sobota, 14 grudnia 2013

Od Matta

Szłem przez las. Dookoła mnie wirowały płatki śniegu. Jeden przylół moją uwagę. Był więkrzy i ... Czerwony?! Podeszłem bliżej i zobaczyłem małego motyla. Zaczołem za nim biec, aż zobaczyłem wielkie ruiny starego miasta. Całe dachy było przysypane metrem śniebu, a niektóre budynki się pod nimi zawalały. Kroczyłem ostrożne. Całe to miasto było w pewnym sęsie..Tajemnicze. Wnet usłyszałem jakiś hałas dobiegający ze starej dzwonnicy. Dzwonnica była taka jak inne. Miała dzwon, była wysoka.. no, była prawie normalna.Prawdziwa dzwonnica nie miała wyłażących z niej potworów! Jeden był jak lew tylko miał skrzydła nietoperza i ogon skorupiona. Drugi zaś był jakby zjawą. Oba się na mnie żuciły. Złapałem najbliższy patyk i zaczął się pojedynek. Z pierwszym było łatwo. Przydałoby się jej kilka lekcji szermierki. Ze zjawą było już trudniej. Wogule nie dało się w nią trafić, więc nie pozostawiła mi wyboru. Musiałem uciekać. Schowałem się w dzwonnicy oczywiście i zaryglowałem drzwi. Myślałem że już jestem bezpieczny gdy usłyszałem czyiś głos. 
-Witaj.Powiedział głos w ciemości.
- Kto tak jest? Starałem się żębym się nie jąkał,ale coś mi nie wyszło.
- Sam się dowiesz. Odpowiedzial głos i wyszedł z ciemności...
(Ktoś dokończy?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz