sobota, 21 grudnia 2013

Od Megan c.d. od Sheherezady

    Pobiegłam do jaskini i poleciłam dzieciom pójść się pobawić na łące, która znajdowałam się tak jakby w środku krągu z jaskiniami. "Przezntów to ja nie muszę pakować, od tego jest Mikołaj..." Pomyślałam. Pobiegłam do Shezi.
- nie musisz nic dawać, od tego jest Mikołaj!
- co ty wygadujesz?! - zaśmiała się. - on nie istnieje...
- mówisz? - machnęłam łapą w stronę wyjścia. - za mną.
- coo? Gdzie? - zastanawiała się, ale już po chwili prędko pobiegła za mną. Stanęłyśmy przed ogromną ubraną przeze mnie choinką.
- jeśli staniesz tutaj w dzień gwiazdki, na niebie ujrzysz sanie, ciągnięte przez renifery, lecz całej tajemnicy poznać nie możesz... Śmiech jego usłyszysz, lecz człowieka tego nie zobaczysz...
- tylko dzieci w to wierzą! - przerwała nastrój Shezi.
- nie! To najprawdziwsza prawda! Naprawdę, wszystko psujesz! 
- zgoda, w gwiazdkową noc stanę tu o dwunastej, i zobaczymy. - uśmiechnęła się krzywo. Wiedziałam dobrze, że mam rację.

(Shezi? Zachowaj ten nastrój! ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz