- Co tu się do cholery dzieje?! - warknąłem i wyszczerzyłem kły w kierunku Damona. Wilk spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach, a zaraz potem zwrócił się do Megan zawadiackim tonem:
- No, no, widzę, że uknuliście podstęp. Och, jak wspaniale, że przyszedł też ten twój... Dhe.
- Zamknij się, ty niemożliwy, mały... - Megan urwała, patrząc na mnie. - A właściwie, Dhe, co ty tu robisz?
- Cassidy powiedziała, że poszłaś do Damona. więc przybiegłem najszybciej, jak mogłem, co nie było dość proste, z powodu Percy'ego. Ale przybyłem najszybciej jak mogłem.
- Ale właściwie dlaczego przyszedłeś? - spytała Megan.
- Właśnie, czemu? - Damon poruszył się niespokojnie, gdy pazury Megan świsnęły mu tuż nad uchem.
- Przyszedłem, ponieważ byłem na miejscu zdarzenia. Do dziś to pamiętam. Widziałem moment śmierci Flamissy.
- Ty... Ty tam byłeś?! - Megan wytrzeszczyła na mnie oczy.
- Tak... tamtym czasie byłem jeszcze mały, tak samo jak ty. Moi rodzice byli Alphami pewnej watahy, a ja zostałem wygnany.
- W tak młodym wieku?
- No... Z pewnych powodów.
- Tylko nie mów, że wilczyce. - wtrącił mały, paskudny Damon.
- Chodziło o moje moce, żmijo. W każdym razie, w poszukiwaniu zwierzyny dotarłem nad urwisko. I wszystko widziałem. Skoro Damon zawładnął umysłem Megan, wychodzi na to, że to on strącił Flamissę. I to on jest zdrajcą.
Jednocześnie rzuciliśmy się z Megan w jego kierunku, żeby wspólnie zadać ostateczny cios.
(Megan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz