- Shezi! - wrzasnęłam i podbiegłam do niej. Potrząsnęłam nią, lekko otworzyła oczy i niemrawo coś mamrotała. Wyjęłam różdżkę. Machnęłam nad jej raną i wypowiedziałam zaklęcie:
- Cumolom vergi hospios...! - rana powoli znikała, a Sheherezada podniosła się z ziemii.
- już wszystko dobrze? - zapytałam.
(Shezi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz