No cóż... sam się prosił o walkę. A ja chętnie się tego podejmę. W końcu nie bez przyczyny mówią na moją rasę wilkami chaosu. Jak chcemy to potrafimy wałować zamieszanie, oj...
- A więc tak chcesz to rozegrać? - spytałem.
- Tak. - odpowiedział lakonicznie.
Zaczęliśmy zataczać kółka. Pomału... skupieni obserwowaliśmy siebie czekając na ruch swojego przeciwnika. Roy obnażył swe kły, demonstrując swoją siłę, a ja z ignorancją i obojętnością na jego pokazy obmyślałem plan. Nie zamierzałem jako pierwszy atakować. To była moja taktyka. Sprawdzałem go, jego słabe strony.
Nie musiałem długo czekać aż się rzuci do ataku. Mimo rany na karku dość sprawnie zrobiłem unik, a rozpędzony basior prawie spadł z urwiska. Ja wykorzystałem to że jest ode mnie odwrócony tyłem i zraniłem go dotkliwie w tylną łapę. Trzymałem i nie puszczałem. Basior pisnął, ale nie był mi dłużny kontrataku zbyt długo gdyż samowolnie się podpalił i byłem zmuszony go puścić. Znowu zaczęliśmy krążyć wokół siebie...
Basior znowu się rzucił w moją stronę, nadal podpalony, więc każdy bezpośredni kontakt z nim groziło oparzeniem. Uskoczyłem więc w bok, aby uniknąć niemiłym konsekwencji zetknięcia się z chodzącą kulą ognia. Jednak wiecznie nie mogłem robić uników, wiec wykorzystałem swoją moc zmiennokształtności... zacząłem się zmieniać, szybko i skutecznie. Po dosłownie 2 sekundach na miejscu, gdzie wcześniej stałem jaki wilk Ako, byłem teraz małym niepozornym smoczkiem o maślanych oczkach. Przypominałem nieco kształtem węża. Miałem kilkadziesiąt
centymetrów długości, smukłe ciało i
mocne nogi. Wzdłuż szyi, grzbietu i ogona ciągnął się rząd długich,
bardzo ostrych szpikulców. Byłem barwy zielonej o nieproporcjonalnie dużej głowie.
Usiadłem sobie i oblizałem niepozornie pyszczek. Roy, który jeszcze pare sekund temu się na mnie rzucił, teraz stał zawieszony i się pewnie zastanawiał co to za podstęp...
- Nie no to są chyba jakieś jaja. - stwierdził i podszedł nieco bliżej. - Chyba że... chyba że to iluzja! A no fakt! Chcesz pewnie abym się zajął rozgryzaniem twojego żartu a ty w tedy... - w tej chwili błyskawicznie obejrzał się za siebie. - ...skoczysz na mnie od tyłu... hm... dziwne. - W tedy wilk ponownie zaczął mi się przyglądać, a ja się wytarzałem w trawce i zjadłem robaka, który wszedł mi w drogę. - Chyba wiem jak rozwiązać tą zagadkę... po prostu cię zjem. - stwierdził z mściwym uśmiechem. - W końcu co taki maluteńki smoczek, który jest dzidzią może mi zrobić. Zasłodzić na śmierć? - kiedy tak mówił ja, jako smoczek podszedłem do niego i przytuliłem się to jego przedniej łapki. - oh... urocze, ale i tak cię zabiję.
W tedy rzucił się na mnie z paszczą, do której mógłbym się cały zmieścić. Ale ja nie chciałem tak przegrać więc szybciutko przemknąłem mu między łapami. Heh. W tej postaci byłem naprawdę szybki. Drażniłem się z nim, robiąc uniki, i ledwie dając mi się złapać. On zaś był coraz bardzie rozdrażniony i wkurzony, w końcu ponownie zmienił się w kupę ognia i wrzasnął:
- Nie dam się wykołować jakiemuś kurduplowi!
I o to mi właśnie chodziło. Chciałem doprowadzić go do stanu w którym nie będzie nad sobą panować i straci trzeźwość umysłu.
Usiadłem na krawędzi urwiska, polizałem się po łapce i dałem Roy`owi czas aby się rozpędził niczym taran w moim kierunku. Wilczur tak też dokładnie zrobił. Zaczął biec z rozdziawioną paszczą wrzeszcząc w furii. Lepszej okazji wymarzyć sobie nie mogłem. Uderzyłem w jedyny sławy punkt ognistego wilka czyli w jego wnętrze, tak dokładniej w otwarty pysk-tylko błysnęło kulą ognia, krzyk wilczura się urwał, przestał płonąć na ciele i spadł z krawędzi urwiska. Gdybym chciał go zabić to bym pozwolił mu spaść, ale nie. Poleciałem za nim, złapałem go i trzymając go w powietrzu za kark stwierdziłem swoim normalnym głosem, który w ogóle nie pasował do mojej obecnej postaci:
- Przegrałeś, pogódź się z tym. A wiec?
- Co, a więc? - powiedział z porządną chrypą.
- Poddajesz się?
- Chyba sobie kpisz...
- Dobra, to żegnaj. - stwierdziłem i puściłem go. Jak ja to uwielbiam.
Słuchać było jego krzyk, w sumie nie dziwię mu się... Poleciałem znowu i złapałem go ponownie. Do samego dołu był jeszcze spory kawałek...
- Nie rób tego więcej! - stwierdził z oburzeniem.
- Ale czego? - udałe niewiniątko.
- Sam wiesz...
- Wiem. Zacznijmy od podsumowania: Jesteś niecierpliwy, dajesz się szybko ponieść się swoim emocją, łatwo wytrącić cię z równowagi. Dlatego przegrałeś. Coś jeszcze?
< Roy? Podobała się lekcja walki i spadanie w dół? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz