- Bo... Bo... - zacząłem. - No przecież takie wodospady nie pojawiają się znikąd! - wrzasnąłem w końcu, tracąc cierpliwość.
- Ale on chyba nie jest groźny? - skomentował ze znudzeniem Percy.
- Właśnie, Dhe. Nie ma po co tak się nad tym głowić. Idę zrobić jakiegoś jelenia na śniadanie. - mruknęła Megan i poszła do jaskini, a za nią podreptała Cassidy. Percy został przy mnie, zadziornie przekrzywiając łebek.
- Tato? - spytał.
- Co znowu?! - nie zabrzmiało to zbyt zachęcająco, ale wilczek niewzruszenie kontynuował.
- Bo ten wodospad przypomina mi kolorem lawendę. To rzeczywiście jest dość ciekawe. - stwierdził, ale wyglądało na to, że wcale mu się tak nie wydaje.
- Mówisz to tylko po to, żeby mnie podnieść na duchu. - westchnąłem. - A ta lawendowa woda mnie niepokoi. Wyczuwam w niej jakąś czarną magię.
Ruszyliśmy stronę jaskini. Po drodze uznałem, że to także sprawa dla Megan. Może dzięki jej magii, wykryjemy, o co na prawdę chodzi.
- Wiesz co, synu? Chyba jestem już stary. - burknąłem.
- Tato! Jesteś nieśmiertelny! - Percy spojrzał na mnie sarkastycznie.
- A, no tak.
(Megan? A Will... nieważne XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz