czwartek, 20 marca 2014
Historia Guen Cz.1
Gdy należałam do mojej rodzinnej watahy to byłam zupełnie inna: wesoła i ciekawa, zawsze zjawiałam się tam gdzie coś się działo. Aż trudno uwierzyć, że wszystko tak szybko się posypało.
***
Zaczęło się od tego, że poznałam Taibrona. Jest on moim przyjacielem i magicznym towarzyszem. Nie wiem, ile ma dokładnie lat. Wiele potrafi i to właśnie dzięki niemu zaczęłam uczyć się magii. Najlepiej zna się na telepatii, bo tylko tak się ze mną porozumiewa i na zmiennokształtności. Zna wiele dziedzin magii. Wilki z mojej watahy najpierw oburzyły się tym, że postanowiłam mieć towarzysza, a potem kazały mi go przepędzić. Skłamałam, że przegnałam Taibrona. Tak naprawdę to zawsze był w pobliżu i często się z nim widywałam. Zastępował mi jakby mojego zmarłego brata, Tamarana.
***
Pewnego dnia oddaliłam się nieco od watahy, żeby się spotkać z Taibronem. Lecz on, zamiast czekać na mnie w pobliżu swej kryjówki, wyleciał mi na spotkanie. Myślałam, że się stęsknił, ale on zmienił się w gryfa i złapał mnie w swoje szpony. Leciał nad lasem i oddalał się coraz bardziej od mojej watahy. Najpierw zakręciło mi się w głowie, a potem próbowałam się wyrwać, ale trzymał mnie mocno.
- Taibron!- krzyknęłam.- Co ty robisz?!
- Sługi mroku! Zabójcy!- odkrzyknął mi w myślach. W jego głosie słychać było strach. Przeraziłam się, odkąd go znam nigdy nie słyszałam, by tak się czegoś bał. Zniósł mnie nad brzeg jakiegoś strumyka, z powrotem zmienił się w ptaka. Spojrzałam na niego wyczekująco, byłam zarazem ciekawa jak i bałam się tego co Taibron może mi powiedzieć.
- Przepraszam,że cię porwałam, ale oni przyszli po ciebie.
- Jacy „oni”?
- Sługi Króla Demonów. Poszukują w watahach młodych i zwinnych wilków, które znają magię. Mało razy ich widywałam, a wilki, które zabrali ze sobą już nigdy nie wracają. Guen, oni by ciebie zabrali!
Przestraszyłam się.
- Ale przecież, ja prawie w ogóle nie znam magii!
- Dopiero się uczysz, a masz naprawdę ogromny potencjał.- odpowiedział.- Każdy znający magię to widzi!
Nie spierałam się dłużej. Ale przecież on zna się na magii, razem na pewno byśmy przepędzili te sługi kogoś tam, jak mu tam było? Obronilibyśmy moją... Wataha! Co oni mogą im zrobić, jeśli nikogo nie znajdą? Przecież tam są moi rodzice!
- Wataha!- krzyknęłam i pobiegłam w stronę domu.
Słyszałam, że Taibron mnie ściga, dlatego wybierałam ścieżki niedostępne zwierzętom skrzydlatym. Nie słyszałam już łopotu skrzydeł. Taibron pewnie zmienił się w jakiegoś czworonoga. Lecz nie on mnie teraz obchodził, najbardziej tylko moja rodzina i mój dom...
C.D.N.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz