Dom... Legowiska zniszczone, miejsca zabaw zepsute, roztrzaskane drzewa i
trupy. Trupy wilków watahy. Mojej watahy. Krew i bliskość zwierząt
padlinożernych. Wszystko, dlatego, że nie znaleźli tego czego chcieli.
Nie znaleźli mnie...
Cała wataha za to zapłaciła. Nie dojrzałam mojej rodziny, nie chcę
widzieć ich zakrwawionych ciał. Przysiadłam i zaczęłam wyć, zrozpaczona i
załamana. Płakałam, nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Ktoś lekko
dotknął mojego boku. Odwróciłam łeb i zobaczyłam dużego, brązowego
wilka. Taibron. Gdyby mnie nie porwał, wszyscy by żyli, a ja zostałabym
zabrana przez te Sługi, żeby ich ocalić. Teraz nie żyją. Wpadłam w
wściekłość. Zaczęłam przeklinać Taibrona, wyrzucać mu, że to jego wina.
On tylko spuścił łeb zauważyłam, że płacze. Nie byłam mu w stanie wtedy
wybaczyć, odeszłam w las.
***
Wybaczyłam Taibronowi dopiero po kilku miesiącach, a on zawsze był w
pobliżu i powstrzymywał mnie przed tym, żeby nie zrealizować jakiegoś
kolejnego, genialnego pomysłu samobójczego. W tym czasie zaznajomiłam
się również z różnymi dziedzinami magii, również tymi mrocznymi.
Najważniejsze jednak było to, jak bardzo się zmieniłam. Stałam się
chłodna, nieufna i poważna. Niepokoiłam moim zachowaniem Taibrona ale on
nie był w stanie zbytnio na mnie wpłynąć. Podczas nauki magii mroku
zdarzył się wypadek, przez co wynikiem stały się nie bardzo kontrolowane
przeze mnie zmiany w mrocznego wilka. Taibron próbował mnie z tego
wyleczyć, ale udało mu się tylko ograniczyć ilości tych przemian.
Wędrowaliśmy na zachód, aż nastał dzień, w którym zapragnęłam zmiany.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz