Ludzie ruszyli do ataku. Wszystkim dobrze szło, połowę ludzi zabiliśmy migiem. Nagle poczułem przeszywający ból w ogonie. Pewnie ktoś w niego strzelił... Obraz zamazał się trochę, ale szybko doszedłem do siebie i powróciłem do walki. Zabiłem jeszcze kilku, po czym poczułem ból w łapie. Ruszyłem do namiotu, ale nie było tam Kasumi. Dostrzegłem ją w krzakach, chciała gdzieś pójść. Przyczołgałem się i zatrzymałem ją, złapałem ją za ramię.
- co ty robisz?! Proszę, wracaj tam, bo coś Ci się stanie... - powiedziałem ochrypniętym głosem, z mojej łapy lała się krew, ale wolałem zatrzymać Kasumi, niż pójść ją wyleczyć.
<Kasumi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz