piątek, 25 października 2013

Od Sheherezady c.d. Megan

- Nie, nie jestem nieśmiertelna. Ale zrobię co nakażesz.
Nie czekając na odpowiedź skierowałam się ku wyjściu.
- Na pewno wiesz co robisz? - Dhe spytał Megan
- Tak, to jedyny sposób. - odpowiedziała.
Wyszłam z groty. Wiał silny wiatr a z nieba leciały miliony płatków śniegu. Krajobraz wydawał się być uroczy. Ale mimo pozorów taki nie był. Przy pierwszych krokach poczułam jakby igły wbijały mi się w łapy. Szłam dalej. Tak naprawdę nic nie było widać. Żałowałam że nie zostałam w grocie. Ale nie mogłam się wrócić. Nie mogłam pozwolić na to aby choroba przejęła nade mną kontrolę. Widziałam jak Megan wpuszcza do środka nieznaną mi wilczycę. Miała na imię Moon. "Skoncentruj się, to nie byle spacerek tylko walka o normalne życie." mówiłam sobie. Byłam na dworze już jakieś 5 minut. Zdziwiłam się że jeszcze żyję. Pobiegłam na Polanę Słońca. Niegdyś jasną i radosną a dziś pustą i ponurą. "Czas wracać." zebrałam resztki sił i pognałam do groty. Weszłam ostrożnie aby zimno nie dostało się do środka. Poszłam do swojego pokoju i padłam na stertę koców. Ktoś przeszedł korytarzem. Była to nowa wilczyca która z zaciekawieniem patrzyła na mnie a następnie poszła dalej. Położyłam głowę na łapach i zasypiałam. Prawie bym zasnęła ale Megan weszła do pomieszczenia. 
- Wstawaj dopiero południe - powiedziała wesoło szturchając mnie - Chyba nie zamierzasz iść spać?
- Już nie. -odparłam z wymuszonym uśmiechem po czym usiadłam. Byłam bardzo zmęczona ale postanowiłam że dam radę.
- Chodź coś zjeść. Pewnie jesteś głodna. - zaproponowała.
- Dobrze.

(Megan?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz