- Wiesz, że pazury bazyliszka mają w sobie silną truciznę, hm? Rzuciłem do Interlunar.
- A co niby...aaa. Inter zrozumiała o co mi chodzi.- Na tyle silną, że może powalić ducha... mruknęła wadera. - E-e geniuszu! Bazyliszka się praktycznie nie da zabić. Tylko jego wzrok jest dla niego śmiertelny!
- No to musimy znaleźć jakieś dobre lustro. I znów błądziłem wzrokiem po polu.Inter zaczęła mi się przyglądać.
- Co? Spojrzałem w jej kierunku.
- Ściągaj zbroję.
- MOJĄ zbroję?!
- Tak. Twoją zbroję. Interlunar przecedziła każde słowo. Nie chciałem rozstawać się ze swoim pancerzem. Tak naprawdę tylko dzięki niemu żyję. No, może trochę też dzięki Inter, ale do tego wrócę później. Zrzuciłem z siebie cały pancerz, w którym wadera zaczęła się przeglądać.
- Idealnie.Interlunar wyciągnęła ze stosu najgładszą część zbroi. Korpus. Tylko był jeden problem. Ktoś musiał go przytrzymać by lustro nie upadło na ziemię( I w cale nie zamierzam to być ja!) wiec Inter obsadziłem w rolę przynęty (Tak tak, jestem okrutny :3)
***
Plan był raczej prosty. Inter musi wymierzyć bazyliszkowi sprawiedliwość, a ja mam ją odsłaniać przed niespodziewanymi ,,gośćmi" Gdy tylko wadera stanęła mu na przeciw, bazyliszek wrył spojrzenie w korpus. Tym czasem ja odganiałem kilka natrętnych gryfów.
-Eee...Matt!? Głos Inter był niepewny i lekko przerażony. - Dlaczego to nie działa!? Wrzasnęła w moją stronę. Odwróciłem się i zobaczyłem jak na korpusie pojawia się kamienny osad. Interlunar miała rację. Moja ukochana zbroja powoli zmieniała się w kamień.
- Czas na plan ,,B"! Wyrwałem kawałek materiału z tuniki jednego z Minotaurów i zacząłem się skradać do bazyliszka. On nawet na mnie nie spojrzał. Był zajęty moją brudną od krwi pełną wgnieceń zbroję. Gdy tylko dostatecznie zbliżyłem się do bazyliszka wskoczyłem mu na dziób i zawiązałem mu kawałek tkaniny na oczach. Chyba mu to się nie za bardzo spodobało bo zaczął wierzgać.
- I co ty teraz chcesz z nim zrobić? Interlunar rzuciła skamielinę mojej zbroi na piach i podbiegła do mnie.
- Jak to co? Za dobrym rzeźbiarzem to ja nie jestem, ale posążek barona chyba mogę zrobić. Po tych słowach poklepałem potwora po dziobie (Który chyba się już pogodził z losem bycia mojej własnej machiny śmierci i zniszczenia.)
Zaprowadziłem mojego nowego kumpla w stronę Mulgarada.
- Ach...to znowu wy!? Burknął Baronik głaszcząc swoje nowo nabyte piórko.
- Przyszliśmy tu dać ci prezent. Odpowiedziała mu Inter. - Chcemy bardzo przeprosić że pana najechaliśmy. Oto Zenek. Podwórkowy stróż wielkich skarbów i duchowych Baronów. I w tej chwili odsłoniłem chustę, a nasz Zenek rzucił się na pierwszą istotę, którą zobaczył. Na Mulcia. Ale zanim dobiegł do ducha, on został przestraszonym, bardzo szkaradnym, posągiem. Tylko jeden przedmiot w jego posiadaniu nie zamienił się w skałę. Na szyj posążka wisiał złoty kluczyk z niebieskim kryształem w kształcie oka Chestera.
(Inter? Chyba wiesz co robić)
-Eee...Matt!? Głos Inter był niepewny i lekko przerażony. - Dlaczego to nie działa!? Wrzasnęła w moją stronę. Odwróciłem się i zobaczyłem jak na korpusie pojawia się kamienny osad. Interlunar miała rację. Moja ukochana zbroja powoli zmieniała się w kamień.
- Czas na plan ,,B"! Wyrwałem kawałek materiału z tuniki jednego z Minotaurów i zacząłem się skradać do bazyliszka. On nawet na mnie nie spojrzał. Był zajęty moją brudną od krwi pełną wgnieceń zbroję. Gdy tylko dostatecznie zbliżyłem się do bazyliszka wskoczyłem mu na dziób i zawiązałem mu kawałek tkaniny na oczach. Chyba mu to się nie za bardzo spodobało bo zaczął wierzgać.
- I co ty teraz chcesz z nim zrobić? Interlunar rzuciła skamielinę mojej zbroi na piach i podbiegła do mnie.
- Jak to co? Za dobrym rzeźbiarzem to ja nie jestem, ale posążek barona chyba mogę zrobić. Po tych słowach poklepałem potwora po dziobie (Który chyba się już pogodził z losem bycia mojej własnej machiny śmierci i zniszczenia.)
Zaprowadziłem mojego nowego kumpla w stronę Mulgarada.
- Ach...to znowu wy!? Burknął Baronik głaszcząc swoje nowo nabyte piórko.
- Przyszliśmy tu dać ci prezent. Odpowiedziała mu Inter. - Chcemy bardzo przeprosić że pana najechaliśmy. Oto Zenek. Podwórkowy stróż wielkich skarbów i duchowych Baronów. I w tej chwili odsłoniłem chustę, a nasz Zenek rzucił się na pierwszą istotę, którą zobaczył. Na Mulcia. Ale zanim dobiegł do ducha, on został przestraszonym, bardzo szkaradnym, posągiem. Tylko jeden przedmiot w jego posiadaniu nie zamienił się w skałę. Na szyj posążka wisiał złoty kluczyk z niebieskim kryształem w kształcie oka Chestera.
(Inter? Chyba wiesz co robić)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz