Event cz. 1 - http://watahawilkowblekitnejotchlani.blogspot.com/2014/09/od-ako-event-cz-1.html
Zacząłem kuśtykać o trzech łapach tunelem. Był wykopany niestarannie, z sufitu co chwila spadały fragmenty ziemi, a zamiast porządnego podłoża, było pełno gruzu, po którym niewygodnie się chodziło. Ale no cóż, czego mogłem się spodziewać? Dywanów? Sufitu obkrytego diamentami? Życie...
Szedłem dalej pozostawiając za sobą smugę krwi, a drogę oświetlały mi pochodnie, które były powbijane w nierównych odstępach, a pare nawet leżało na ziemi. Komuś się śpieszyło... oj, nieładnie. "Gdy się śpieszysz, to się diabeł cieszy".(heh, nie mogłam się powstrzymać, aby to tu napisać xD).
W końcu po parunastu minutach żmudnej drogi natrafiłem na rozwidlenie dróg. I tu, i tu było ciemno, tak ciemno że nic nie dało się dostrzec.
I którędy teraz... pomyślmy... W prawo czy w lewo... a może mała wyliczanka? Heh, jak ja to lubię.
- A więc zaczniemy od drogi po lewej... Siedzi - wskazałem łbem w lewą stronę - baba - kiwnąłem w prawą stronę - na cmentarzu, trzyma nogi w kałamarzu. Przyszedł duch, babę buch, baba fik, a duch znikł. - przy ostatnim słowie wypadło na... prawą stronę. - Gratulacje pani Ciemna Dziuro, została pani wylosowana z pośród 2 kandydatek na... wizytację w pani wnętrzu!
Po tych słowach wszedłem do wejścia po prawej... po omacku, potykając się co chwila, szedłem przez nieoświetlony tunel. Wtem usłyszałem głos... taki nieludzki, sztuczny śmiech. Potem ujrzałem światło. Szybko tam doszedłem i zobaczyłem...
- O Boże... - powiedziałem.
Przede mną leżał wilk... sierść miał, zniszczoną, brudną od ziemi i krwi. Były w niej robale. Ogona wręcz nie miał, nogi powyginane nienaturalnie w różne strony, jednej nie miał w cale, a druga była goła aż do kości... na której były ślady jakby ktoś wbił w nią zwoje zęby, był też strasznie wychudzony... Nie miał też oczu, a zamiast ich wylęgarnię robaków... ten cały widok oświetlał nikły ogień z pochodni.
On się śmiał, śmiał przeraźliwie. Za pewnie w akcie rozpaczy i szaleństwa... to był obraz nędzy i rozpaczy...
Stałem i znieruchomiałem. Po paru minutach wreszcie zdołałem z siebie wydusić:
- EJ! TY! Przestań się śmiać! - wrzasnąłem przekrzykując jego śmiech.
Wilk zamilkł, lecz echo jego hihotu niósł się jeszcze przez parę chwil, potem nastała cisza.
- Nowy tutaj? - spytał chrypkim głosem i skierował łeb dokładnie w moją stronę, tak jakby wiedział że tu stoję. Dokładnie tu.
- Ta...
- A więc witamy w piekle. - stwierdził i się wyszczerzył. - Stąd nie ma ucieczki wilczusiu. Skończysz tak jak ja, a może i gorzej... tu nie ma miejsca dla słabych, tu tacy umierają jako pierwsi, aby inni mogli przeżyć. Rozumiesz o co chodzi... co nie? Na głupiego nie wyglądasz... tu się praktykuje kanibalizm... - stwierdził. - gdyby taka jedna mnie nie dorwała to miałbym jeszcze 4 kompletne łapy... sprytna s*ka... uważaj na nią...
- Są inni? - spytałem.
- Tak... ale ja widziałem osobiście tylko ta wilczyca o której ci wspominałem... inni pomarli z głodu lub nie mogąc wytrzymać tego miejsca, popełniali samobójstwa... ponoć słyszeli głosy w głowie...
Nastała cisza... nagle właśnie zrozumiałem że mogę umrzeć... tu... zjedzony przez jakąś sukę lub mimowolnie popełnić samobójstwo przez jakieś głosy w głowie... lub skończyć tak jak ten biedny wilk...
- Mogę coś dla ciebie zrobić? - spytałem...
- Tak... jest jedna sprawa...
- Słucham. - powiedziałem.
- Jak spotkasz tą wilczycę co mnie dopadła... to przekaż jej... że jest skończoną k*rwą i suką. - powiedział i znowu dostał ataku śmiechu.
Ale tylko na chwilę, bo potem znowu spoważniał i swoim chrypkim głosem dodał:
- Ale jest podobno 1 wyjęcie stąd... trzeba znaleźć pana tego podziemia... znajdziesz go, to znajdziesz i wyjście. A ponoć to jest sam duch Barona...
- A skąd masz takie informacje? - spytałem zaciekawiony.
- Na kamiennych płytach, które są porozmieszczane w tunelach, napisane są wskazówki... a w prawym dolnym rogu na KAŻDEJ płycie widnieje podpis, który głosi: 'Baron, niegdyś władca mórz i oceanów, teraz władca samego piekła...' - powiedział. - a teraz pozwól, że udam się na spoczynek... tylko nie zapomnij przekazać tego co ci powiedziałem tej wilczycy. - wyszczerzył swe połamane kły i zęby w szyderczy uśmiech.
- Dobrze. Żegnaj. - powiedziałem.
Wilk bez słowa oparł swą głowę o ziemię, wyglądał tak jakby wyzionął ducha... nastała cisza trwające pare chwil... a potem ponownie wybuchł nieludzkim śmiechem. Aż się wzdrygnąłem ze strachu. Ja na prawdę myślałem że już nie żyje...
Odszedłem powolnym krokiem, kuśtykając w ciemność...
< C. D. N. >
PS. Dziękuję ci czytaczu jeżeli wytrwale dotarłeś do końca drugiej części mojego cyklu opowiadania eventowego... akcja rozkręci się na dobre w cz. 3, która powinna pojawić się do niedzieli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz