Widziałam wszystko co się działo, jednak nic nie mogłam zrobić. Ren stał przede mną i próbował przywiązać mnie łańcuchem do drzewa. Nic z tego, ryzykował życie na marne. Zaatakowałam go, wylądował kilka metrów dalej nieprzytomny. Wrzasnęłam, brzmiało to jak dziki ryk. Cokolwiek chciałam powiedzieć zmieniało się w te odgłosy. Zobaczyłam swój kolejny cel... Roy i Guen. Jęknęłam żałośnie, brzmiało to jak zdzieranie skóry. Guen się skrzywiła, myśleli pewnie że to mi sprawia ból. Z całej siły starałam się ich nie zaatakować. Jednak moja gorsza strona była zbyt silna. Rozpoczęłam szarżę, gdy byłam od nich o centymetry gdy zatrzymał mnie żelazny uścisk na szyi. Ren się ocknął i założył mi coś na kształt obroży. Kłapałam zębami i próbowałam się uwolnić
- Wybacz Kells- potem nastała ciemność
< Guen, Roy? kto był tak miły i dał mi w łeb?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz