Westchnęłam.
- to Dhe organizuje wyprawę. - po moich słowach Dhe wszedł na wielki głaz przepychając Arduina na bok. Zdmuchnęłam kurz z pazurów - w sumie, to nie obchodziły mnie za bardzo "zasady" jak w przedszkolu. Wystarczyła mi jedna reguła: trzymamy się razem.
- więc... - blablabla, zaczął Dhe. Mrugnęłam do Matta. - I TO JEST NAJWAŻNIEJSZE. - skończył Dhe. Ziewnęłam, bo było wcześnie, dopiero co słońce wychodziło zza horyzontu. Poprawiłam skórzaną torbę na swoim ramieniu, po czym weszłam na duży głaz.
- mam nadzieję, że wszyscy się wyspaliście. Z alfami przygotowaliśmy małe zapasy dla tych sierot, które nie umieją złapać królika, mamy też czystą wodę ze źródła.
- ile? - usłyszałam głos wśród tłumu.
- 10 litrów.
- i kto to będzie niósł? - usłyszałam ten sam głos.
- jakiś silny dżentelmen... - popatrzyłam trzepocząc rzęsami na moich trzech przyjaciół - Matta, Dhe i Arduina.
(HAHAHAH xD (dla klimatu)) http://youtu.be/SzlpTRNIAvc
- i proponuję zabrać środki czystości, szmatkę jakąś, coś do rozpalenia ognia... Ogórki kiszone - zaśmiałam się.
<kontunuujcie, uczestnicy wycieczki>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz