piątek, 15 sierpnia 2014

od Interlunar c.d. od Matt'a (Event

Dobrze, przyznam na samym początku, bez bicia ze chcę się nieco odgryźć na Matt'im. Ale tak nieco, nieco. Chodź nie słyszałam nigdy jak ktoś mówił że "odgryzę się na Tobie nieco", no ale to nie moja wina że pod tym względem nie błyskam doświadczeniem. Czyli wychodzi na to że po prostu coś wykombinuję i nie powinnam się przejmować nad "poziomem" tego co zrobię... możliwe że to co teraz myślę nie jest najbardziej inteligentne.
Koniec marudzenia, muszę szybko coś wymyślić. Kurde, no kurde no! Szybko, szybko, zaraz będziemy na miejscu... emm... improwizacja? Ne da rady. Nie jestem w tym najlepsza... po za tym wolałabym żeby nie było czegoś takiego że nagle... sama nie wiem. O bogowie na niebie! Czy ja marudzę? Nie... ja ZRZĘDZĘ!?
Ale nie miałam czasu aby to dalej "rozkopywać". Dochodziliśmy już bowiem do Lasu Cienia. Zapomniałam szybko o tym co przed chwilą myślałam i tak jakby nigdy nic szłam przed siebie obok basiora który chyba zastanawiał się jaki jest mój chytry plan... ja sama się zastanawiam prawdę mówiąc, ale to będzie raczej czysta improwizacja... raczej.
- Na pewno tego chcesz? - spytał gdy wchodziliśmy już do Lasu
- Na pewno chcę zobaczyć Twoją przerażoną minę, uwierz. - oznajmiłam spokojnie
Basior się zaśmiał głośnio, a ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem gdy to usłyszałam. Bo im większy spadek z "kpiny" do "przerażenia" tym większy efekt rażenia. (lol, wierszyk się zrobił xd)
Cień drzew otoczył nas dookoła. Powietrze tu było tak jakby cięższe niż w innych lasach które znam. Ogóle ten Las pałał dziwną... aurą/energią. A może to było po prostu tylko dziwne złudzenie? Mniejsza.
Basior spoglądał co chwilę na mnie jakby się spodziewał zaraz jakiejś pułapki z mojej strony. No cóż, jak chce to niech ma... zaraz coś się wykombinuje. Tylko szkoda że "zaraz" trwa czasami dłużej niż powinno... trudno, ja jestem cierpliwa. Pewnie zaraz jakiś zwierz się na nas rzuci z krzaków to wtedy ja zamiast uciekać schowam się za pierwszym lepszym głazem lub drzewem a zwierz rzuci się za uciekającym w popłochu basiorem. Brzmi nie źle, ale tylko w teorii, a praktyka? Heh... praktyka czyni mistrza.
Węszyłam niecierpliwie w powietrzu szukając znaku że ktoś(lub coś) chce z nas zrobić sobie kolacje. I może się to wydać dziwne, albo zbiegiem okoliczność to od razu wyczułam dwa zwierzy idące w naszą stronę. Jeden zachodził nas od tyłu, drugi od przodu... to pewnie były pumy... chyba. Bo na pewno nie wilki ani nic roślinożernego... i to coś było sporych rozmiarów, skąd wiem? Bo przed dostrzegłam zarys tego który był przed nami. Zerknęłam szybko na Matt'a, biedak się niczego nie spodziewa, pewnie sądzi że to ja jestem potencjalnym zagrożeniem i nie zwraca specjalnej uwagi na to co się wokół niego dzieje. Kurde... nagle zrobiło mi się go żal... oh... może go nie zabiją? Co ja robię?! Dobra... pierwszy i ostatni raz robię coś takiego... w sensie "uwalniam negatywną energię na innych wilkach". To będzie dobre, heh. Od teraz tylko i wyłącznie szybki refleks ma prawo mną kierować... o Bogowie, ześlijcie na mnie nieco szczęścia... albo nie, lepiej obdarzcie mnie nieco większa roztropnością.
- Zostań tu, ja muszę gdzieś iść aby coś zobaczyć, o tam! - oznajmiłam szybko i rzuciłam się biegiem, i wybuchłam niekontrolowanym śmiechem który chyba rozświetlił Matt'owi że coś tu nie gra.
Mimo iż się ledwo co rozpędziłam(zaczęłam biec) to białe i potężne kły światły obok mnie, zdążyłam zrobić zgrabny unik i biec ile miałam sił w nogach. Nie oglądałam się za siebie, ale basior chyba biegł za mną w znacznej odległości, nagle przestało mi by jego żal i zaśmiałam się na tyle głośno aby i on to usłyszał, może poczuł się skołowany? Tego nie wiem. Odwróciłam się na sekundę i dostrzegłam Matt'a który biegł za mną w odległości jakiś 50 metrów. On biegł w popłochu, a ja kontrolowałam to swój bieg. No cóż, ja też bym biegła w popłochu gdyby nagle jakieś dwa stwory się na mnie rzuciły. A tych stworzeń nie było za basiorem więc pewnie stwierdziły że jeden wilk to za mało i odpuściły, heh.
Po minucie biegu zauważyłam po mojej prawej stronie stary i prawie do połowy spróchniały domek. Zawróciłam w jego kierunku. Czy był opuszczony? Tego właśnie nie wiadomo, czyli w skrócie: "Ciąg dalszy 'integracji' z sympatycznym wilkiem"(xdd sama nie wierzę w to co ja tutaj wypisuję). Teraz postaram się być dla niego miła i się nie śmiać. Stanęłam przed drzwiami domu i po chwili dobiegł też tutaj Matt i odpoczywałam po wyczerpującym biegu.
- Ty... jed-nak,.. potra-wisz... szybko bie-gać. - wysapał, był tak samo zmęczony jak ja.
- Refleks czy strach cię uratował? - zmieniłam temat z uśmiechem
- Na pewno nie ty. - mruknął
- Wiem o tym. - oznajmiłam i wybuchłam po raz kolejny raz śmiechem.
Matt przewrócił oczyma.
- Widziałeś te stwory? - rzuciłam ni stąd, ni zowąd
- Nie zwracałem uwagi na to jak wyglądały! - odpowiedział
Nic nie powiedziałam, popchnęłam drzwi łapą, a one się uchyliły wraz z okrutnym dźwiękiem. Wszedłszy zauważyłam że schody są w na tyle dobrym stanie aby wejść na wyższe piętro, bo na dole nie było kompletnie nic. Pomału i delikatnie zaczęłam iść po schodach. Basior chciał za mną iść ale gdy zrobił pierwszy krok ja powiedziałam:
- Nie wytrzymają ciężaru nas obydwu. Zostań na dole. I nie wchodź w ogóle na schody, ja jestem lżejsza niż ty. - oznajmiłam
Wilk usiadł i czekał aż powiem co zobaczyłam... na górze.

< Matt? Co zobaczyłam na strychu? ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz