Szedłem sobie, tak zwyczajnie na spacer. Z wielkim zapałem patrzyłem wszędzie, słuchałem śpiewu ptaków. Słońce powoli wstawało. Bardzo przyjemnie chodziło się po porannej rosie, to było tak fantastyczne jak mgła. Te dwie rzeczy miały coś w sobie, jednak gdyby byśmy je ze sobą połączyli nie miało by to żadnego sensu. Szedłem dalej, lekki wietrzyk targał wysokimi sosnami. Ah! Jak było przyjemnie! Rozłożyłem skrzydła, by też mogły poczuć wiatr. Położyłem się i chyba na troszeczkę zasnąłem, ponieważ gdy wstałem słońce rozdawało swe promienie na wszystkie strony.
- Czas coś zjeść.- mruknąłem rozciągając się. W oddali zauważyłem moje śniadanie. Zakradłem się, a gdy byłem już wystarczająco blisko udałem się w pogoń. Szybko załapałem i skonsumowałem sarnę, nie najadłem się nią tak jak zamierzałem ale głodny nie chodziłem. Najwyższy czas był wracać. Wracałem tą samą drogą, gdyż nie znam innej i mogłem się zgubić. A to byłoby bardzo straszne. Gdy byłem w połowie drogi coś zaszeleściło w krzakach. Stanąłem by od razu skoczyć na przeciwnika. Nagle krzaków wyszedł wilk, od razu skoczyłem na niego i przygwoździłem go swoimi pazurami. Nagle zobaczyłem, że to była wadera.
- Nie będę się bić z dziewczyną.- powiedziałem z nieszczerym uśmiechem. Odszedłem parę kroków i usiadłem. Czekałem chwile i skoczyłem do boju, oczywiście na wilka ( by ktoś coś nie pomyślał głupiego ;p).
< Abstraction? Teraz jakoś mam DUUUUUUUŻO weny xd>
Dopisek od alfy: Jak masz tak dużo weny, to może odpiszesz Eme? XD
~Eme... ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz