Zorientowałem się, że Emerald już odzyskała kontrolę nad swoim ciałem. Byłem zbyt słaby żeby za nią gonić więc tylko krzyknąłem słabym głosem:
-Zatrzymaj się!
-Nie!
-Emerald, stój!
Zatrzymała się w końcu. Wstałem, wykrzywiłem się z bólu ale zdołałem podpełznąć do wadery. Delikatnie otarłem jej łzę z policzka.
-Cyndi-powiedziała-demon...
-Zorientowałem się-odparłem.-Ale to nie twoja wina. Nie powinnaś winić się za to, co robi twoje drugie ja. Tak czy siak ja dalej będę cię lubił-przerwałem na chwilę, bo zobaczyłem krew na jej futrze.-Krwawisz... nic ci nie jest? Nie boli cię?
Emerald?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz