- Dobra! Idziemy. - zarządziła Eme, ale po chwili wytężyła wzrok. Zlustrowałem całą okolicę, podążając za jej wzrokiem, ale nic nie zauważyłem. Po prostu tajga i tundra. Strefa klimatów umiarkowanych, w przybliżeniu do okołobiegunowych... Dostrzegłem, że Arduin dziwnie się na mnie patrzy i złapałem się na tym, że mówię to na głos.
- Hmhf, przepraszam. - mruknąłem. - W głowie mi się miesza.
- Ciekawe dlaczego? - Eme popatrzyła na mnie i niewinnie zatrzepotała rzęsami. To zaczęło się robić denerwujące. Była stanowczo zbyt zwinna, inteligentna i zbyt piękna i... zakochałem się w niej i nic nie mogłem na to poradzić. Kiedy była z moim bratem, Willem, zżerała mnie zazdrość. Tęskinłem za nią jak ryba za wodą. Nie mogłem znieść widoku, jak przytula się do Willa i wiedziałem, że nie powinienem taki być. Targały mną okropne uczucia. Nienawidziłem go, choć powinienem go wspierać. To mój brat! A teraz... teraz on odszedł i oddał mi swoje stanowisko Alphy. Byłem niewdzięczny w stosunku do niego. A on zostawiłmi swoje stanowisko i... być może miejsce u boku Eme.
- Co się tak zamyśliłeś? - spytał Arduin.
- Nic, sorry. Idziemy?! - krzyknąłem do pozostałych.
- Dzisiaj też zagram koncert. - oznajmił Damon. - Ale przy obiedzie.
- Eme? - spytałem, gdy już szliśmy. - Co właściwie tam widziałaś?
(Eme? Arduin? Reszta? xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz