- Może przejdziemy się nad wodospad?
- Jasne czemu nie? - odpowiedziałam raźno. Brakowało mi kontaktów z innymi wilkami odkąd klątwa zniknęła.
Szliśmy wolnym krokiem. Jego chód przypominał kroki pijanego człowieka. Trudno było mi się powstrzymać. Zachichotałam cichutko.
- Z czego się śmiejesz? - powiedział zaczepnie ale jednocześnie ciekawie.
- Chodzisz jak ludzki pijak. - wypowiedziałam ledwo tłumiąc śmiech. - Widziałeś kiedyś takiego?
- Nie. Zawsze mieszkałem w głębi lasu. - powiedział.
- I dobrze. Nie możesz sobie wyobrazić co mogą ci zrobić. Nieważne czy są trzeźwi czy nie. Ale zmieńmy temat. - szłam tyłem by móc mu się uważnie przyjrzeć. Nie będę kłamać, jest przystojny. Nie żebym już sobie coś wyobrażała, czy co podobnego. Z resztą podoba mu się Shiba.
Doszliśmy do wodospadu. Był wieczór a promienie słońca odbijały się w spadających kroplach wody. położyłam się na brzuchu i zaczęłam tworzyć różne rzeczy z wody.
- Jak się czujesz w watasze? - tym pytaniem wyrwał mnie z zamyślenia.
- Dobrze, nie narzekam. Jednak jest za mało terenów aby pobyć w samotności. Zastanawiam się nad tym czy dobrze by było gdybym wyruszyła na poszukiwanie nowych terenów. - odpowiedziałam.
- Lubisz samotność?
- Tak.
- To tak jak ja. Nie lubię tłoku. Nawet w towarzystwie czterech wilków czuję się nieswojo. - zwierzył mi się. Pomyślałam że musiał mnie polubić, bo z tego co o nim słyszałam nie otwiera się przed nikim.
- Jaką masz specjalizację? Ja jestem Magiem
- Ja również. - zaśmiał się - Wydaje mi się że jesteśmy tacy podobni.
- Wiesz co? Nie wyglądasz na Maga. Raczej na wojownika lub zwiadowcę. - stwierdziłam.
- Dlaczego? Przecież nie jestem aż tak groźny. - oburzył się. Wiedziałam że udawał.
- Nie wiem. Może to przez twoją grzywkę. Dodaje ci, jakby to ująć, drapieżności. - powiedziałam nieśmiało. Po co ja to mówiłam?! Za kogo on mnie będzie uważał?
- Dzięki - zawstydził się - Jesteś pierwszą wilczycą która prawi mi taki komplementy. - widać było że jest nieśmiały w stosunku do samic.
Zaczęłam nucić hymn moje starej watahy. Nigdy jej nie zapomnę. Postanowiłam sobie że gdy będę już stara powrócę na biegun, aby tak umrzeć.
- Co to? - zaciekawił się i przysunął bliżej mnie by móc lepiej słyszeć.
- Co masz na myśli? - spytałam
- Tą pieśń którą nucisz. - powiedział
- Ach, o tą. - oprzytomniałam - To pieśń którą znały wszystkie wilczyce w mojej starej watasze.
- A mogłabyś zaśpiewać? - poprosił.
- Ja nie chcę żeby bębenki ci pękły. - zaśmiałam się.
- Tylko refren. Proszę. Może głowa mi nie eksploduje.
- No dobrze. Ale tylko kilka linijek. - powiedziałam stanowczo próbując ukryć rozbawienie. Słowa brzmiały tak :
You loved me and I froze in time
Hungry for that flesh on mine
But I can't compete with a she-wolf,
who has brought me to my knees
What do you see in those yellow eyes?
'Cause I'm falling to pieces
I'm falling to pieces
Falling to pieces
I'm falling to pieces
Falling to pieces
- Jest tego jeszcze tego więcej ale nie chciałam cię zamęczać. -Uśmiechnęłam się niewinnie.
(Shadow?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz