- jeszcze mam kilka pytań... - zmarszczyłam brwi. - no, nie chcę mi się już tu nad tobą stać... - szarpnęłam nim i złapałam go za skórę na karku, po czym z hukiem rzuciłam nim na krzesło i szybko go przywiązałam. Usiadłam spokojnie na ziemii. - najchętniej, to bym cię teraz wzięła to watahy i na oczach wszystkich zcięła ci łeb, skończony, mdły zakalcu!
- jeszcze nie jestem taki stary! - uśmiechnął się z drżącym głosem. Zerwałam się gwałtownie i wyszczerzyłam zęby.
- znów zaczynasz? - syknęłam. Ten przewrócił oczami. - dobra, zaczynajmy; czemu wtedy mnie zapchnąłeś?
- sama się pchałaś do przepaści! - spojrzałam na niego i zmrużyłam oczy. - dobra, zacznijmy od nowa! Opowiem ci, jak to było...
- niech ci będzie, ale i tak wszystko pamiętam!
- więc tak: pewnego dnia, ty, ja i twoja siostra poszliśmy jeszcze jako malce zobaczyć kanion. Przyglądałaś się odważnie - tu zachichotał. - temu pięknemu...
- dobra dobra, bez takich szczegółów!
- ... No i wtedy zepchnęłaś bokiem przypadkowo siostrzyczkę...
- ty to zrobiłeś! Ty mnie popchnąłeś!
- nie, nie nie! Dobrze wiesz, co, ale to nie to.
- ty! Co ty mi dosypałeś do tej herbaty?!
- Megan, Megan, odgadłaś! Dosypałem ci tego, co rosło...
- i tak mnie to nie interesuje.
- wtedy poddałaś się pod władzę mojego umysłu, - mówił cały czas tajemniczym, trochę zawadiackim dziwnym głosem. - no i poszło!
- czemu jej tak nienawidziłeś?!
- Megan, ja po prostu chciałem zawładnąć watahą! I tobą, po za tym, to ty też jej nie lubiłaś. Przyznaj, że była arogancka, a na dodatek to ona miała zasiąść po ojcu na tronie! Miała zostać główną alfą! Co z tego, że była młodsza od ciebie, twój ojciec wybrał ją! - cmoknął i uśmiechnął się złośliwie.
- uuuhhh... Teraz przywróć jej życie!
- poczekaj, nie skończyłem! Pobiegliśmy do twojego ojca, nic mu nie powiedziałaś, potem dopiero ojciec zapytał się gdzie Filamissa, a ty skłamałaś! Powiedziałaś, że nie wiesz! - znów się uśmiechnął.
- to wszystko przez te twoje prochy!
- rozpoczęły się poszukiwania, nikt jej nie znalazł, i tym sposobem ci pomogłem, już miałaś zostać tą główną alfą, a tu śnieżyca, i zdrajczynio...
- uważaj na słowa! - tym razem naprawdę zrobiłam mu głęboką ranę na łapie.
- auuu... - zakryłam mu pysk łapą. Gdy zobaczyłam, że jego wzrok złagodniał zdjęłam łapę.
- i uciekłaś!
- i tak teraz umrzesz... Fi cat joum ramdo! - już miałam wypowiedzieć całe zaklęcie, ale w drzwiach stanął Dhe.
(Dhe?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz