piątek, 25 października 2013

od Dhe c.d. Megan

Komnata była przestronna, ale przytulna. Megan wyszła jeszcze na chwilę, żeby zwołać resztę wilków. Gdy wszyscy byli już w swoich pokojach, wyszedłem jeszcze na chwilę na dwór, żeby zobaczyć, czy jest zimno. Miałem tą przewagę, że przecież jestem nieśmiertelny. Na dworze robiło się mroźno, spadł śnieg. ,,Cudownie, śnieg w październiku, kiedy właśnie zbliża się Halloween''. Wróciłem do jaskini i smętnie usiadłem obok Megan.
- Co się stało? - spytała.
- Będzie mi brakowało tych pięknych widoków na tereny naszej watahy... Nie będę mógł polować... I nie będzie mojego kochanego wodospadu...
- Oj daj spokój, masz źródełko, chyba ci nie brakuje wody, Glonomóżdżku? - roześmiała się Megan.
- No dobra... Właściwie to dlaczego mówisz na mnie Glonomóżdżek?
- No bo czasem jesteś takim słodkim gapą i nic nie rozumiesz. A poza tym twoim patronem jest Posejdon.
Megan liznęła mnie w policzek.
- Śpijmy już. Jutro zrobimy przegląd, czy nikt przez noc się nie wymknął i czy w innych komnatach wszystko okej.
- Dobranoc... Tobie też trzeba wymyślić jakieś przezwisko, co nie, Meg? - uśmiechnąłem się i zwinąłem w kłębek na stercie kocy. Oby nikt się nie wymknął.
(Megan?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz