Szłam właśnie piękną, leśną drogą pokrytą miękkim, zielonym mchem. Wtedy
natknęłam się na lśniący potok, którego woda połyskiwała w słońcu.
Złote rybki wesoło bawiły się, goniąc się wzajemnie pośród kamieni
przecinających gdzieniegdzie wodę. Postanowiłam napić się wody.
Podeszłam do strumienia, i przejrzałam się w wodzie. Uśmiechnęłam się do
siebie. Schyliłam się i wzięłam łyk orzeźwiającej wody. Gdy ugasiłam
pragnienie, położyłam się przy brzegu i zanurzyłam łapy w wodzie. Nagle
usłyszałam jakiś szelest. Odwróciłam łeb w kierunku podejrzanego
miejsca. Między liśćmi, mignęło jakieś brązowe futro. Zerwałam się na
równe łapy i krzyknęłam:
- Hej, kto tu jest?! Pokaż się!
Z krzaków wyskoczył umięśniony, brązowo-biało-czarny basior z poważną miną.
- Kim jesteś? - zapytał.
- Mam na imię Erica - odparłam. - A Ty?
- Matt - basior wyciągnął łapę. Uścisnęłam ją w powitalnym geście - Jesteś wrogiem?
- Nie w żadnym razie! - zaprzeczyłam z oburzeniem. - Poszukuję watahy.
- Hmmm... może chcesz dołączyć do tutejszej?
- A jest tu jakaś?
- Tak. Wataha Wilków Błękitnej Otchłani. Zaprowadzę cię do alfy.
- Dzięki - ruszyłam za basiorem. Matt?, pomyślałam, muszę przyznać... zakochałam się...
<Matt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz