Biegałam po łące, Węszyłam za pożywieniem. Zmęczyłam się więc poszłam się napić wody w górskiego strumienia. Kiedy wychyliłam pysk zza drzew ujrzałam waderę z białą sierścią. To nie była wadera z okolicy. Użyłam mocy. Zaczęłam czytać w jej myślach: "Jak ona tak mogła! Przecież to moja matka!" usłyszałam. Podeszłam do brzegu i zaczęłam pić wodę. Wadera przestraszyła się i odskoczyła na bok..
- Spokojnie, nie jestem wrogiem - powiedziałam
- Tak? To dobrze.- powiedziała - Jestem Kery. - dodała
- Roxi. - odparłam - Skąd jesteś? - zapytałam
- Kiedyś należałam do Watahy Opadłych Liści. - powiedziała jakby ze smutkiem
- Opadłych Liści?! - zapytałam ze zdziwieniem.
- Tak. Dlaczego tak się dziwisz? - zapytała z zaciekawieniem
Nie odpowiedziałam nic tylko szybko prze teleportowałam się na drugi koniec potoku.
- Kojarzysz watahę Białych Kłów ? - zapytałam
-Tak...-powiedziała po chwili
-Przez twoją watahę musiałam uciekać z doliny.-powiedziałam już jakby ze spokojem
- Nie tylko ty! - Moja własna matka mnie wygnała! - krzyknęła ze łzami w oczach.
- Dlaczego? - zapytałam ze współczuciem
- Bo twoja wataha wygrała! Moja matka obwinia mnie za to! - krzyknęła
- Wygrała? - zapytałam ze zdziwieniem
- Tak wygrała. - powiedziała
-Chodź, zaprowadzę cię do alfy.
<Eme?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz