- ile tu będziemy siedzieć? - zapytał.
- to był twój pomysł. Sam zdecyduj. - odparłam nadal nie otwierając oczu. Cheroon zaczął stukać łapą o podłogę i gwizdać.
- idziemy, bo widzę, że raczej nie odpoczniemy.
Cheroon szybko wstał i ruszyliśmy dalej wśród korytarza, gdy nagle trafiliśmy w ślepy zaułek, w którym było mnóstwo hieroglifów.
- z... n... a...
- co ty robisz? - zapytał śledząc wzrokiem znaki.
- czytam. - westchnęłam i kontynuowałam rozszyfrowywanie, gdy nagle Cheroon oparł się o ścianę, a ta momentalnie się obróciła zabierając go na drugą stronę.
- no, idziesz? - zaśmiał się. Nacisnęłam na jeden z hieroglifów i również znalazłam się po drugiej stronie ściany.
Znaleźliśmy się w labiryncie, a po naszej prawej stronie na ścianie widniała duża pochodnia.
- weźmiemy ją i nie rozdzielamy się, jasne? - szepnęłam i złapałam w zęby pochodnię. Cheroon tylko skinął głową i, nie wiedzieć czemu, zaczął skradać się za mną.
- lepiej uważać... - powiedział z grozą w głosie. Przewróciłam oczami i zaczęłam rozglądać się po ścianach labiryntu. Chciałam coś powiedzieć, ale z mojego pyska wydobyło się tylko warczenie, bo pochodnia uniemożliwiała mi mówienie. Dalej szłam prostą drogą, gdy nagle rozstąpiła się ona na dwie strony. Cheroon wskazywał łapą to na jedno, to na drugie przejście. Położyłam na chwilę pochodnię.
- zwariowałeś?! Wyliczanką nie wybierzesz właściwej drogi! To jakaś zagadka... - syknęłam i zaczęłam węszyć. - lewa. - powiedziałam po chwili i ruszyłam lewym przejściem.
- dlaczego?
- bo tak! - warknęłam i ponownie złapałam w zęby pochodnię. Gdy już przeszliśmy kilka kroków lewym korytarzem, przejście za nami zasypał piasek.
- już nie ma odwrotu! - jęknął melancholijnie.
- zamknij się i trzymaj pochodnię! Mówię ci, musimy być cicho. - szepnęłam. Cheroon złapał pochodnię i szedł dalej korytarzem. Znów droga rozdzieliła się na trzy korytarze, a nad nami rozbrzmiał niski głos.
- tylko kedna droga jest właściwa, dwie prowadzą do zguby!
- słyszałeś? - szturchnęłam Cheroona. Nagle, hieroglify widoczne na ziemi zaświeciły się. Zaczęłam je czytać.
- opłaca się znać te znaczki? - zapytał Cheroon.
- owszem. - odparłam. - tu jest napisane, że właściwa droga to ta druga. - dodałam i pociągnełam go w stronę środkowego korytarza, a droga za nami zamknęła się. Korytarz zdawał się nie mieć końca, na dodatek przed nami był gryf, który... Nie miał oczu. Po prostu, miał je zaszyte. Już wiedziałam, w czym rzecz - skoro nie może widzieć, może słyszeć. Poruszał się powoli, co chwilę nastawiając uszu, więc musieliśmy poruszać się przy ścianie bezszelestnie, tak, aby nas nie spostrzegł.
<Cheroon? Pisz długie opowiadania Eventowe, bo takie powinny być XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz