- widać, że nie jesteś zbyt przyjacielska.
- nie mam i nie chcę mieć "przyjaciół". Jestem wredna, zrobiłam to specjalnie. - zaśmiałam się, Safrina położyła uszy po sobie. - kontynuujmy wycieczkę. - poszłam przodem wąską ścieżką, Safrina ciągnęła się za mną powoli. Wąska śieżka prowadziła przez las, w końcu wyszłyśmy na polanę słońca. - jak widzisz jest tu dość cicho, jeśli chcesz komuś wyznać miłość, zrób to tutaj. - poradziłam jej. Znów poszłyśmy kolejną wąską ścieżką pod górę, wyszłyśmy na mały step. W prawdzie był on dość duży, po horozont nie było widać końca. Nie, właściwie, to właśnie na dalekim horyzoncie otaczały go drzewa i lasy, i tak był duży. - jest to mały step, Safrino. Z tamtej strony... Czyli na lewo od tego miejsca skąd wyszłyśmy z lasu jest plaża i wodospad świtu, niedaleko od plaży, bowiem z lewej teren lekko się obniża, aż zaczyna się plaża i to ogromne jezioro, na którego środku znajduje się wyspa Maar. Wodospad świtu jest na lewo od plaży. Po prawej natomiast teren idzie w górę, tam znajduje się jezioro nadzieji. Prosto natomiast, dalej idąc po brzego morza prowadzącego z lewej strony można zobaczyć góry lodu, ale to gdzieś daleko. Pójdźmy w prawo, do jeziora nadzieji. - tak też zrobiłyśmy, gdy je obeszłyśmy znów wkroczyłyśmy do kolejnego lasu. Poszłyśmy wydeptaną dróżką, przez mostek - no i tu Safrino znajduje się "krąg" jaskiń. - wadera ujrzała duże, wydeptane nazywane przez wilki powsechnie "boisko", które nim nie było. Po prostu był do kawał wydeptanej ziemii, wokół którego były różne jaskinie oraz mnóstwo odchodzących od niego dróżek. - to chyba wszystko, pokaż mi proszę, gdzie jest ta twoja siedziba. - mrugnęłam do niej porozumiewawczo.
(Safrina? ;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz