- co?
- a ja? Ja nie mam mocy teleportacji ani lewitacji! - syknęłam i weszłam mu na plecy. - jestem anorektyczką, nie jestem ciężka.
Cheroon bez trudu wzniósł się w powietrze. Po chwili lotu znaleźliśmy się w Złotej Dolinie (bo złota dolina to część nszych terenów w watasze XD). Cheroon zrzucił mnie na miękki piasek.
- no, jesteśmy. - westchnął.
- no to chodź. - powiedziałam i ruszyłam do wejścia piramidy stojącej przed nami. W wejściu stały dwie statuetki, przedstawiały one strażników z czarnymi głowami psów. Na głowach miały dziwne, paskowane chustki, które służyły w starożytnym Egipcie za tradycyjne nakrycie głowy oraz coś w stylu białej chustki, co wyglądało trochę jak spódniczka.
Śmiało weszłam do środka, gdy nagle kamienne statuetki utworzyły przede mną krzyż z tych... Bereł, dzid czy cokolwiek oni tam mieli...
- znowu? - westchnął rezygnacyjnie Cheroon. Przewróciłam oczami i przeczołagałam się powoli pod przeszkodą.
- nie takie trudne, co?
<Cheroon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz