niedziela, 31 sierpnia 2014

Od Emerald C.D. Cyndi'ego

(Demony nie potrafią opisywać, zatem opko nie będzie napisane w pierwszej osobie liczby pojedynczej)

I stało się - demon przejął kontrolę nad Emerald. Wadera patrzyła na Cyndi'ego nieruchomo jakoś przez pięć sekund
- GHAAAAAAAAA!!! - jej wrzask był tak głośny, że o mało co Cyndi nie stracił słuchu.
- co jest?! - zapytał zaniepokojony. Demony niestety nie potrafią mówić, ale potrafią nie dotykając przedmiotów poruszać nimi z ogromną siłą. Emerald wstała i z lodowatym wyrazem twarzy na pysku sprawiła, że Cyndi poleciał do tyłu i uderzył prosto o skałę. Stracił przytomność. Charakterystycznym, chwiejnym krokiem dla demonów podeszła do basiora, który nie miał siły się ruszyć i przyglądała mu się nieruchomo z szeroko otwartymi oczami przez pół godziny, co również było dziwne ale charakterystyczne dla demonów. Następnie odeszła powolnym krokiem niewiadomo gdzie.
* Rano *
O nie... Gdzie ja jestem? - pomyślałam. Z mojej rany lała się krew. To mogło oznaczać tylko jedno - podczas nocy wstąpił we mnie demon. Gdzie w takim razie jest Cyndi? Czyżbym już go zabiła? Nie, błagam, tylko nie to... Powinnam siedzieć zamknięta gdzieś w lochach i nigdy stamtąd nie wychodzić! Wtedy nie skrzywdziłabym nikogo... Napewno tak byłoby lepiej.
Znajdowałam się w jodłowym lesie, pełnym bluszczu, paproci i wysokiej trawy. Przez gąszcz drzew widać było świt. Cienie drzew opadały na ziemię, co tworzyło senny klimat. Postanowiłam ruszyć za śladami z krwi. Wreszcie wszystko sobie przypomniałam, doszłam na klif.
Cyndi siedział odwrócony w drugą stronę, nagle nastawił uszu i odwrócił się.
- nie zbliżaj się, błagam! - szepnął. Spuściłam łeb i usiadłam na trawie.
- wiem. Pójdę stąd i już nigdy nie wrócę, obiecuję. - syknęłam próbując stłumić płacz. Otarłam łzy i jak najszybciej pobiegłam przed siebie.

<Cyndi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz