- no dobra. - powiedział smętnie i położył się obok.
*rano*
Obudziłam się wcześniej, niewiedzieć czemu czułam przez sen, jakby coś drapnęło mnie w plecy. Pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że duch Megan grasuje po jaskinii (Hahaha). W końcu tej kobiecie brakowało czwartej klepki! Nie teraz jest czas na miztycyzmy. Gdzie Will?
- Will? - zapytałam niepewnym głosem. [papapapam... PAPAPAPAM...] wybiegłam na polanę, pierwszą zobaczyłam tam z przodu River, zbytnio nie była zainteresowana przemową Willa. Za nią siedziała cała wataha, w rządkach, jak na jakimś zebraniu. Will stał na kamiennym podium. - co tu się dzieje?! - syknęłam.
- trzeba wszystko ogłosić. - oznajmił. Wyszłam mu na przeciw i sięgnęłam po młotek dawniej trzymany przez Megan. Uderzyłam nim kilka razy w głaz.
- CISZA!!! - wrzasnęłam. - Will jest teraz drugą co do ważności alfą... - przerwał mi płynny głos, któż to inny jak nie River.
- ejejej! A ja to co?!
- jesteś za młoda i nieodpowiedzialna.
- zamknij się... - fuknęła i odwróciła łeb.
- no, i jesteśmy od teraz parą. - rzekłam spokojnym głosem. - to wszystko? - szepnęłam do Willa i zatrzepotałam skrzydłami.
<Will?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz