- Ebh... TO miało być to superowe miejsce, które chciałeś mi pokazać?! - patrzyłem z niedowierzaniem na martwego potwora.
- Noo... - Damon nonszalancko odchylił się do tyłu.
Wściekły i rozgoryczony ruszyłem w kierunku wyjścia.
- Dhe? Co jest? - Damon potruchtał za mną.
- Nic... Chodzi o Emerald.
- Coś nie tak z nią?
- JEJ JUŻ NIE MA W WATASZE, NIE ROZUMIESZ?! - krzyknąłem ze smutkiem.
- Jak to... nie ma? - Damon ze zdumieniem popatrzył na mnie. - W sensie że...
- Tak, odeszła. Poszła stąd. Już jakiś czas temu. A ja zamierzam iść i ją odnaleźć.
Damon nadal stał nieruchomo, najwyraźniej zastanawiając się, co począć, żeby pocieszyć starego, naćwiekowanego mopa, który wściekał się na niego bez powodu.
- To może na poprawę humoru złamiemy w końcu trochę zasad? - zaśmiał się.
- Dobrze. - uśmiechnąłem się słabo. - Ale potem zastanowię się... Nad odejściem z watahy. Wszystko z czasem ma swój koniec, Damon. Pamiętaj o tym. - spojrzałem na niego z powagą.
Chwilę później, idąc do wyjścia bez powodu wybuchnęliśmy śmiechem. Doszedłem do wniosku, że z Damonem nie da się ogarnąć życia.
(Damon?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz