siedzieć tutaj sam więc podbiegłem do niej i zacząłem za nią iść.
- Czego chcesz?-
- Niczego, po prostu nie chcę siedzieć tam sam jak palec.-
Szliśmy parę minut w ciszy. Gdy wtem zobaczyłem na drodze szyszki. Wyskoczyłem przed waderę i zacząłem do nich biec, gdy do nich dobiegłem zacząłem się nimi bawić. Alfa popatrzyła na mnie jak na jakiegoś durnia.
- Naprawdę?-
- Co? Po prostu kocham szyszki.-
Emerald chyba nie miała takiej miłości do szyszek, co można było określić po jej wyrazie na pyszczku. Kiedy już ruszyła na przód, wziąłem największą szyszkę w pyszczek i pobiegłem za nią. Nagle alfa zatrzymała się przed pięknym jeziorkiem. Otworzyłem pyszczek z zachwytu, a szyszka która w nim była potoczyła się gdzieś. Nie zwróciłem na to uwagi, bardziej interesowało mnie teraz to miejsce niż szyszka.
- Co to za miejsce?-

Emerald? Może być?

od Cheroona c.d. Vichi

Po zakończonym spożyciu zdobyczy, poszliśmy na polane odpocząć.
- Chyba krucho z tą twoją łapą?- powiedziałem, patrząc na spuchniętą łapę wadery.
" Troszeczkę boli, ale da się wytrzymać." uśmiechnęła się kwaśno.
- Poczekaj tu, zaraz przyjdę.- mówiąc to wstałem i począłem szukać Hermitki. Na skraju łąki zauważyłem czerwony kwiat z dużymi liśćmi.
- To to!- zerwawszy ziele pobiegłem do wadery, która leżała liżąc łapę. Podszedłem do niej i związałem jej łapę liściem.
- Teraz już się nie martw, twoja łapa za jakieś cztery dni będzie zdrowa.-
" Skąd mam pewność, że ta roślina jest bezpieczna?"
- Gdy byłem mały matka przykładała mi to do pobitych lub spuchniętych łap.- bardzo trudno było wycedzić mi te słowa. Nie lubię gdy wspomina się o jakimś członku mojej rodziny. Trochę było mi smutno tak jak dla każdego bez rodziny, ale kryłem to pod uśmiechem.
- A i pamiętaj nie możesz biegać i wyruszać na długie wyprawy. Najlepiej jak byś przez te parę dni leżała lub wszystko oprócz biegania i wypraw. Zrozumiano?- te słowa brzmiały jakby jakiś kapral powiedział coś do szeregowego.
" CO?!?! Nie wytrzymam tyle czasu tylko na leżeniu!"
- Jeżeli chcesz mogę Ci potowarzyszyć w tych paru dniach tułaczki.

Vichi?

od Interlunar c.d. od Matta - event

Spojrzałam przerażona na olbrzymie karty. Zabrałam głęboki wdech i skoczyłam na kartę po lewej. I dostałam... uwaga, uwaga... PODUSZKĘ!
"E..." - pomyślałam i spojrzałam zlasowana na poduszkę... nie dość że to jest przedmiot dla ludzi to do tego ja to dostałam. Po co mi to? Aby mnie kręgosłup nie bolał? Za uwarzyłam że Matt patrzył na to... pytająco(tak, to chyba dobre słowo xd).
Spojrzałam z nadzieją na drugą kartę. Chwyciłam do pyska kremową poduszkę i skoczyłam na kartę po prawej. Zamknęłam oczy z nadzieją że to będzie coś... względnie bardziej użytecznego niż poduszka. Ale moja nadzieja prysła gdy usłyszałam śmiech basiora. Otworzyłam oczy i... i, oj oj ojoj... chyba coś lepszego... ale tylko nieco lepszego. A były to liście. Trzy liście z brzozy, czyli były bardzo małe. Nagle przed nosem pojawiła mi się jakaś kartka a na niej pisało:
"Liście
Wiadomości
Oczekiwania...
Na odpowiedź, która nie nastąpi.
Pomyśl i skup się, co chcesz aby pisało na liście a potem wyślij, to do któregoś z graczy"
Przeczytałam to na głos a basior skomentował to tak:
- Heh, tylko do mnie możesz pisać, jesteś skazana na mnie. - i wybuchł niepohamowanym śmiechem
Chciałam coś powiedzieć ale pająk mi przeszkodził:
- Dobra, koniec tego dobrego. PRZESTAWIENIE CZAS ZACZĄĆ! - i chciała splunąć pajęczyną ale ja krzyknęłam:
- CZEMU AKURAT LIŚCIE BRZOZY? PRZECIEŻ SĄ TAKIE DROBNE, NIKT SIĘ NIE DOCZYTA!
- Bo to twoje ulubione drzewo, proste i logiczne. - odpowiedziała
Ironia losu... świat mnie na pewno nie kocha. - pomyślałam i pająk splunął pajęczyną i nagle świat zawirował. Wszystko się rozmazało a po chwili... byłam w wierzy.
A raczej w jakimś pomieszczeniu... od razu widać że raczej ktoś tu spodziewał się ludzi a nie wilka. Spojrzałam przez dziurę w ścianie... przepraszam - przez okno. Rozglądnęłam się. Był stąd piękny widok. Widziałam też las... dosłownie czarny, jakby spalony i widać było - może to dziwnie zabrzmi - jak rośnie i żyje.
- Pewnie tam jest Matt. - powiedziałam sama do siebie
Nagle usłyszałam cichy warkot. Obejrzałam się powoli za siebie. Przez drugie okno, na przeciwnej stronie pokoju widać było tylko piękne(i zabójcze) złote oko czerwonego smoka. Po chwili smok przystawił do okna pysk i ZIONĄŁ GONEM! Odskoczyłam na bok, na poduszkę. To trwało moment, odruchowo wgryzłam się w poduszkę i ogień przeze mnie przeniknął. Czułam tylko ciepło... nie gorąc. Oszołomiona wstałam z poduszką w pysku. Spojrzałam zdezorientowana na smoka który "łupał" okiem na cały pokój... tak jakby mnie nie widział... tak jakbym była duchem.

< Matt? A co tam u ciebie? ^,^ Coś cię już dopadło? xd >

Od Emerald C.D. Cyndi'ego

(Demony nie potrafią opisywać, zatem opko nie będzie napisane w pierwszej osobie liczby pojedynczej)

I stało się - demon przejął kontrolę nad Emerald. Wadera patrzyła na Cyndi'ego nieruchomo jakoś przez pięć sekund
- GHAAAAAAAAA!!! - jej wrzask był tak głośny, że o mało co Cyndi nie stracił słuchu.
- co jest?! - zapytał zaniepokojony. Demony niestety nie potrafią mówić, ale potrafią nie dotykając przedmiotów poruszać nimi z ogromną siłą. Emerald wstała i z lodowatym wyrazem twarzy na pysku sprawiła, że Cyndi poleciał do tyłu i uderzył prosto o skałę. Stracił przytomność. Charakterystycznym, chwiejnym krokiem dla demonów podeszła do basiora, który nie miał siły się ruszyć i przyglądała mu się nieruchomo z szeroko otwartymi oczami przez pół godziny, co również było dziwne ale charakterystyczne dla demonów. Następnie odeszła powolnym krokiem niewiadomo gdzie.
* Rano *
O nie... Gdzie ja jestem? - pomyślałam. Z mojej rany lała się krew. To mogło oznaczać tylko jedno - podczas nocy wstąpił we mnie demon. Gdzie w takim razie jest Cyndi? Czyżbym już go zabiła? Nie, błagam, tylko nie to... Powinnam siedzieć zamknięta gdzieś w lochach i nigdy stamtąd nie wychodzić! Wtedy nie skrzywdziłabym nikogo... Napewno tak byłoby lepiej.
Znajdowałam się w jodłowym lesie, pełnym bluszczu, paproci i wysokiej trawy. Przez gąszcz drzew widać było świt. Cienie drzew opadały na ziemię, co tworzyło senny klimat. Postanowiłam ruszyć za śladami z krwi. Wreszcie wszystko sobie przypomniałam, doszłam na klif.
Cyndi siedział odwrócony w drugą stronę, nagle nastawił uszu i odwrócił się.
- nie zbliżaj się, błagam! - szepnął. Spuściłam łeb i usiadłam na trawie.
- wiem. Pójdę stąd i już nigdy nie wrócę, obiecuję. - syknęłam próbując stłumić płacz. Otarłam łzy i jak najszybciej pobiegłam przed siebie.

<Cyndi?>

Od Cyndi'ego C.D. Emerald


Siedziałem przez kilka minut obok Emerald, delektując się chwilą. Płatki wiśni spadały mi na nos. Kichnąłem głośno i powiedziałem:
-No, nie jesteś jednak takim gburem jak mi się wydawało.
Wadera nie odpowiadała.
-I bardzo cieszę się że cię spotkałem-kontynuowałem. Emerald chyba uśmiechnęła się pod nosem. Zerwałem jedną piwonię i przyglądając się jej chwilę położyłem między mną a waderą. Słońce zaczęło zachodzić, oczy i nos wilczycy błysnęły niebieskim światłem. Nagle stało się z nią coś dziwnego. Dopiero w tej chwili zauważyłem sady po ugryzieniu na jej szyi. 
-Emerald- szepnąłem zaniepokojony.-Coś się stało?

Emerald? Brak weny...

Od Emerald C.D. Cyndi'ego

  Cyndi wyprowadził mnie z równowagi, próbowałam zachować kamienną twarz ale tego nie zrobiłam. Wyszłam na brzeg, otrzepałam się i wyciągnęłam łapę w przód, momentalnie na Cyndi'ego trysnął ogromny strumień wody, który odepchnął go do tyłu, aż wpadł w kupę śniegu.
- Hej! - zaśmiał się. Na moim pysku przez chwilę widniał uśmiech. Wilk podszedł otrzepując się z lodowatego śniegu, po czym znów chciał mnie wepchnąć, ale zaczęłam sterować jego podświadomością.
- ej, co się dzieje? Przestań! Ej! - krzyczał, ale teraz ja miałam nad nim kontrolę, wpadł spowrotem do wody. Wybuchnęłam śmiechem, aż padłam na ziemię. Od dawna tak dobrze się nie bawiłam, a chyba nie śmiałam się już od 4 lat. Cyndi wciągnął mnie nagle pod wodę, na szczęście jako wilk wody mogłam oddychać. Wynurzyliśmy się na powierzchnię i zaczęliśmy się chlapać, aż skoczyłam na niego i znów wepchnęłam go pod wodę i szybko z niej wyszłam. Cyndi nie mógł powstrzymać się od śmiechu i wyszedł z wody, ale ja nadal zachowałam lodowaty wyraz twarzy, tłumiąc w sobie chęć uśmiechu. Bez słowa zaprowadziłam go w miejsce, które znałam tylko ja. Było ono ta szczycie klifu.
Gdy doszliśmy mogłam wyczytać z ust Cyndi'ego wyraźny podziw. Położyłam się na samym końcu skarpu i spojrzałam w dół. Nad nami z dzikiej wiśni leciały powoli różowe, drobne kwiatki, a w dole widać było korony białych i lekko różowych wiśni, oraz jezioro z liliami wodnymi.
- pięknie tu... - przyznał i przycupnął obok mnie. Tuż obok rósł krzak karmazynowych piwonii.

<Cyndi? Brak weny xd>

Od Cyndi'ego C.D. Emerald


-Idź przodem, bo ja się niezbyt orientuję-powiedziałem. Emerald przeciągnęła się i potruchtała przede mną. Wyszliśmy z lasu, w oddali zamajaczyły jakieś góry.
-Co to za miejsce?
-Góry lodu-odpowiedziała wilczyca.
-Po co tam idziemy?
-Strasznie ciekawski jesteś.
-Tylko zapytałem... nie chcę, żebyś mnie zostawiła na pastwę losu w tych górach... demonie.
Emerald spojrzała na mnie wrogo. Widziałem wściekłość w jej oczach. Dotarliśmy nad jakieś jezioro. Było strasznie zimno, ale starałem się nie okazywać słabości przed wilczycą, która w chwili obecnej pochyliła się nad wodą. Musiałem wykorzystać okazję. Cichutko podszedłem do niej od tyłu i ze śmiechem wepchnąłem do lodowatej wody. Ponowne wrogie spojrzenie. Patrzyła na mnie, jakby chciała zabić wzrokiem.

<Emerald? Gniewasz się?>

Upomnienia i pochwały

W ostatnim czasie pojawiło się dużo opowiadań. Postanowiłam więc nagrodzić kilka osób, które naprawdę dużo pisały, a upomnieć te, które ie były aktywne.
Wymyśliłam też, że za każde napisane w ostatnim czasie 3 opowiadania i widoczną aktywność nagradzamy plusem. Za 3 plusy, wilk może wybrać sobie jakąś rzecz ze sklepiku. Więc, zaczynajmy:
Pierwsze plusy chciałam przyznać:
Interlunar - +
Matt - +
za ich długie opowiadania eventowe. Matt - tobie trochę mniej należy się ten plus, ponieważ Interlunar jest bardziej aktywna na czacie, ale i tak postarałeś się, zauważyłam zmianę, zwłaszcza, że Glimmer ostatnio dała Ci minusa...
Plusa dostają również:
Vichi - +
Cyndii - +
i chciałam je dać też Cheroonowi, ale jednak napisał troszkę za mało opowiadań, ale udzielał się na czacie i zaraz napisze ich więcej tylko Glimmer ich nie dodała, więc...
Cheroon - +
przepraszam, nie mam tak twardego serca jak mój wilk - Emerald, w rzeczywistości moje serce jest miękkie i dlatego dałam plusy też tym, którzy napisali po 2 opowiadania... Ech, po prostu nie chcę, abyście się na mnie złościli.

~ Wasza alfa, Emerald

Od Emerald C.D. Cyndi'ego

  - jeśli chcesz wiedzieć więcej, mogę ci wymienić wszystkie wilki w watasze, ale pytanie brzmi: po co? - syknęłam nie odwracając wzorku od jego optymistycznych oczu pełnych głupiego szczęścia.
- wystarczy, jeśli wymienisz mi inne alfy. Są jakieś?
- tak, same baby. - odparłam z pogardą w głosie. - ogólnie wolę towarzystwo basiorów, ale mniejsza z tym; ja wogóle nie lubię towarzystwa. To niejaka Glimmer oraz Kasumi, która zaginęła gdzieś bez śladu.
- a ty skąd właściwie pochodzisz? - zapytał. Zmarszczyłam czoło i popatrzyłam na niego wrogo.
- za mało cię znam, aby ci to powiedzieć. Niby niewiem, ale ostatnio przy pomocy czarnej magii dowiedziałam się nieco o mojej historii.
- zaraz... - basior na chwilę oderwał wzrok od jedzenia. - jak to: nie wiesz?
Przez chwilę nic nie odpowiadałam.
- za dużo chcesz wiedzieć. - powiedziałam sucho. Basior umilkł.
- a ja urodziłem się w watasze zwykłych wilków. - zaczął. Przewróciłam oczami i zwróciłam wzrok w przeciwną stronę. - potem udeżył we mnie meteoryt i stałem się wilkiem białej magii. Wyrzucono mnie z watahy. - westchnął. Nastała chwila ciszy. Gdy Cyndii skończył jeść dzika zapytał - a ty, jakim jesteś wilkiem?
- po części wody, po części pół - demonem.
- zaraz, co? - zapytał trochę zdezorientowany. Odsunął się do tyłu.
- głuchy jesteś? Wilkiem pół demonem. No ale, wody.
- demonem wody?
- nie, wilkiem wody i pół demonem.
- demonem? Siedzi w tobie demon?
- nie, jednorożec z bajki. - zakpiłam. Cyndii już więcej o to nie pytał.
- idziemy się przejść?
- no dobra... - odparłam i niechętnie podniosłam się z ziemi.

<Cyndii?>

sobota, 30 sierpnia 2014

Od Cyndi'ego C.D. Emerald


-Jesteś zaskakująco miła-sapnąłem, po czym przytargałem dzika na polanę. Nie czekając na reakcję nowo poznanej wilczycy wtopiłem kły w brzuch zwierzęcia. Podniosłem głowę z pyskiem pełnym ochłapów i odezwałem się.
-Więc... co to za wataha, do której dołączyłem?
-To wataha wilków błękitnej otchłani.
-Dużo mi to mówi. Chyba nie jesteś zbyt rozmowna, ale to nie szkodzi. Kiedyś wyduszę z ciebie więcej-zaśmiałem się, a Emerald znowu spojrzała na mne spode łba.

Emerald?

Od Emerald C.D. Cyndi'ego

Mmm, wyborne - pomyślałam kończąc oblizywać łapy. Uniosłam głowę i nagle zobaczyłam wilka biegnącego w moją stronę.
- stój! - wrzasnęłam i wkradłam mu się na chwilę do myśli, tym samym zatrzymując go. Podeszłam kilka kroków w przód. - kim jesteś?
- Jestem Cyndi. - powiedział zmieszany. - chyba zjadłaś moją sarnę.
- wyczułam czyiś zapach więc zaczęłam warczeć. Potem poszłam na spacer i wróciłam w to samo miejsce. Zobaczyłam martwą sarnę, więc... No, co miałam zrobić. - westchnęłam. Cyndi podszedł nieco bliżej.
- należysz do jakiejś watahy?
- tak. - położyłam się leniwie na brzuchu. - jestem alfą. Więc... Proszę bardzo, jesteś członkiem.
- naprawdę jesteś alfą?
- nie, powiedziałam tak dla jaj. - spojrzałam na niego pogardliwie. Cyndi zaśmiał się cicho.
- to idziemy coś upolować? - zapytał.
- nie. Upoluj sobie coś sam, ja nie jestem głodna. - wlepiłam wzrok w ziemię. Basior odszedł posłusznie, a po chwili wrócił z trudem targając za sobą dzika. Patrzyłam na niego spode łba.
- pomożesz mi? - zapytał zsapany. Przewróciłam oczami.
- ćwicz kondycję. - odparłam sucho.

<Cyndi? ;)>

Od Cyndi'ego - Jak dołączyłem?


Burczało mi w brzuchu. Zły znak. Pognałem przed siebie w poszukiwaniu zwierzyny. Noc była ciemna i wyjątkowo chłodna ale udało mi się zwęszyć sarnę. Podkradłem się cicho do niej i obserwowałem przez chwilę. Miała liczne rany, zadrapania i złamaną tylną nogę. Błyskawicznie skoczyłem i skróciłem jej cierpienia. Dobrze było znowu poczuć smak mięsa i krwi. Nagle usłyszałem szelest. Stanąłem nad moją zdobyczą szczerząc kły, jednak nic się nie pokazało. Czekałem dwie godziny aż stwierdziłem, że zagrożenie minęło. Zostawiłem sarnę i udałem się nad strumyk. Gdy wróciłem, zobaczyłem, że mięsa nie ma. Ruszyłem za krwawymi śladami. Ktoś prawdopodobnie ciągnął truchło. Wpadłem na niewielką polanę. Mięsa nie było widać, ale na środku siedział wilk.

Dokończy ktoś?

od Interlunar c.d. od Matta - event

Spojrzałam przerażona na olbrzymie karty. Zabrałam głęboki wdech i skoczyłam na kartę po lewej. I dostałam... uwaga, uwaga... PODUSZKĘ!
"E..." - pomyślałam i spojrzałam zlasowana na poduszkę... nie dość że to jest przedmiot dla ludzi to do tego ja to dostałam. Po co mi to? Aby mnie kręgosłup nie bolał? Za uwarzyłam że Matt patrzył na to... pytająco(tak, to chyba dobre słowo xd).
Spojrzałam z nadzieją na drugą kartę. Chwyciłam do pyska kremową poduszkę i skoczyłam na kartę po prawej. Zamknęłam oczy z nadzieją że to będzie coś... względnie bardziej użytecznego niż poduszka. Ale moja nadzieja prysła gdy usłyszałam śmiech basiora. Otworzyłam oczy i... i, oj oj ojoj... chyba coś lepszego... ale tylko nieco lepszego. A były to liście. Trzy liście z brzozy, czyli były bardzo małe. Nagle przed nosem pojawiła mi się jakaś kartka a na niej pisało:
"Liście
Wiadomości
Oczekiwania...
Na odpowiedź, która nie nastąpi.
Pomyśl i skup się, co chcesz aby pisało na liście a potem wyślij, to do któregoś z graczy"
Przeczytałam to na głos a basior skomentował to tak:
- Heh, tylko do mnie możesz pisać, jesteś skazana na mnie. - i wybuchł niepohamowanym śmiechem
Chciałam coś powiedzieć ale pająk mi przeszkodził:
- Dobra, koniec tego dobrego. PRZESTAWIENIE CZAS ZACZĄĆ! - i chciała splunąć pajęczyną ale ja krzyknęłam:
- CZEMU AKURAT LIŚCIE BRZOZY? PRZECIEŻ SĄ TAKIE DROBNE, NIKT SIĘ NIE DOCZYTA!
- Bo to twoje ulubione drzewo, proste i logiczne. - odpowiedziała
Ironia losu... świat mnie na pewno nie kocha. - pomyślałam i pająk splunął pajęczyną i nagle świat zawirował. Wszystko się rozmazało a po chwili... byłam w wierzy.
A raczej w jakimś pomieszczeniu... od razu widać że raczej ktoś tu spodziewał się ludzi a nie wilka. Spojrzałam przez dziurę w ścianie... przepraszam - przez okno. Rozglądnęłam się. Był stąd piękny widok. Widziałam też las... dosłownie czarny, jakby spalony i widać było - może to dziwnie zabrzmi - jak rośnie i żyje.
- Pewnie tam jest Matt. - powiedziałam sama do siebie
Nagle usłyszałam cichy warkot. Obejrzałam się powoli za siebie. Przez drugie okno, na przeciwnej stronie pokoju widać było tylko piękne(i zabójcze) złote oko czerwonego smoka. Po chwili smok przystawił do okna pysk i ZIONĄŁ GONEM! Odskoczyłam na bok, na poduszkę. To trwało moment, odruchowo wgryzłam się w poduszkę i ogień przeze mnie przeniknął. Czułam tylko ciepło... nie gorąc. Oszołomiona wstałam z poduszką w pysku. Spojrzałam zdezorientowana na smoka który "łupał" okiem na cały pokój... tak jakby mnie nie widział... tak jakbym była duchem.

< Matt? A co tam u ciebie? ^,^ Coś cię już dopadło? xd >

od BeautAce i Layli

Dzisiaj w ramach rozprostowania łap postanowiliśmy pobiegać we dwójkę.
Punkt bieganiny padł na wrzosowisko.
Lecieliśmy jak szaleni,ale z daleka zauważyłam jakieś zwierzę...
-Kto to jest?-spytała Layla
-Nie wiem,ale teraz to nie ważne dawaj biegniemy...zrobimy zawody kto pierwszy tam dobiegnie
-Będę pierwsza - mruknęła z ekscytacją Layla
Nawet nie patrzeliśmy przed siebie,a potem rozpoznaliśmy siedzącego na kamieniu Cheroona...Zaczęliśmy tak mocno hamować,aż poobdzieraliśmy skórę na łapach.Na szczęście zatrzymaliśmy się tuż przed basiorem.
-Widziałeś nas już z daleka-zapytał BeautAce
-Tak,widziałem-odparł Cheroon
-Więc dlaczego nie uciekłeś/I co ty tutaj w ogóle robisz?-wydyszała Layla
<Cheroon?,ty dalej opowiadasz ;) >

Nowy wilk - Cyndii





Cyndi, 4-letni basior rasy Wilk Białej Magii


CHARAKTER

Cyndi jest stanowczy i odważny. Uparty, często nieprzewidywalny. Nie ma kompleksów, akceptuje siebie i innych takimi, jacy są. Kocha sporty i rywalizację. Żartowniś, często robi sobie jaja z innych wilków (co niekoniecznie im się podoba). Czasami bywa arogancki i pyskaty. Chętnie rozmawia z innymi ale nienawidzi, gdy ktokolwiek mu się narzuca. Nie jest typem flirciarza czy podrywacza. Jest szczery i woli znać prawdę niż ubierać się w cudne słówka.

MIŁOŚĆ, PRZYJAŹŃ, RODZINA

Nie jest zauroczony w żadnej wilczycy. Nie ma szczeniaków ale liczy że zdobędzie przyjaciół.

HIERARCHIA I STANOWISKO

Cyndi jest omegą, wojownikiem. Odpowiada mu ta robota i nie chce innej.

CIEKAWOSTKI, INFORMACJE I INNE GŁUPOTY

-Do jego podstawowych mocy należą latanie i niewidzialność
-Zawsze dookoła niego jest jasno
-Ma taki głos: https://www.youtube.com/watch?v=_zCoCa6b6cU

HISTORIA

Urodził się w watasze zwykłych wilków nie obdarzonych żadną magią podczas deszczu meteorytów, który trwał kilka dni. Pewnego dnia, gdy po raz pierwszy wyszedł z jaskini, jeden odłamek meteorytu uderzył go w głowę. Gdy się ocknął okazało się, że stał się wilkiem Białej Magii. Rodzina nie 
zaakceptowała tego i wydziedziczyła go. Błąkał się aż dotarł do watahy zamieszkanej przez wilki z magicznymi mocami, jak on.


Właściciel: GobiGobson

piątek, 29 sierpnia 2014

Od Vichi c.d. Lili

Uśmiechnęłam się prawie niezauważalnie.
"W takim razie chodź" powiedziałam, odwróciłam sie i ruszyłam w stronę polany, gdzie najłatwiej było coś upolować. Po drodze wytłumaczyłam Lili na czym najlepiej sie skupić, że trzeba wyostrzyć zmysły i być czujnym. O zwracaniu uwagi na kierunek wiatru też wspomniałam. Kiedy doszłyśmy na polanę stanęłam w miejscu i rozejrzałam się za czymś małym na co Lili mogłaby zapolować. Nastawiłam uszu, lecz nie było nic słychać. Westchnęłam i spojrzałam na waderke.
"Najpierw poćwiczysz skradanie się. Ja się gdzieś położę, a ty masz mnie podejść tak, żebym cię nie słyszała, dobrze ?" spytałam wzrokiem szukając miejsca, w którym najłatwiej było by się schować.
-Dobrze..-szepnęła Lili i czekała, aż ja się gdzieś umoszczę. Skierowałam sie na środek polany w niewielki dołek. Położyłam się w nim i czekałam na ruch Lili.


Lili ? Wybacz, że tak krótko, ale brak czasu goni ;-;

Od Emerald

  Stanowisko alfy było dla mnie nie lada wyzwaniem, na dodatek zostałam nią zupełnie bezsensownie, zwyczajnie z powodu tego, że demon siedzący we mnie to dusza tamtej alfy. Niestety już nic nie mogłam na to poradzić. Na dodatek te ciągłe pytania... Zdecydowanie wszyscy chcą wiedzieć za dużo. Gdybym odpowiedziała Glimmer, że po prostu nie wiem, byłoby lepiej. Ale nie mogę.
- to w końcu powiesz? - zapytała. Nie odwracając się w jej stronę spojrzałam na sufit jaskini i bez słowa z niej wyszłam. Nie to, żebym się na nią obraziła, ale po pierwsze, nie chciało mi się odpowiadać, a po drugie - byłam głodna.
Przeszłam kawałek polaną, aż nagle zobaczyłam na niej wilka. Z daleka nie widziałam kto to.
Rozpędziłam się i pobiegłam ku niemu. Prawie na niego wpadłam, ale zdążyłam zahamować tuż przed jego nosem.
- ekhm... - zmarszczyłam czoło i odsunęłam się.
- coś się stało? -zapytał nieco zmieszany. - jestem Cheroon.
- Moim obowiązkiem jest znać wszystkich. - westchnęłam. - wiem.
Spojrzałam na leżącą przed nim padlinę.
- idziemy coś upolować? - zapytał. Kiwnęłam łbem. Rozejrzałam się dookoła, koło lasu stał jeleń. Czym prędzej zaczęłam biec w jego stronę, wiedziałam, że nie może mi uciec. Oślepiłam go, doskoczyłam jego szyi i przegryzłam mu krtań. Podrapałam jego brzuch pazurami, aż całkowicie wyzionął ducha.
- Nieźle! - usłyszałam głos Cheroona, który ciągnął za sobą jelenia wapiti. Posłałam mu wrogie spojrzenie, i nie myśląc już dłużej zabrałam się do jedzenia.

<Cheroon?>

Od Vichi c.d. Cheroon

Słowa basiora otrząsnęły mnie z zamyślenia, w którym sie pogrążyłam. Popatrzyłam na Cheroona z lekkim uśmiechem i powiedziałam
"Ze mną w porządku. Mogę iść, jeśli ci to nie przeszkadza". Wilk pokręcił łbem i ruszył w stronę lasu. Zerknęłam na tylną łapę, która nadal była spuchnięta. Pokuśtykałam za basiorem. Kiedy się z nim zrównałam spojrzał na moje łapy, lecz nic nie powiedział.
"To przez kamienie" powiedziałam w końcu, choć wcale nie zamierzałam.
-Co ?-spytał zdziwiony wilk patrząc na mnie zaciekawionym wzrokiem. Wzruszyłam ramionami.
"Przez kamienie mam spuchniętą łapę" wytłumaczyłam i zaczęłam stawać na spuchniętej łapie. W sumie nie bolało tak bardzo jak myślałam.. Bolało znacznie bardziej, ale polować na trzech łapach się nie da. Kiedy doszliśmy do skraju lasu, gdzie kończyła się polana Cheroon dostrzegł spokojnie pasącego się jelenia. Oboje natychmiast przycupnęliśmy.
"Za daleko, żeby skoczyć i go złapać.." mruknęłam nasłuchując.
-W takim razie trzeba sie podkraść-szepnął wilk z uśmiechem. Kiwnęłam łbem i zaczęłam powoli skradać się w kierunku zwierzęcia. Gdy byliśmy już tylko o krok od skoku na nasz obiad (XD) pod łapą strzeliła mi gałązka. Jeleń natychmiast skoczył przed siebie w ucieczce. Z Cheroonem zareagowaliśmy natychmiast ruszając w pogoń za rogaczem. Po chwili zwierze wskoczyło miedzy pierwszy rząd drzew. Zmrużyłam oczy i wyprzedziłam Cheroona, tylko po to by zrównać się z jeleniem. Przez moment biegłam koło niego, lecz gdy mnie dostrzegł skręcił w moją stronę. Szybko schyliłam łeb i przemknęłam między jego kopytami. Potem odbiłam się łapami od drzewa i skoczyłam na rogacza. Jednak źle wycelowałam i zamiast wylądować na jego grzbiecie walnęłam go z całej siły powodując jego upadek, a sama poleciałam dalej koziołkując w powietrzu. Zatrzymałam sie dopiero na drzewie, w które z łoskotem uderzyłam plecami. Kiedy się osunęłam usłyszałam głośny trzask. "Mam nadzieje, że to kark jelenia nie mój kręgosłup.." pomyślałam i lekko odepchnęłam sie łapami od pnia. Stanęłam na łapy, które nieco sie chwiały. Potrząsnęłam łbem i odwróciłam sie do uśmiechniętego Cheroona, który w pysku trzymał szyje jelenia. Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się delikatnie. Wilk wypuścił ze szczęk zwierze i zaśmiał sie
-Nietypowo polujesz, wiesz ?
"Każdy poluje tak jak umie" wzruszyłam ramionami. "Mnie w sumie nikt polować nigdy nie uczył.. Dlatego moje polowanie przypomina raczej walkę.. Tylko, że w tej walce zazwyczaj wygrywa przyroda, a ja jestem poszkodowana "skrzywiłam się, a basior cicho sie zaśmiał. Popatrzyłam na nasz obiad i powiedziałam "W takim razie smacznego" posłałam wilkowi uśmiech i zabrałam się do jedzenia.

Cheroon ? Brak mi juz pomysłu ;-; xD

Od Matt'a c.d Interlunar (Event)

Zabrakło mi słów.
- To ty gadasz? Słowo ,,zaskoczony" nie było tu odpowiednie
- Hej! Skrzynie nie gryzą od tak! Interlunar zaczęła krzyczeć na potworka.
- To prawda. Ja gryzę dlatego że jestem obrażony.
- A niby czym cię obraziliśmy?! Wreszcie mogłem się odezwać.
- Chcieliście mnie nazwać Imka, lub Daisy! Co to imiona jakieś?!
- Dobra dobra...czyli chcesz imię godne magicznej skrzyni ze skarbami, tak? Zapytałem go. On przytaknął i puścił nogę Inter.
- Dobra...to może Skrzynek. On w odpowiedzi parsknął dezaprobatą.
- Okej.- Zaczęła Interlunar.-A co powiesz na...Chester'a? Skrzynka w odpowiedzi wysunęła jęyk przez dziurkę od klucza i pomachała nim ze szczęściem.
- Okej, kwestię imienia mamy już za sobą. Odwróciłem się, ale gdy tylko doschnąłem łapą podłogo, ona przykleiła się do niej.
- Co, jest... Podniosłem głowę na czarny kształt spuszczający się po linie szybko, ale z gracją.
- O-o. Wyjąkała skrzynia- Królowa pajęczaków. Chester miał rację. Pięciu-metrowy pająk zsunął się ze swojej nici i stanął na swoich cienkich nóżkach w całej swej okazałości.
- Ooo...mamy gości. Wyszeptała pajęczyca. - Chętnie bym was zjadła...zaczęła oblizywać swoje żuwaczki.
-Ale niestety mi nie wolno. Na pierwszym poziomie naszych katakumb nikogo nie wolno zabijać...no chyba że ną mną przegra. Ciągnęła dalej królowa. - Ale możemy zagrać. Lubicie kry co nie? Pajęczyca podeszła do jednego z licznych kokonów i odwiązała jeden z nich. W środku znajdowały się cztery karty do gry.
- Co my mamy grać z pająkiem w pokera?! Zdziwiła się Interlunar.
- Ale chyba czterema się nie da. Dodałem.
- Och, teraz inteligencja tych poszukiwaczy schodzi na psy. Westchnęła pajęczyca i wyjęła z drugiego kokonu prostokąty kawałek drewna z wymalowanym z nim lasem i jeziorami. Postawiła drewno przed nami podała nam po dwie karty. Nadal nie wiedzieliśmy o co chodzi. Królowa oplotła nas wzrokiem.
- Jest was dwoje...więc najlepiej będzie tak! Ogromny pająk cisnął strużką nici w plansze, a zanim się obejrzeliśmy na planszy wyrastały mini żywe drzewka i nimi wieża. Najgorsze było to, że za wierzą spał mini, czerwony smok. Pajęczyca  zaczęła teraz strzelać nicą jak szalona przez cały pokój. I już nie wiadomo było, czy plansza nagle się powierza czy to my malejemy.
- No i gotowe.
- Co ty nam zrobiłaś. Krzyknąłem do pająka.
- Spokojnie, spokojnie... przebrzydły, arogancki pająk wskazał na coś pod moimi łapami. Leżały tam dwie karty do gry. Tylko teraz były wielkie i bił od nich jasny blask. Inter miała podobne.
- Wilku, połóż swą łapę na jednej z kart. Zrobiłem jak poprosił przebrzydły pająk. Gdy położyłem łapę na na karcie, ona przeniknęła przez nią z cichym świstem. Szubko cofnąłem łapę, a blask zniknął razem z kartą. Teraz na łapę miałem srebrną rękawicę, która powiększała się na całym moim ciele tworząc broję.


Zrobiłem to samo z drugą kartą i po chwili na prawej łapie miałem trzy ostre noże:
-Łał...dodałem tylko.
- Rycerz w lśniącej zbroi, hm? Zamyśliła się pajęczca. - Ciebie wyślemy gdzieś w najczarniejszą otchłań  mrocznego lasu.
- Czekaj, co!? Myślałem że się przesłyszałem, ale królowa udawała że mnie nie słyszy.
- A waderę wstawię do wierzy...tak, to będzie świetne! Pająk splunął pajęczynom w sufit i z niego zsunęła się paczka popcornu.
- Macie godzinę. W tym czasie musicie się spotkać i nie dać się zabić, proste co? Jeśli wygracie, przedmioty wyciągnięte z kart może ie sobie wziąć. Och, i waderę oczywiście zamknimy w weirzy razem ze smokiem.. tak, tak.! Idealny plan! Potem tylko machnęła żuwaczką i zniknąłem w czeluści mrocznego lasu.
- Kolej na ciebie. Pajęczyca spojrzała na Inter.- Połóż łapę na karcie,złotko. 
(Inter?)

czwartek, 28 sierpnia 2014

Nowa alfa, Emerald

 Emerald
wadera
5 lat, nieśmiertelna 
główna alfa watahy, spec od czarnej magii


HISTORIA

Emerald urodziła się pięć lat temu w Sparcie - walecznym kraju, który ukształtował jej lodowaty charakter. Niemal cała jej rodzina szanowała ją dzięki jen sile i talencie do walki. Świetnie również posługiwała się zaklęciami i znała na wylot tajniki czarnej magii, której nauczyła się głównie od ojca, który był alfą jej rodzinnej watahy.
Miała również siostrę - Rosewind, która w przeciwieństwie do niej była nieśmiałą, cichą waderą zamkniętą w sobie. Rosewind zawsze czuła w Emerald duszę przywódcy, stanowczego i surowego przywódcy, dlatego nigdy się jej nie sprzeciwiała, bo sama miała też mniej silne moce. Eme jest niezależna i mogła posunąć się nawet do walki z własną siostrą.
W watasze wiecznie panowały wojny i Emerald zmuszona była walczyć, a jej siostra jedynie chowała się lub przesiadywała na bezpiecznych łąkach. Nawet gdy Eme była młoda walczyła w wojnach i wcale nie przegrywała, chociaż zebrała wiele blizn i ran.
Pewnego dnia, podczas wojny wstąpił w nią demon, zły duch zabłąkanej wadery. Zabiła swojego ojca pod wpływem opętania, a gdy już była sobą, ze złości specjalnie zabiła swoją matkę i omal nie skrzywdziła swojej siostry. Następnie uciekła, miała zwichniętą kostkę i mocne rany na grzbiecie.
Gdy dotarła do Watahy Wilków Błękitnej Otchłani Glimmer pomogła jej dojść do siebie. Opowiedziała jej o wszystkim, Emerald dowiedziała się też, że mają tylko jedną alfę. Eme została główną alfą.



 ♠ 

CHARAKTER

Po ludzku to tak zwane Emo. Emerald przez cały czas ma świadomość tego, że nie jest normalna. Że jest inna, może nie gorsza, ale jest po prostu przerażająca (z wyglądu również), a kto wie o tym, że jest demonem, już się jej boi. Nie okazuje uczuć, zawsze pozostając lodowata, nic nie jest w stanie złamać lodowej bariery między ciepłem duszy, którego właściwie nie posiada a twardą maską jej trudnego charakteru. Łatwo wyprowadzić ją z równowagi. Cyniczna, czasem egoistyczna, brutalna i bezlitosna. Nikomu nie daje drugiej szansy. Potrafi być szczera do bólu. O nikim i o niczym nie ma dobrego zdania. Nie trzyma się towarzystwa. Oschła, często wybucha i obrzuca innych stekiem przekleństw, jednak jest niesamowicie inteligentna. Zwykle stara się być opanowana, dopóki jej nie zdenerwujesz, ale nie ma nerwów ze stali. Niezwykle cicha, tajemnicza i ponura. Zna życie i nie boi się ryzyka i konsekwencji, bo wie, że jest silna i niezależna. Nie potrzebuje nigdy pomocy, nieromantyczna, nie boi się kogoś obrazić i czasem kpi sobie z tych, którzy okazują uczucia i płaczą. Nie jest samolubna, wręcz przeciwnie; nie docenia samej siebie, a tym bardziej innych. 
"Gdybym powiedziała naprawdę to, co mam do powiedzenia, dopiero wtedy wszyscy by mnie znienawidzili."



 ♠ 

GŁOS


MOCE
 Emerald to Wilk Wody Ma silne moce, które podwajają swoją siłę podczas gdy demon wstępuje w Emerald. Wtedy ma one również więcej demonicznych mocy. Jej normalne moce:
- Kontrola wody - potrafi stworzyć kulę wody i ją kontrolować, umie zmieniać jej temperaturę, kolor i objętość. Może również zamrażać i odmrażać wodę.
- Telepatia - potrafi porozumiewać się myślowo z innymi; dosłownie czytać w myślach.
- Kula wodyTworzy kulę wody, którą można rzucać w przeciwnika.
- Oślepianiepo prostu oślepia przeciwnika na pewien czas.


PARTNER I POTOMSTWO

Emerald zaklina się na wszystko, aby nigdy nie przyszło jej na myśl mieć szczeniaki. O partneru nigdy nie myślała, w końcu nie zdolna jest kochać.

SPECJALIZACJA I HIERARCHIA

Emerald jest świetna w używaniu czarnej magii, która jest o niebo potężniejsza od białej. Przyjęła stanowisko maga. Za pomocą różdżki umie nie tylko walczyć, ale też uzdrawiać. Nauczyła się jej jeszcze jako dziecko, albowiem po wstąpieniu w nią demona zachowała tylko charakter i umiejętności
Emerald jest trzecią alfą watahy.

SEKRETY I CIEKAWOSTKI

- podczas nocy jej oczy, poduszki na łapach, nos i język świecą się na niebiesko.
- Emerald jest anorektyczką, ale stara się regularnie jeść.
- gdy pewnego razu była w ludzkim mieście, zaczęła nałogowo palić papierosy.

WŁAŚCICIEL
Na Howrse: GoldenApple



od Cheroona c.d. Vichi

- Tak sądzę.
Troszeczkę nie podobał mi się stan wadery. Jednak jeżeli nie chce o tym mówić to i ja będę milczał w tej sprawie.
- Przepraszam za ten wypadek. Nie umiem zbytnio hamować.
"Widać" szepnęła.
- Właśnie gdzie są moje maniery. Cheroon jestem, a Ty chyba jesteś Victoria?- Wadera pokiwała głową. Po tym zapadła długa cisza, w czasie której usiadłem i patrzyłem badawczo na otoczenie. Wszystko było piękne. Słychać było szumiące trawy na wietrze, słońce grzało, i cały świat promieniał radością. Jeszcze chyba nigdzie nie było mi tak dobrze jak tu. Było to bardzo zaskakujące bo byłem już w wielu miejscach a jednak to podobało mi się najbardziej było w nim coś magicznego.
- Przepraszam ale muszę już iść złapać coś na obiad, jeżeli dobrze się czujesz możesz iść ze mną.- powiedziałem wstając.

<Vichi?>

Odpowiedz n

od Lili c.d. Vichi

Zamyślałam się, to właśnie był mój problem. Ja więcej myślę niż mówię. Czasami nawet odpowiadam komóś we własnych myślach będąc świadoma, że nic nikt nie słyszy. Dlatego jestem taka nieśmiała. Vichi patrzyła na mnie i czekała na odpowiedź.
- To może być dobry pomysł - cicho powiedziałam
Moja nauka się rozpoczęła.

< Vichi ? >

Od Interlunar C.D. od Matt'a - Event


Przeszywałam wzrokiem figurki... nasze... małe klony... które topiły się. Matt chyba też je zauważył bo spojrzał na mnie z przerażeniem, a po chwili ja z równie wielkim... strachem spojrzałam na niego. To... jakby to ubrać w słowa... nie było normalne, można by rzec że było niemoralne... nie, nie, to lekka przesada(xd).
- Wiesz co.. cokolwiek się stanie gdy czas się skończy... nie będzie należeć do przyjemnych. - oznajmił Matt
- Mam tego świadomość Sherlocku. - odpowiedziałam
Chwilę jeszcze wpatrywaliśmy się w nasze kopie..w klepsydrze... topiące się w piasku, a raczej duszące się w piasku. Zmieniam zdanie - to jest niemoralne i to nie jest lekka przesada.
Basior przestał się już wpatrywać w to... to coś i idąc szybkim truchtem rzucił tylko:
- Pośpieszmy się, ja prowadzę a ty pilnuj aby skrzynia szła za nami.
- Z tym ostatnim akurat nie będzie problemu... - spojrzałam z obrzydzeniem na skrzynię która się śliniła jak zgrzany pies... chyba niżej spaść nie mogłam.
Szybko dogoniłam Matta i co chwilę oglądałam się za siebie czy to cudo nadal za nami idzie - I szło, wlepiając swoje "oczy" we mnie, co sprawiało że czułam się... osaczona. Czemu upatrzyła sobie mnie(a raczej moje nogi do lizania) a nie tego gostka przede mną?
- Czemu akurat ja? A nie ty? - rzuciłam
- Ale że co?
- Czemu ta skrzynia mnie "lubi" a nie ciebie? - spytałam
- Nie pytaj się mnie. - zaśmiał się
Szliśmy w ciszy, tunel zdawał się nie mieć końca. Zwężał się coraz bardziej. Ze śliskich ścian skapywała jakaś substancja... chyba woda... a może nie? Nie miałam ochoty tego sprawdzać... Im dłużej szliśmy tym bardziej robiło się ciemno. Skrzynia wiernie za nami podążała. Matti odwrócił się i spojrzał na skrzynię... widać było że nad czymś myśli.
- Może damy jej imię? - przerwał ciszę
- Po co? - zdziwiłam się - A po za tym skąd wiesz że to jest "ona"?
- "Ta" skrzynia.
- Hahaha... - zaśmiałam się sarkastycznie
- Może... Imka?
- Nie! Chyba cię coś pierdykło?!
- A masz lepszy pomysł? - spytał
- Oczywiście. - spojrzałam na mego prześladowcę... prześladowczynię - Greedy Daisy.
- Że co?! Co to za imię?
- Zachłanna Stokrotka, piękne dwulicowe imię, w sam raz dla tej tutaj. - pokazałam basiorowi język a on przewrócił oczyma
Nagle skrzynia zatrzasnęła mi nogę w swym śmiertelnym uścisku. Pisłam z bólu. Wilk mógł tylko odwrócić łeb aby zobaczyć co mi się stało, bo było zbyt ciasno aby mógł cały się odwrócić.
- JAAAAAKIIM PRRRAWEM OBRAŻŻŻACIE MOJĄĄĄĄ MĘSKOŚŚŚĆĆ! - skrzynia wysyczała

< Matt? Jakim prawem?! Nie mam zielonego pojęcia co dalej, niech ten tunel się już w końcu skończy! XD >

UWAGA!

Na życzenie kochanej Glimmer powstanie nowa alfa zamiast Ariashi. Będzie ona miała mniejszy profil, zostanie bez cytatów i gifów.
A na imię będzie miała Emerald! Buahahahahahah!
Tututudummmm...
Tututudum....
(I oto Beethoven rozbrzmiał donośnie, a z nieba strzelił piorun, który przerwał niczym ostry nóż ciemność i panującą w watasze ciszę...)
Bójcie się, powiadam!


~ Wasza alfa, Ariashi ;-;

środa, 27 sierpnia 2014

Od Vichi c.d. Lili

Siedziałam na głazie z zamkniętymi oczami. Nos miałam skierowany w stronę wschodzącego słońca. Cisza, która otulała tereny watahy była tak cudowna, że szkoda było mi otwierać oczu. O tak wczesnej porze prawie wszystkie wilki jeszcze spały. Czułam jak promienie ogrzewają coraz większą część mojego ciała. W pewnym momencie usłyszałamciche szuranie, jakby ktoś ciągnął pazurami po ziemi. OOtworzyłam oczy i zobaczyłam małą biało-brązową waderke. Zeskoczyłam z głazu nie robiąc żadnego chałasu. Przyjrzałam się wilczycy... A właściwie szczeniakowi. "Chyba jest później niż myślałam.." przemknęło mi przez głowe gdy podchodziłam do waderki. Kiedy tylko mnie zobaczyła skuliła się lekko i cofnęła pare kroków. Popatrzyłam na nią zaskoczona, bo nie byłam przyzwyczajona do takiego zachowania wobec mnie. Przecież byłam o wiele niższa niż inne wilki, ale to był szczeniak, więc dla niej nawet ja byłam duża. Zniżyłam nieco łeb by lepiej widzieć waderke i spytałam cicho
"Nie powinnaś jeszcze spać ?" mówiłam powoli i łagodnie, bo nie wiedziałam jak mała zareaguje. Przez moment patrzyła na mnie szerzej otwartymi oczami, a potem cichutko odpowiedziała
-Przecież już późny ranek..
Podniosłam łeb i rozejrzałam się. Faktycznie było późno.
"Hm.. Ranek mi uciekł.." powiedziałam to raczej do siebie, a potem zwróciłam się do szczeniaka "Jak się nazywasz ? Wybacz, ale cię nie kojarze..." nadal starałam się mówić łagodnie.
-Jestel Lili i niedawno dołączyłam..- powiedziała chyba jeszcze ciszej niż wcześniej. Pokiwałam lekko łbem w geście zrozumienia i usiadłam przed Lili.
"Ja nazywam się Victoria, ale większość mówi mi Vichi.. A więc, Lili... Wybrałaś już sobie przyszłe stanowisko ? Dla młodych wilków to ważne...." chciałam dodać coś jeszcze, ale zrezygnowałam. Wilczyca pokiwała łebkiem i spojrzała na swoje małe łapki.
-Chcę być łowcą-te słowa wypowiedziała nieco głośniej. Uśmiechnęłam się delikatnie i chwile zastanowiłam.
"Łowcą, powiadasz ? Może nie jestem nim z natury, ale... Mogłabym nauczyć cię podstaw, a potem pomóc znaleźć jakiegoś doświadczonego łowcę, który nauczył by cię doskonalić te umiejętności, co ty na to ?" przekrzywiłam łeb nieco w prawo i patrzyłam na waderke oczekujac odpowiedzi.

Lili ? Co Ty na to ? :)

Od Rabbiaty c.d Vanessy

- Jestem Rabbiata. Zbliżyłam się do wadery. - Ale możesz na mnie mówić Ruby.
-  Mnie nawet nie pytaj... westchnęła wilczyca.
- Czyli mówiłaś że nie wiesz jak się tu znalazłaś...
-E-e.
-...Aani jak masz na imię?
-E-e. Kolejny raz powtórzyła słowa
- I nawet nie będę pytać o rodzinę. Mruknęłam do siebie. Wadera starała się coś powiedzieć.
- Mówiłaś coś o jakiejś watasze. Są tu alfy? Zapytała z nadzieją wilczyca
- Tak. Są tutaj, ale często trudno je znaleźć. Ale zanim pójdziemy ich szukać powiedz czy możesz wstać. Wilczyca niepewnie podniosła się z ziemi i zrobiła kilka chwiejnych kroków na przód. Potem już poszła gładko.
- Okej. Czujesz się dobrze więc możemy ich poszukać jak chcesz. Zaproponowałam jej.
Wadera z uśmiechem podreptała przed siebie i wyszła z jaskini
- Rozumiej to jako ,,TAK" uśmiechnęłam się do siebie i dogoniłam koleżankę.
(Vanessa? Masz może pomysł jak okryjesz swoje imię?)

wtorek, 26 sierpnia 2014

od BeautAce

Dla odmiany tym razem na spacer wybrałem się sam bez Layli.Postanowiłem zwiedzić miasto bo nigdy nie miałem okazji zobaczyć go całego.Spotkałem wiele wilków m.in.Sisi i Matt'a.
Wokoło było wiele sklepów,a na wystawie u aptekarza stały różne eliksiry.
-Mam nadzieję,ze też sobie kiedyś takie łyknę-pomyślałem i odszedłem od witryny sklepowej.
Wiedziałem że za miasteczkiem kryje się jezioro.W ramach wycieczki krajoznawczej udałem się tam.Nad taflą wody siedziała Aqua.
-Hej-powiedziałem -co robisz?
-Czaruje-odpowiedziała mi wadera
-Aha-odparłem
Usiadłem obok niej i przyglądałem się falującej wodzie.Następnego dnia chciałem pójść tradycyjnie na spacer wiec sie zapytałem:
-Poszłabyś ze mna nad wrzosowisko dla rozprostowania łap?
<Aqua?,Dalej ty piszesz ;)>

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Od Matt'a c.d Interlunar (Event)

- Nie wiem do końca...ale pewnie coś nieprzyjemnego, kiedy czas się skończy. Wymamrotałem po chwili i próbowałem coś zobaczyć w tych ciemnościach. W końcu przerwałem grobową ciszę.
- Słuchaj...spróbuj znaleźć jakieś ściany. 
- Okej. Dobiegł do mnie głos Interlunar. Powoli przemierzałem ciemności w poszukiwaniu oparcia. Wnet mój nos natrafił na coś lepkiego, oślizgłego. Niewzruszony podniosłem łapę i dopchnąłem ów przedmiot. On poruszył się i w całym tunelu zapaliły się kolejno pochodnie. Tylko że one paliły się zgniło zielonym ogniem. Gdy tak podziwiałem wnętrze, zza moich pleców dobiegł wrzask wadery.
- Zabierz to ode mnie! Inter stała na niskiej półce skalnej, próbując się uchronić przed lepkim jęzorem skrzyni...SKRZYNI?! Szybko podbiegłem do dziwnego stworzenia. Okazało się że to była ta sama skrzynka, którą znaleźliśmy tam, na górze. Tylko że teraz z otworu na klucz wysunął się różowy długi język, a cztery drewniane nóżki dreptały ochoczo po pokoju. Dwa okrągłe kamienie lapis lazuli były wielkimi oczami żywej skrzynki, a z uchwytów wyrastała para małych zaokrąglonych różek.
- Co...to...jest? Wymamrotałem powoli.
- Nie wiem i nie mam zamiaru się przekonywać. Różowy jęzor zaczął lizać teraz łapy Interlunar. Potwór wyglądał na przyjaznego osobnika. '
Po uspokojeni nerwów mogłem się wreszcie zająć oglądaniem zawartości tunelu (Nie mówiąc już o mokrej od śliny waderze, ją już sobie obejrzałem XD) Pomieszczenie było stęchłe i zaniedbane. Na kamiennych płytach rosły niebiesiech grzyby i nieznane dotąd porost. Z czarnego niskiego sufitu kapała zielona ciecz, przypominająca olej, której kapanie było jedynym odgłosem w tym pokoju. Cały tunel wyglądał na zapomniany przez tysiące lat.
- Myślisz że t skrzynia ma klucz? Inter zeszła z niskiej pułki i wpatrywała się w żyjącą skrzynię
- Pewnie tak...tylko musimy go znaleźć. Westchnąłem, napawając się kosmicznym wyglądem otoczenia. - Na pewno jest gdzieś tam. Wskazałem łapą szyb podłużnego tunelu.
- Tylko trzeba się pośpieszyć...Interlunar bez przerwy stała z tyłu potwora. Teraz widziałem na co tak wpatrywała się wadera. Z tyłu skrzyni klepsydra przesypywała piasek na uwięzione w środku dwie, małe przerażone figurki przypominające do obłędu...nas samych...
(Inter? Chwile namysłu pozostawiam tobie)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Od Vichi

Ostatnio do watahy dołączyło kilka wilków. Już wcześniej było ich sporo, a teraz jeszcze więcej więc starałam się ich unikać. Siedziałam schowana pod rozłożystym drzewem, które chroniło mnie przed kroplami deszczu. Spojrzałam w zachmurzone niebo, na którym rozbłysła błyskawica. Rozejrzałam się dookoła i ruszyłam nad Wodospad Świtu. Biegłam sprawnie mijając drzewa, krople rozbryzgiwały się o mój nos, który ciął gęste, duszne letnie powietrze. Sprawnym ślizgiem zatrzymałam się przed jeziorkiem wodospadu. Spojrzałam w swoje odbicie i strzepnęłam z siebie nadmiar wody, która znacznie obciążyła moje futro. Uważnie przyjrzałam się odbiciu, a raczej jego części. Ponad połowa mojego odbicia była tak rozmazana, że trudno było stwierdzić, że to w ogóle wilk. Zmrużyłam oczy i spojrzałam przed siebie na szumiącą ścianę wody, która przybrała kolor krwi. Cofnęłam się o krok i schyliłam łeb do ziemi. Z takiej perspektywy dobrze widziałam, że coś jest pod wodą. Uniosłam wyżej łeb, a woda na powrót przybrała swój zwykły, przezroczysty kolor. Potrząsnęłam łbem i położyłam się wkładając łapy do wody. Położyłam łeb na łapach i wpatrywałam się w falującą tafle jeziorka. Nagle coś zabłysło tuż obok wodospadu, między kamieniami. Podniosłam się powoli i weszłam do jeziorka. Woda sięgała mi ponad grzbiet, nie byłam jednym z wysokich wilków. Podeszłam do kamieni i przejrzałam się kamyczkowi połyskującemu na granatowo. Wyciągnęłam kamyczek spomiędzy większych kamieni, które prawie natychmiast się osunęły przygniatając mi tylną łapę. Pisnęłam i spróbowałam się wydostać, ale łapa utknęła na dobre. Granatowy kamyczek trzymałam w zębach, nie chciałam go puszczać, bo za bardzo przypominał mi o starym przyjacielu. Po paru minutach przestałam się wyrywać i stanęłam w miejscu. Wzięłam kilka głębokich wdechów i mocno szarpnęłam łapą, która wysunęła się spod kamieni. Pisnęłam cicho i wykuśtykałam z jeziorka na brzeg. Usiadłam na brzegu i spojrzałam na łapę. Była bardzo spuchnięta i nie mogłam na niej stanąć. W końcu wypuściłam kamyk z pyska i przyglądnęłam mu się uważniej. Był granatowy z fioletowym połyskiem zupełnie jak oczy... Zerknęłam w bok i zerwałam dłuższe źdźbło trawy, którym owinęłam kamyk. Z dwóch kolejnych kawałków trawy zrobiłam prowizoryczny naszyjnik. Związałam go z oplecionym kamykiem i założyłam na szyje. Spojrzałam w górę i spostrzegłam, że od jakiegoś czasu nie pada. Patrzyłam w rozpogadzające się niebo, gdy nagle poczułam jak burczy mi w brzuchu. Popatrzyłam na własny brzuch, a potem na tylną spuchniętą łapę. No tak, nie jadłam od dwóch dni. Podniosłam się i ostrożnie oparłam o zranioną łapę. Syknęłam czując ostry ból. Podniosłam łapę i podciagnęłam ją pod brzuch. Pokuśtykałam na jakąś polanę by coś upolować. Rozejrzałam się. W wyżs zej trawie dostrzegłam czarnego królika. Zaczęłam się do niego skradać, co na trzech łapach nie jest wcale łatwe. Gdy byłam już blisko zwierzęcia i przygotowywałam się do skoku ktoś lub coś uderzyło mnie z dużą siłą w bok. Z piskiem przeturlałam się dobre 30 metrów. Kiedy zatrzymałam się leżąc na grzbiecie z końcówką ogona na nosie spostrzegłam jak upatrzony przeze mnie królik ucieka.  Westchnęłam i przewróciłam się na brzuch. Nie daleko mnie zobaczyłam kształt jakiegoś wilka. Po chwili podniósł się i popatrzył na mnie. Ja również się podniosłam kuląc zranioną łapę.
-Nic ci nie jest ?-spytał basior patrząc na moją podkuloną łapę. Pokręciłam łbem i spojrzałam na skrzydła wilka.
"Należysz do watahy ?" zapytałam cicho starając się zignorować ból łapy i głód.

Cheroon ? =3


sobota, 23 sierpnia 2014

od Layli

Pewnego dnia jak to zwykle bywa wybraliśmy się na spacer.Chodziliśmy bez celu.Słońce lekko przygrzewało nasze futerka.Aż nagle cos mignęło na tle drzew.Podbiegliśmy do tego miejsca i zobaczyliśmy wypalona korę.ślady ciagnęły się aż do wrzosowiska.Postanowiliśmy sprawdzić we dwoje co to może być.Po chwili ukazała nam się dzika i tajemnicza kraina.
-Więc jak idziemy?-zapytałam
-Nie jestem pewny czy powinniśmy,ale możemy spróbować.Przyda nam się trochę rozrywki.
Pobiegliśmy przed siebie.Przez nieuwagę potknęłam się o korzeń i coś chrupnęło.Pisnęłam z bólu ale nie poddałam się i pokuśtykałam dalej.
Nagle ukazało mi się coś niesmowitego.Nad nami latał w swojej pełnej okazałości feniks.Według mnie było to jego królestwo,ponieważ wkoło było wiele popalonych drzew i gałęzi.
Po dniu pełnym wrażeń wróciliśmy do watahy.
Okazało się,że złamałam łapę.

o Lili

Niedawno dołączyłam do tej watahy. Czułam się samotnie bez rodziców, lecz co na to poradzę? Na początku nie starałam się rzucać w oczy. Wolałam najpierw się rozejrzeć, niż wparować między wilki i wrzasnąć:
"- Siemaaaaaa, jestem nowa, hejoo "
Pozwiedzałam tereny, pochodziłam tu i tam ... i dopiero wzięłam się za resztę. Musiałam znaleźć wilka, który podszkoliłby mnie w łowiectwie, bo nie szło mi najlepiej ...

< chętny ? ( nikogo narazie nie znam, więc nie podam konkretnej nazwy ) >

Lili wybacz, że tak późno wstawiam, moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina xDDD.

Oto Cheroon



Imię: Cheroon
Wiek: 5 lat
Płeć: Basior
Moce: W nocy staje się niewidzialny. Lata (chyba od tego ma skrzydła)
Rasa: Wilk mroku
Charakter: Jest miłym wilkiem, ale może być też nieprzyjemnie nastawioną, bezlitosną maszyną do zabijania. Jest to wilk który zawsze poda pomocną łapę i nie opuści przyjaciela w potrzebie. Ceni szczerość i lojalność. Jego inteligencja jest dosyć wysoka. Lubi gdy wszystko ze sobą współgra. Jest pamiętliwy w niektórych sprawach, czasami to dobrze, ale nie często. Lepiej się z nim nie kłócić bo może zrobić się trochę niebezpiecznie. Jest bojowo nastawionym wilkiem który lubi dowalić komuś gdy ten naprawdę go rozzłości, lecz to ma tez swoje dobre strony. Gdy zrobi się nieprzyjemnie on stanie w pierwszych szeregach by móc bronić tego na czym naprawdę mu zależy.
Partner: Może kiedyś...
Zauroczenie: To ... nikt ważny
Potomstwo: B.R.A.K.
Hierarchia: Omega
Specjalizacja: wojownik
Właściciel postaci: WhiteWinter

wtorek, 19 sierpnia 2014

od Interlunar c.d. od Matt'a (Event)

Żadne z nas nie zdążyło zareagować. To trwało chwilę. Razem ze spróchniałymi deskami siła grawitacji ściągnęła nas w dół. Potem w ciemności uderzyliśmy w coś... i zjeżdżaliśmy w dół. Nie dało się zatrzymać. To chyba było coś w rodzaju tunelu... lub zjeżdżalni. Następnie wyhamowałam uderzając w jakąś stertę gruzu, liści i tym podobnych.
Zamknęłam przykurczowo oczy i czekałam aż dolecą deski które we mnie uderzą, ale tak się nie stało. Jedyne co do mnie dołączyło to Matt, który przyrył... bo trudno to nazwać uderzeniem... obok mnie. Mam na myśli to że świsnął obok mnie i rozmaite liście, ziemia, drobne kamyki i powstrzymały jego siły rozpędu i po chwili usłyszałam jego jęk, chyba uderzył w ścianę... tak przypuszczam. Zlokalizowałam go telepatią i ostrożnie do niego szłam. Panowała całkowita ciemność więc na próżno było wysilać wzrok. Szłam powoli, a z pod moich łap słychać było zgrzyt. Gdy przeszłam jakieś 10 metrów, to przez przypadek nadepnęłam na ogon.. ogon basiora bo to jego głos usłyszałam:
- EJ! Trochę uważaj może? Bo łeb mnie boli a ty mi jeszcze na mój biedny ogon mi stąpasz! Oooo... biedny ja, ofiara przemocy. - jęknął - Powiedz coś, nie wiem gdzie jesteś.
- Tutaj, i przepraszam za ten ogon.
- Dobra. - oznajmił i jego łapa uderzyła mnie w nos - O, tutaj jesteś, to był twój nos? - spytał i się zaśmiał
- Tak. - przewróciłam oczyma, może i dobrze że on tego nie widział - Bardzo cię boli ten łeb? A właściwie to w co przydzwoniłeś?
- No boli, boli. Nie wiem co spotkała moja głowa... a po za tym to skąd mam niby to wiedzieć? Nic nie widzę w tych egipskich ciemnościach! - oznajmił
- A myślisz że ja coś widzę? - mruknęłam
- No tak. - odpowiedział
- To było pytanie retoryczne...
- Co? - chyba nie dosłyszał bo wątpię aby nie rozumiał znaczenia słowa "retoryczny"
- Nic, nic.
Nastała chwila ciszy. Starałam się coś usłyszeć po za oddechem Matt'a, ale nadaremnie.
- Jak sądzisz, co może oznaczać "Czas, start"? - spytałam po minucie

< Matt? Nie mam pojęcia co dalej. XD >

od Vanessy

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Światło przebijało się przez korony drzew i drażniło moje oczy, które powoli otworzyłam. Spróbowałam wstać ale łapy odmawiały posłuszeństwa. Znajdowałam się w jakimś dziwnym mrocznym lesie. Było tu również chłodno co jeszcze bardziej napawało mnie strachem. Zebrałam w sobie siły i wstałam, chociaż przez chwile chwiałam się na łapach. Leniwie rozłożyłam skrzydła i spróbowałam wzbić się w powietrze, nic to nie dało po za kolejnym źródłem bólu. Nie pamiętałam niczego co się ze mną działo przed tym wszystkim. Po chwili zorientowałam się że na szyi mam zawieszoną karteczkę. Wzrok miałam rozmazany więc nie udało mi się nic przeczytać. Zrobiłam pare kroków i walnęłam o coś. Poczułam tylko krew zalewającą oczy. I ciemność
*
Po kolejnym przebudzeniu ból był już mniejszy, a na głowie leżało coś mokrego. Otworzyłam oczy i ze zdziwieniem stwierdziłam że jestem w zupełnie innym miejscu.
-Uważaj narazie nie wstawaj.- usłyszałam za sobą cichy ale stanowczy głos. Nie potrafiłam nawet zidentyfikować czy właściciel tego głosu to wadera czy basior, bo w uszach dziwnie mi szumiało.
-Gdzie jesteśmy?-spytałam cicho
-Nad wodospadem pełni- po tuch słowach zorientowałam się że to nie mi szumi w uszach ale że to woda z wodospadu. Przekręciłam się na drugi bok chociaż niewiele to dało bo i tak mgła przed oczami zasłaniała mi mojego rozmówcę
-Kim ty jesteś?-spytał 'ktoś'. -Ta karteczka na twojej szyi...
-Nie mam pojęcia kim jestem. I nie mam pojęcia co tam jest napisane...przeczytasz?- przez chwile nie dostałam żadnej odpowiedzi
-'Upadły anioł'-przeczytał wilk- To anioły istnieją?
-Nie mam pojęcia kim jestem a ty mnie pytasz o anioły...pfft..
-Może zaprowadzę cię do alf?
-Może najpierw powiedz jak ci na imię?
< ktosiu?>

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Od Kay'i

"Słyszałam że wataha rozpoczęła nowe życie i dołączyły nowe wilki.. Ciekawe.. Zobaczymy!" Myślałam i rozłożyłam skrzydła. Wbiłam się w powietrze i poczułam ten lekki wiatr w sierści. Maiałam wrażenie że dawno nie latałam. Ale to nic! Wybrałam się w stronę jaskini Damona. chciałam go zobaczyć. Nie miałam pojęcia gdzie jest ale powinien być w jaskini. Leciałam przez dłuższy czas. Robiłam beczki, salta i inne. "Pływałam" po chmurach. A jak byłam przy jego jaskini zrobiłam ostatni obrót i wylądowałam od razu złożyłam skrzydła i weszłam do środka.
-Damon jesteś tu?
-Tak, zaraz przyjdę Kaya
"A skąd on wiedział że to ja?" Zaczęłam rozmyślać przez chwilę a pózniej przyszedł Damon.
-Cześć co tu robisz?
-Szukam ciebie a coś się stało?

<Damon? Dawno nie pisaliśmy razem ;3>

sobota, 16 sierpnia 2014

Od Matt'a c.d Interlunar (Event)

 Po chwili oczekiwania na waderę, zacząłem się rozglądać po pokoju, Miałem wrażenie że ktoś mnie obserwuje. Obdarte z koloru firanki zafalowały na wetrze, a spróchniała podłoga skrzypiała gdzieś na strychu domu. Przez to wszystko jeżyła się sierść na karku. Szczególnie gdy jesteś sam w ciemnym opuszczonym domu.
W końcu wadera zeszła z drugiego piętra targając coś za sobą.
- Co to jest? Zapytałem gdy Inter miała ów rzecz opok mnie.
- Sama nie wiem. Ale to wyglądało na jedyne co ocalało przez te kilkanaście lat. Nachyliłem się nad szarym prostokątem i dmuchnąłem na grubą warstwę kurzu. Przedmiot okazał być się skrzynią i to w dodatku srebrno - złotą. Była większa od szkatułki, lecz mniejsza od normalnej skrzyni. od  Interlunar przeskoczyła nad skrzynią i zaczęła się dobierać do zamka. Po kilku próbach złamania zamku, wadera usiadła zrezygnowana.
- Tu musi być jakiś klucz. Wyszeptała. W Zamyśleniu zacząłem obchodzić znalezisko dookoła. Zauważyłem  z tyłu skrzyni wyrzeźbiona klepsydrę, na której pod spodem została przymocowana  biała, ludzka czaszka..
- Co tam widzisz?
- Klepsydrę. A raczej jej wyrzeźbioną połowę.
- Żartujesz chyba. Przecież widać że ona jest wciśnięta w otwór. Wadera spojrzała nas mnie podejrzliwie
- Co?! Byłem wyraźnie zaskoczony.
- No spójrz tylko. Inter zahaczyła pazurem o rączkę klepsydry, która wypadła z łoskotem pozostawiając w skrzynce wgniecenie w kształcie jej samej. Nawet czaszka była prawdziwa. Jej biel biła po oczach w otoczeniu tak czarnym i ponurym.
- Dziwne... Interlunar próbowała ją postawić prosto, ale czaszka sprawiała, że klepsydra zawsze pozostawała przechylona. W końcu odwróciła klepsydrę do góry nogami i piasek zaczął się przesypywać.
 Ku zdziwieniu mnie i wilczycy, czaszka zaczęła wydawać z siebie ciche chrząkanie. Niezdarnie otworzyła usta i wypowiedziała słowa: ,,Czas...start..."
 I wtedy podłoga zaczęła się walić
(Inter? Chyba nie myślałaś, że będzie aż tak łatwo ;)

,,I can't control my feelings so sometimes I'd like to hide them''



Glimmer


From The North of North. I don't want lyrics. Cold dust.
★Alpha★Wadera★Sześcioletnia i nieśmiertelna★

W Norwegii śnieg potrafił padać godzinami. Lodowate wiatry smagały skalne szczyty i nieliczne, suche sosny, pokryte zamarzniętym lodem. Jeśli chciało się dojść gdziekolwiek, nawet te kilka kroków pod sosnę, trzeba było brnąć przez zimny, biały puch, sięgający do brzucha i osiadający na sierści, padający z nieba i zasypujący wszystkich i wszystko. Był wszechobecny, nawet kruche gałęzie drzewa nie mogły przed nim ochronić.
Spartańskie warunki ukształtowały duszę i charakter Glimmer. Stała się zimna, twarda i zamknięta w sobie. Zewnętrznie lodowata, jak jej ojczysty kraj. Nie pragnie ciepła i miłości, wątpi zresztą, by ktokolwiek ją pokochał. Jest racjonalistką, choć często cechuje ją także pesymizm. Nic nie jest w stanie wyprowadzić jej z równowagi, nauczyła się pozostawać beznamiętna i obojętna. Czasem potrafi być na prawdę wredna albo szczera do bólu. Nie wiem, czy ktoś jest w stanie bez lęku spojrzeć w jej bursztynowe ślepia, które, chcąc nie chcąc, pozostają lodowate.

 

Yume

http://fc07.deviantart.net/fs71/f/2010/252/d/8/auracle_by_silvermoonfox-d2ye108.jpg

★ Yume ★
3 lata
wadera
wilczyca snów i potworów

★ Cisza... ★
Cicha wadera. I tyle. Nie zawsze miła, ale zawsze ma szacunek do drugiej osoby. Ciekawska, nie ufna, tajemnicza, nie towarzyska. Koniec. Resztę można się dowiedzieć podczas jednej rozmowy...

★ Umiejętności ★
Zwinna, giętka, szybka. Ale mówiąco umiejętnościach magicznych: nic nadzwyczajnego. Zmienianie i wchodzenie do snów. Do tego wzywanie potworów, duchów i demonów.

★ Związki ★
Partnera nie ma, w nikim nie jest zauroczona, ani nie ma potomstwa.

★ Praca ★
Jestem omegą, medyczką...

★ Właściciel postaci ★
Maika1 

Powitajmy Lili!



Imię : Lili
Wiek : 6 miesięcy
Płeć : Wadera
Moce : Przewiduje ważne wydarzenia z bliskiej przyszłości
Rasa : Wilk Jasnowidz
Charakter : Lili jest miła, lecz bardzo nieśmiała, relacje z innymi wilkami są dla niej bardzo ważne, lubi zabawę, wśród przyjaciół czuje się pewniej.
Partner : za mała
Zauroczenie : brak
Potomstwo : za mała
Hierarchia : Omega
Specjalizacja : łowca ( dopiero się uczy )
Właściciel : lola22138 

Zmiany, zmiany, zmiany!

Jak już zapewne zdążyliście zauważyć, tło zostało przeze mnie ponownie zmienione, łącznie z drobnymi atutami graficznymi watahy. Nowe opcje i udogodnienia zostały także dodane w rubryce: ,,Jak dołączyć?'', więc radzę tam zajrzeć i jeśli ktoś zapragnie, przysłać nową wersję swojego KP.
~Dhe

piątek, 15 sierpnia 2014

Od Ariashi c.d. od Vichi

- My? przyszliśmy... - usłyszałam. Nadstawiłam uszu i rozejrzałam się wokół. Niestety nie widziałam nic oprócz ciemnych drzew sosny oraz strumyka u moich stóp.
- słyszeliście? - znów ten sam, kobiecy głos. Tym razem wiedziałam, kto to. Biegłam w stronę wodospadu pełni.  Kilka metrów dalej stały trzy wilki... Chyba trzy, biegłam za szybko, żeby ich policzyć.
- AAAA! - krzyknęłam. Poślizgnęłam się na błocie i upadłam na plecy tuż przed Vichi.
"wszystko w porządku?"
- tak. - odparłam i przetarłam oczy. Nade mną z pochyloną głową stali BeautAce i Layla. Podniosłam się z ziemi.
- to ty jesteś Ariashi?
- a ty jesteś Layla? - przewróciłam oczami.
- tak. A to...
- BeautAce. Wiem. - warknęłam.
- i to ty jesteś nową alfą?
- taaa... Wczoraj jakoś Dhe udało się mnie obudzić z transu...
- co? - zapytał BeauteAce. Nie zwracałam na niego uwagi.
- znaleźli mnie miesiąc temu, i wtedy zostałam alfą...
- kto?
- DHE! - wrzasnęłam.
nastała chwila ciszy. Layla i BeautAce wydawali się być zamyśleni. Z Vichi popatrzyłyśmy po sobie.
- więc co tu robicie?

<Layla? BeauteAce? Vichi?>

od Vichi c.d. Layla

Wyskoczyłam z lasu tuż przed dwa zaskoczone wilki. Sama byłam zaskoczona ich obecnością. Zaparłam się łapami i zatrzymałam tuż przed nosem basiora. Zamrugałam kilka razy by odzyskać nieruchomy obraz i postąpiłam dwa kroki w tył odsuwając się od basiora. Zmierzyłam wilki od łap po końcówki uszu i przekrzywiłam łeb w prawo. Po chwili milczenia z mojej i ich strony powiedziałam do ich głów
"Wybaczcie, nie wiedziałam, że tu ktoś jest" łapą strzepnęłam sobie uschnięty liść zza ucha.
-My też nie wiedzieliśmy. Co ty tu właściwie robisz ?-spytał BeautAce. Layla uśmiechnęła się szeroko. Posłałam jej delikatny uśmiech.
"Biegam jak co noc. Trening" wzruszyłam ramionami. "A wy ? Co tu robicie ?"

<BeautAce ? Layla ? Nwm co dalej :x>

od BeautAce i Layli

Pewnej nocy poszliśmy razem do lasu na wrzosowisko.Światło Księżyca oświetlało całe to magiczne miejsce.Obchodziliśmy je wokół bez celu...Aż nagle wpadłam na świetny pomysł.
-BeautAce,przejdżmy się nad Wodospad pełni-powiedziałam
-No nie jestem przekonany-odpowiedział
-No dawaj co ci szkodzi-warknęłam entuzjastycznie
I po chwili już szliśmy w kierunku wodospadu,po drodze mój towarzysz wrzucił mnie do błota i byłam cała brudna,BeautAce śmiał się ze mnie.Aby się odrewanżować podstawiłam mu łapę i zarył pyskiem w ziemię.Nagle ukazał nam się wielki wodospad.Usiedliśmy na lekko wilgotnej trawie i podziwialiśmy .W oddali usłyszałam jak jakieś stworzenie biegnie.Przestraszyłam się.I nagle ze ściany lasu wyskoczyła Vichi.
<Vichi dalej opowiada>

od Interlunar c.d. od Matt'a (Event

Dobrze, przyznam na samym początku, bez bicia ze chcę się nieco odgryźć na Matt'im. Ale tak nieco, nieco. Chodź nie słyszałam nigdy jak ktoś mówił że "odgryzę się na Tobie nieco", no ale to nie moja wina że pod tym względem nie błyskam doświadczeniem. Czyli wychodzi na to że po prostu coś wykombinuję i nie powinnam się przejmować nad "poziomem" tego co zrobię... możliwe że to co teraz myślę nie jest najbardziej inteligentne.
Koniec marudzenia, muszę szybko coś wymyślić. Kurde, no kurde no! Szybko, szybko, zaraz będziemy na miejscu... emm... improwizacja? Ne da rady. Nie jestem w tym najlepsza... po za tym wolałabym żeby nie było czegoś takiego że nagle... sama nie wiem. O bogowie na niebie! Czy ja marudzę? Nie... ja ZRZĘDZĘ!?
Ale nie miałam czasu aby to dalej "rozkopywać". Dochodziliśmy już bowiem do Lasu Cienia. Zapomniałam szybko o tym co przed chwilą myślałam i tak jakby nigdy nic szłam przed siebie obok basiora który chyba zastanawiał się jaki jest mój chytry plan... ja sama się zastanawiam prawdę mówiąc, ale to będzie raczej czysta improwizacja... raczej.
- Na pewno tego chcesz? - spytał gdy wchodziliśmy już do Lasu
- Na pewno chcę zobaczyć Twoją przerażoną minę, uwierz. - oznajmiłam spokojnie
Basior się zaśmiał głośnio, a ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem gdy to usłyszałam. Bo im większy spadek z "kpiny" do "przerażenia" tym większy efekt rażenia. (lol, wierszyk się zrobił xd)
Cień drzew otoczył nas dookoła. Powietrze tu było tak jakby cięższe niż w innych lasach które znam. Ogóle ten Las pałał dziwną... aurą/energią. A może to było po prostu tylko dziwne złudzenie? Mniejsza.
Basior spoglądał co chwilę na mnie jakby się spodziewał zaraz jakiejś pułapki z mojej strony. No cóż, jak chce to niech ma... zaraz coś się wykombinuje. Tylko szkoda że "zaraz" trwa czasami dłużej niż powinno... trudno, ja jestem cierpliwa. Pewnie zaraz jakiś zwierz się na nas rzuci z krzaków to wtedy ja zamiast uciekać schowam się za pierwszym lepszym głazem lub drzewem a zwierz rzuci się za uciekającym w popłochu basiorem. Brzmi nie źle, ale tylko w teorii, a praktyka? Heh... praktyka czyni mistrza.
Węszyłam niecierpliwie w powietrzu szukając znaku że ktoś(lub coś) chce z nas zrobić sobie kolacje. I może się to wydać dziwne, albo zbiegiem okoliczność to od razu wyczułam dwa zwierzy idące w naszą stronę. Jeden zachodził nas od tyłu, drugi od przodu... to pewnie były pumy... chyba. Bo na pewno nie wilki ani nic roślinożernego... i to coś było sporych rozmiarów, skąd wiem? Bo przed dostrzegłam zarys tego który był przed nami. Zerknęłam szybko na Matt'a, biedak się niczego nie spodziewa, pewnie sądzi że to ja jestem potencjalnym zagrożeniem i nie zwraca specjalnej uwagi na to co się wokół niego dzieje. Kurde... nagle zrobiło mi się go żal... oh... może go nie zabiją? Co ja robię?! Dobra... pierwszy i ostatni raz robię coś takiego... w sensie "uwalniam negatywną energię na innych wilkach". To będzie dobre, heh. Od teraz tylko i wyłącznie szybki refleks ma prawo mną kierować... o Bogowie, ześlijcie na mnie nieco szczęścia... albo nie, lepiej obdarzcie mnie nieco większa roztropnością.
- Zostań tu, ja muszę gdzieś iść aby coś zobaczyć, o tam! - oznajmiłam szybko i rzuciłam się biegiem, i wybuchłam niekontrolowanym śmiechem który chyba rozświetlił Matt'owi że coś tu nie gra.
Mimo iż się ledwo co rozpędziłam(zaczęłam biec) to białe i potężne kły światły obok mnie, zdążyłam zrobić zgrabny unik i biec ile miałam sił w nogach. Nie oglądałam się za siebie, ale basior chyba biegł za mną w znacznej odległości, nagle przestało mi by jego żal i zaśmiałam się na tyle głośno aby i on to usłyszał, może poczuł się skołowany? Tego nie wiem. Odwróciłam się na sekundę i dostrzegłam Matt'a który biegł za mną w odległości jakiś 50 metrów. On biegł w popłochu, a ja kontrolowałam to swój bieg. No cóż, ja też bym biegła w popłochu gdyby nagle jakieś dwa stwory się na mnie rzuciły. A tych stworzeń nie było za basiorem więc pewnie stwierdziły że jeden wilk to za mało i odpuściły, heh.
Po minucie biegu zauważyłam po mojej prawej stronie stary i prawie do połowy spróchniały domek. Zawróciłam w jego kierunku. Czy był opuszczony? Tego właśnie nie wiadomo, czyli w skrócie: "Ciąg dalszy 'integracji' z sympatycznym wilkiem"(xdd sama nie wierzę w to co ja tutaj wypisuję). Teraz postaram się być dla niego miła i się nie śmiać. Stanęłam przed drzwiami domu i po chwili dobiegł też tutaj Matt i odpoczywałam po wyczerpującym biegu.
- Ty... jed-nak,.. potra-wisz... szybko bie-gać. - wysapał, był tak samo zmęczony jak ja.
- Refleks czy strach cię uratował? - zmieniłam temat z uśmiechem
- Na pewno nie ty. - mruknął
- Wiem o tym. - oznajmiłam i wybuchłam po raz kolejny raz śmiechem.
Matt przewrócił oczyma.
- Widziałeś te stwory? - rzuciłam ni stąd, ni zowąd
- Nie zwracałem uwagi na to jak wyglądały! - odpowiedział
Nic nie powiedziałam, popchnęłam drzwi łapą, a one się uchyliły wraz z okrutnym dźwiękiem. Wszedłszy zauważyłam że schody są w na tyle dobrym stanie aby wejść na wyższe piętro, bo na dole nie było kompletnie nic. Pomału i delikatnie zaczęłam iść po schodach. Basior chciał za mną iść ale gdy zrobił pierwszy krok ja powiedziałam:
- Nie wytrzymają ciężaru nas obydwu. Zostań na dole. I nie wchodź w ogóle na schody, ja jestem lżejsza niż ty. - oznajmiłam
Wilk usiadł i czekał aż powiem co zobaczyłam... na górze.

< Matt? Co zobaczyłam na strychu? ^^ >

środa, 13 sierpnia 2014

od Dhe c.d. od Vichi

- Acha. - powiedziałem po prostu. Wadera wydawała się tym faktem bardzo zaskoczona. Przyjrzałem się jej uważnie, a po chwili spytałem: - Czy umiesz porozumiewać się w myślach? W sensie, posługiwać się telepatią?
Skinęła głową.
,,Wobec tego... Jak masz na imię?'' - mój przekaz myślowy najwyraźniej do niej nie dotarł, bo nic nie odpowiedziała. Dopiero gdy powtórzyłem pytanie doleciały do mnie jej myśli:
,,Victoria. Ale niektórzy mówią na mnie Vichi.''
Westchnąłem. Ile razy będę jeszcze musiał powtarzać? Z niektórymi doprawdy ciężko się rozmawia...
,,Może przejdziemy do konkretów? Chcesz dołączyć do naszej watahy?'' - spytałem.
Skinęła głową, lekko się uśmiechając.
,,Wszystko jasne. To po to tu przyszłaś, czy miałaś jeszcze jakiś powód?"
Zdawało mi się, że westchnęła w myślach. Hmm, najwyraźniej jestem niebywale irytujący. Zacząłem się na poważnie zastanawiać, co z tym faktem począć i skąd przybywa wadera, ale moje rozmyślania przerwał jej przekaz telepatyczny:
,,Macie tu jakieś jaskinie? Szczerze mówiąc, jestem lekko wykończona.''
,,Oczywiście, chodźmy. Ale obiecaj, że zanim dojdziemy, opowiesz mi coś o sobie.''
Nie odpowiedziała. Ruszyliśmy przez las.

< Victoria? Don't fochy, be happy xD. Błagam o wybaczenie za tak późne odpisanie :/ >

wtorek, 12 sierpnia 2014

Czy to już czat? xD

Zaczęło się od skromnego posta, przerodziło w dyskusję  kilku komentarzach, następnie w mały czat, teraz to już spora gadalnia... Wpadłeś tu przypadkowo? Pisz komentarz, może dobijemy kiedyś do 100 xD...

Uwaga :)!

Ekhm... Nie, nie jestem hakerką która włamała się do adminów bloga. To ja, Emerald xd.
Dawna alfa watahy... Na Howrse miałam konto WBO, ale je skasowałam... :/ teraz moja nowe konto nazywa się GoldenApple. Proszę o NIEKASOWANIE postu, w którym zrobię swojego nowego wilka - Arashi. Proszę też o zezwolenie na o, aby był on alfą ;(
~powracająca Emerald ^^

czwartek, 7 sierpnia 2014

Powitajmy gorąco Vanessę!


Imię: Vanessa
Wiek: 2 lata
Płeć: wadera
Moce: widzi daty śmierci w oczach wilków, staje się niewidzialna
Rasa: wilk mroku ( upadły anioł)
Charakter: Zamknięta w swoim świecie, nie ufna, niezbyt rozmowna, wstydliwa, nie lubi rozgadanego towarzystwa, miła, tolerancyjna, nie wtrąca się za bardzo w życie innych.
Partner: brak
Zauroczenie: na razie brak
Potomstwo: brak
Hierarchia: Omega.
Specjalizacja: łowca
Właściciel: mismis001

środa, 6 sierpnia 2014

Kto chce wyruszyć na przygodę?!

Oto nasz nowy event. Zauważyłem ze sporo wilków tylko siedzi i nic nie robi więc chcę trochę ożywić towarzystwo! Więcej na temat nowej wyprawy/eventu dowiecie się na ten LINK
Czas: do 1 września.
Pytania proszę zadawać pod tym postem.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Od Matt'a c.d Interlunar

Interlunar przewróciła oczami.
- Noooo to? Zacząłem.
- Ale co?
- Przyznasz mi rację? Zapytałem znów.
- Ale przecież...
- Czekam...przerwałem jej w połowie biadolenia. Wadera spojrzała na mnie i westchnęła ciężko.
- Okej..okej. To-było-śmieszne! Podoba się? Interlunar ponownie westchnęła. Powoli wstałem i ruszyłem przodem z uśmiechem na ustach.Wilczyca zrobiła to samo i próbowała za mną na dążyć.
- Szkoda że nie występujesz tak zawodowo. Odwróciłem się w biegu.- Każdy by się uśmiał.
- Czyli to cię bawi, tak?! Interlunar naskoczyła ns mnie i obaj polecieliśmy w dół zbocza. Podeptaliśmy wrzosowiska i wpadliśmy na mieliznę niebieskiego jeziorka. Powoli podniosłem się z ziemi.
- Witam nad jeziorem nadziej. Pomogłem waderze wstać.
- Skąd ja to wiedziałam że wrzucisz mnie w końcu do jakiejkolwiek wody. Interlunar potrząsnęła głową.
- Przed chwilą ominęliśmy właśnie wrzosowisko. Spojrzałem za siebie.- Kawałem dalej do jeziorka wpływa mały strumyk przelewany przed wodospad pełni.
- A tam? Wadera objęła wzrokiem czarny las na horyzoncie.
- A to? To jest nasz las cienia. Za nim jes jeszcze kilka miejsc. Ale nie radzę tam wchodzić. Zawsze możemy go obejść
- A co, strach cię obleciał?
- Eee..nie! Po prostu wszystko co tam żyje, może zjeść każdego niedoświadczonego wilka w tej watasze. I ty się do nich zaliczasz. Uśmiechnąłem się.
- Ahaaa. Na pewno. Interlunar specjalnie przedłużała każde zdanie.
- Okej. Skoro tak bardzo chcesz tam pójść, to chodź. Popchnąłem waderę przed siebie.
- Ale jak tak wcale nie powiedziałam! Interlunar po chwili zrozumiała o co mi chodzi.- Aaaa. Nie jestem tchórzem. Lepiej chodź. Wstała z mokrego żwiru.- Bo sie jeszcze ściemni. Odwróciła się do mnie i posłała mi diabelski uśmiech. Nie jestem pewien o co jej chodziło, ale wiem że coś knuje. I to na pewno będzie coś czego można się na pierwszy rzut oka od nie spodziewać...
(Interlunar?)

piątek, 1 sierpnia 2014

od Victorii

Siedziałam na jakiejś polanie oświetlonej przez wschodzące słońce. Rozpoczynał się nowy dzień. Siedziałam z zamkniętymi oczami, łeb miałam skierowany dokładnie w kierunku wschodu. Co jakiś czas nastawiałam uszu, by sprawdzić czy ktoś się nie zbliża. Tym "ktosiem" miał być wilk z watahy, na której terenach się znajdowałam. Nasłuchiwanie było co prawda zbędne, bo dzięki umiejętności kontrolowania Aury (z magią nie ma to nic wspólnego) "widziałam wszystko dookoła bez otwierania oczu. Widziałam dokładnie każdy liść, każde źdźbło trawy, każdego ptaka. Wzdrygnęłam się, gdy mocniejszy podmuch wiatru złamał małą gałązkę. Podświadomość natychmiast "przeniosła" mnie do czasów wojny, a konkretnie do momentu mojej rekrutacji...

*WSPOMNIENIE (czy coś takiego xD )*

Stałam niedaleko wielkiego czerwonego namiotu, w którym odbywała się rozmowa z Generałem oraz Majorem wojska. Dookoła było dość spokojnie, choć co jakiś czas słychać było wystrzały i głośno krzyczane komendy w pobliskiego lasu, w którym odbywały się treningi. Stałam pomiędzy dwoma basiorami i przeskakiwałam z łapy na łapę ze zdenerwowania. Skacząc tak szturchałam basiorów w boki, ponieważ byli sporo ode mnie wyżsi.
-Ava przestań w końcu !-zaśmiał się Danny, niebiesko-biały wilk. Spojrzałam na niego zła.
-Daj jej spokój Dan, denerwuje się-odparł ze śmiechem w mojej obronie drugi brązowy wilk. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-A ty sie nie boisz, Paul ?-spytałam. Basior zaśmiał sie i pokręcił łbem, pytająco spojrzałam na Danny'ego, ale odpowiedź była taka sama.
-Boją się tylko takie małe wilczki jak ty-z rozbawieniem Paul poklepał mnie łapa po łbie. Naburmuszona usiadłam i warknęłam
-Nie jestem mała...
-No jasne... Mała-oba basiory pękały ze śmiechu, popatrzyłam na nich z pogardą. Wstałam i ruszyłam do namiotu, z którego przed chwilą wyszedł czarny wilk. Tuż przed namiotem zatrzymałam się i nie odwracając łba powiedziałam głośno
-Zobaczymy kto będzie się śmiał po rekrutacji-po tych słowach śmiech natychmiast zamilkł, a ja weszłam do namiotu. Od razu padło na mnie ciężkie spojrzenie dwóch potężnych basiorów. Przełknęłam gulę, która urosła mi w gardle i podeszłam bliżej. Kątem oka dostrzegłam stojącego w kącie Sierżanta, który również przygniatał mnie swoim ciężkim spojrzeniem. Gdy stanęłam przed wilkami w wojskowych mundurach poczułam jak uginają sie pode mną łapy. Przy nich wyglądałam jak mały króliczek przez wilkiem. Generał spojrzał na mnie surowo.
-Nie jesteś za mała i za słaba by uczestniczyć w wojnie ? Takie małe wilki jak ty nie nadają się do walki, zwłaszcza, że jesteś waderą..-mówił powoli, ostro i donośnie. Miałam wrażenie, że zaraz padnę tam trupem. Stałam i patrzyłam na wielkiego wilka nic nie mówiąc. W końcu jednak zebrałam się w sobie i stanowczo zaprotestowałam.
-Nie zgadzam się z panem, panie generale. Wielkość i siła to nie wszystko co jest potrzebne w bitwie. Liczą się umiejętności strategiczne, znajomość wielu sztuk walki oraz zwinność i precyzja. Owszem jestem waderą i jestem mniejsza, ale to nie znaczy, że nie potrafię dobrze walczyć. Z uwagi na mój wzrost i budowę ciała mogłabym na przykład zostać szpiegiem lub skrytobójcą. Szpiedzy bardzo przydają sie na takich wojnach, bo mogą przechwytywać informacje o planach wroga. Tak samo skrytobójcy sa potrzebni. A jeśli chodzi o to, że jestem waderą to...-raptownie urwałam, bo generał i major schylili łby do mojego poziomu.
-Wiesz, że z generałem nikt nie dyskutuje ?-skarcił mnie major, a ja poczułam, że jest mi strasznie gorąco ze zdenerwowania.
-Wykazałaś się niezwykłą odwagą...-mruknął generał. Basior obok niego spojrzał na niego zaskoczony.
-Chyba raczej głupotą lub brakiem dobrego wychowania-prychnął major.
-Nie. Własnie, że odwagą. Dobrze, weźmiemy cię, ale nie myśl, że skoro jesteś waderą to masz jakieś bonusy. Jeśli zawalisz, któryś test to tak jak każdy inny wilk wylecisz, zrozumiano ?
-Tak jest panie generale !-zasalutowałam pełna ulgi i szczęścia.
-Teraz idź to niebieskiego namiotu. Tam się zapiszesz i dostaniesz mundur-powiedział tym samym głosem, którym mówił przez całą rozmowę. Odwróciłam się i wyszłam z namiotu, lecz tuż za "drzwiami" namiotu usłyszałam krótka wymianę zdań pomiędzy majorem,, generałem i sierżantem.
-Przecież to mała wadera, nie da sobie rady !-to mówił major. Niespecjalnie przypadłam mu do gustu.
-Nie byłbym tego taki pewien, majorze-ten głos należał chyba do sierżanta-Jeszcze nikt nie wyraził swojego sprzeciwu tak stanowczo. Zwłaszcza mając taki wzrost..
-Powtarzam panu, panie generale, że to była czysta głupota lub brak dobrych manier-upierał się major-Ale z pewnością nie była to odwaga.
-Majorze czemu jesteś tak bardzo przeciw temu, by dołączyła do wojska ?
Sama byłam tego ciekawa, ale niestety wtedy sie tego nie dowiedziałam, bo przede mną jak spod ziemi wyrósł Danny.
-I jak, Mała ?-zapytała z tym swoim głupim uśmieszkiem. Uśmiechnęłam się pod nosem z satysfakcją i odparłam z dumą
-Przyjęli mnie... Mały-zaśmiałam się cicho i ruszyłam w stronę niebieskiego namiotu.

*TERAŹNIEJSZOŚĆ*

Kolejny trzask gałęzi przywrócił mnie do rzeczywistości. Gałąź była za gruba by złamał ja wiatr, więc z zamkniętymi oczyma rozejrzałam się za obca Aurą. Pomiędzy drzewami dostrzegłam błękitną Aurę otulającą kształt wilka. Widziałam, że uważnie mnie obserwuje, ale nie zamierzałam zrobić najmniejszego ruchu. Kolor Aury wskazywał na to, że nie ma wobec mnie żadnych złych zamiarów, więc wolałam zaczekać aż sam podejdzie. Spojrzałam przed siebie, opuściłam łeb i w końcu otworzyłam oczy. W tym samym momencie poczułam znajomy ból rozchodzący się po całym moim ciele. Wstałam i stanęłam na lekko rozstawionych łapach. Łeb z mocno zaciśniętymi powiekami spuściłam w dół. Stałam tak chyba z 10 minut. Gdy ból wreszcie zelżał wyczerpana położyłam się na ziemi i ciężko dyszałam. Bardzo dobrze znałam ten ból. Nawet za dobrze. Byłam wyczerpana, ale wstałam. Musiałam, bo po drganiach ziemi czułam, że wilk, który wcześniej chował się za drzewem idzie w moja stronę. Gdy spojrzałam przed siebie zobaczyłam niebiesko-szarego wilka. A ściślej mówiąc basiora. Przez chwilę mierzył mnie wzrokiem jakby sprawdzając czy mogę sprawić kłopot. Ja również go obserwowałam, ale zdecydowanie z mniejszym zainteresowaniem. Nie było to ani trochę dziwne, w końcu to ja byłam obcym wilkiem na terenie watahy, do której najprawdopodobniej należał. Staliśmy tak bez słowa przez dłuższą chwilę, w końcu jednak wilk zapytał
-Czego szukasz na terenach mojej watahy i kim jesteś ?
Przechyliłam łeb w prawo i przyglądałam sie wilkowi. Wydawał się być raczej zdziwiony moją reakcją. W następnych 5 minutach powtórzył pytanie 4 razy, lecz ono nadal pozostawało bez odpowiedzi. W końcu westchnął i zapytał
-Nie powiesz, bo nie chcesz czy nie możesz ?
Wzruszyłam ramionami i przechyliłam łeb w drugą stronę. Lecz przekręciłam go tak bardzo, że ucho opadło mi na ucho i przez moment nic nie widziałam. Strząsnęłam je z oka i napisałam na ziemi pazurem "NIE MÓWIĘ". Popatrzyłam na wilka i czekałam na jego reakcję. W pewnym sensie można by stwierdzić, że w obserwowaniu reakcji wilków na słowa "nie mówię" odnajdywałam odrobinę przyjemności, ponieważ nigdy nie mogłam przewidzieć jak dany wilk na to zareaguje. Pewnego razu pewien wilk nawet uciekł z krzykiem... Tak. Wtedy miałam ubaw....


<Dhe ? ^.^>