Siedziałam sobie nad wodospadem pełni, ktoś do mnie podszedł. –Hej jak
się masz? –Zapytał –O cześć Roran. Mam się świetnie. –Powiedziałam.
–Wcale tego nie widać. –A to czemu? –Siedzisz taka samotna i patrzysz w
swoje odbicie. – Nie ja tylko myślę nad zaklęciem uzdrawiającym głębokie
rany. –Oczywiście ty zawsze tylko myślisz. –Jak możesz to wiedzieć
skoro ledwo co mnie znasz. –Na twojej twarzy widnieją wszystkie
odpowiedzi. –Zaśmiał się . Spojrzałam na niego dziwnie. –Umiesz może
czytać w myślach? –Kto wie, powiedz co cie trapi. –Em nic. –Mów przede
mną możesz się otworzyć. –Nie mogę, jeszcze nie proszę zmieńmy temat.
–Odparłam lekko speszona. –Dobrze jak sobie życzysz. –Zmieniliśmy temat
na posługiwanie się teleportacją. Dochodziło południe, burczało mi w
brzuchu. –Nie umiem polować. – Pomyślałam. –Chyba będę musiała żywić się
jagodami. –Też jesteś głodna? –Spytał Roran. –Nawet nie wiesz jak
bardzo. –Podniosłam się i pobiegłam do lasu , przypadkowo potrącając
wilczyce, Roran za mną warkną. –Won mi z drogi! –To była Kells. –Przep…
-Nie przeprszaj dla niej to obojętne. –Spojrzał się na Kells
<Kells co zrobiłaś?>
<Kells co zrobiłaś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz