- Cheroon.- podałem łapę, która zaraz znalazła się w uścisku Marphvesa - Bardzo oryginalne imię.- uśmiechnąłem się. Basior skiną łbem.
- No to idź poluj, zobaczę jak wykonujesz tą czynność.- usiadłem.
- Wiesz, może kiedy indziej.- chrząknął.
- Oj nie zniechęcaj się.- przekręciłem łeb trochę w prawo. Marphves powoli poszedł upolować wapiti. Ruchami łapy chciałem go do tego zachęcić. Znikną gdzieś po chwili, w gąszczu drzew, lecz nie na długo. Targał za sobą dosyć dorodnego jelenia.
- Widzisz? Może ten dzień nie będzie taki zły.- zaśmiałem się. Wilk zaczął konsumować swoją zdobycz. Widać było, że naprawdę zgłodniał. Jadł to z taką prędkością, w mniej niż pięć minut uwiną się z nią. Wstałem i rozciągnąłem się, słysząc strzykanie moich kości w karku. Otrzepałem się jeszcze ze ściółki.
- Może jak zjesz, to może wybierzemy się na spacer? Dawno nie rozglądałem się po okolicy.-westchnąłem.
< Marphves? Też nie umiem pisać dużo c;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz