Mój przeciwnik był, naprawdę wagi ciężkiej. Nikt i nic temu nie zaprzeczy. Lecz bez rozumku ta siła niebyła pożyteczna. Po prostu drapał mnie na ślepo.
- Tylko na tyle Cię stać.- zaśmiałem się. Rozłożyłem skrzydła i zrobiłem duży wiatr, który basiora odepchnął, i przez to wpadł na drzewo. Roxi nie gorzej radziła sobie. Widać było, że wygrywała. Po chwili wadera, z którą walczyła Roxi skuliła ogon i odbiegła ze swoim znajomym.
- Zniszczyliśmy przeciwników.- zaśmiałem się.
- Dokładnie!- po pysku wadery też przeleciał uśmiech.
- Dawna grupa znowu razem!- krzyknąłem.
< Roxi? Czemu chciałaś mnie zniszczyć? :< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz