- Will? - spytała z niedowierzaniem.
I w następnej sekundzie ją rozpoznałem.
- Emerald!!!
Padliśmy sobie w objęcia. Byliśmy przyjaciółmi przez całe dzieciństwo, ale kiedy przeniosłem się tutaj, myślałem, że już nigdy jej nie zobaczę. A tu proszę - niespodzianka. Eme też jest Alphą i tu zostanie.
***
Mieliśmy mnóstwo spraw do obgadania, więc najpierw poszliśmy nad wodospad pełni. Gdy już opowiedzieliśmy sobie wszystko, nastała dziwna, krępująca cisza. Co jak co, ale nie widzieliśmy się ładne kilka lat. Każde z nas unikało spojrzenia w oczy drugiemu. W końcu postanowiłem się odezwać:
- Masz śliczne oczy.
Ale zaraz się zamknąłem, bo stwierdziłem, że to zabrzmiało debilnie. Już myślałem, że spojrzy na mnie tym swoim karcącym wzrokiem, ale ona tylko spuściła lekko wzrok i mruknęła:
- Dziękuję...
Później poszliśmy do dawnej jaskini Dhe i Megan. Pomyślałem, że mamy mały problem, bo była jedna jaskinia i jedno wyrko na dwie Alphy, a na mikroskopijnym posłaniu Cass nie miałem zamiaru się kłaść. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, aż Eme, trochę niepewnie, zaczęła opowiadać o magii i różdżkach. Stopniowo szło jej coraz łatwiej, aż w końcu skrępowanie, spowodowane zapewne moją obecnością (tylko czemu? O.o) minęło i rozgadała się na dobre. Przez chwilę paplaliśmy bezsensownie o różdżkach, a ja miałem mały wirek w brzuchu, który narastał, za każdym razem, gdy chciałem to powiedzieć. W końcu odetchnąłem z ulgą i gdy zapanowała cisza w końcu to powiedziałem.
- Kocham cię, Emerald. Zawsze cie kochałem.
(Eme?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz