Spacerowałam po lesie rozglądając się. Nic się nie dzieje, cisza i spokój... Czyli nuda~! Prychnęłam pod nosem czując jak naszyjniki lekko się zakołysały na boki.
Postanowiłam wrócić do watahy i troszkę się rozejrzeć. Widziałam dużo wilków wyglądających... Ciekawie~? Nie, nie. Magicznie. Można było ujrzeć cień uśmiechu na mojej twarzy. Mam rodzinę, której nie miałam przez ostatnie dwa lata. Poprawiłam ogonem łuk na plecach i rozejrzałam się czy mam do kogo zagadać. Przynajmniej się przedstawić...
Dobra, nie. Pasuję, nigdy do nikogo nie zagadam, bo wyjdzie coś takiego "Hej, jestem Abstraction. Jestem masochistką i sadystą. Z chęcią wybiłabym cały świat. A ty~? Jak masz na imię~?"
Zdecydowanie zostałabym sama. Nie, żeby mi to wtedy przeszkadzało, ale wolę mieć oparcie. Przeszłam się po watasze, próbując ogarnąć, co gdzie jest.
(Ktokolwiek?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz