poniedziałek, 8 września 2014

Od Interlunar C.D. Matt'a Event


(Oczywiście)Siedziałam w ciemnym koncie i na odległość integrowałam się ze smoczycą. Oczywiście z poduszką w pysku. Od chwili jak ją chwyciłam to nie mam zamiaru jej puszczać. Przyznam iż mój pysk pomału ale sukcesywnie zaczyna odmawiać posłuszeństwa - po prostu mi zdrętwiał i mam wrażenie że zaraz mi odpadnie(to raczej oczywiste). A tak w ogóle to moja "integracja" polega na tym że smoczyca(czy tam smok, mniejsza xd) spokojnie łupie na mnie okiem a ja uśmiecham się... oczywiście to udawany uśmiech bo nie mam za bardzo się z czego cieszyć. I oczywisty jest raczej fakt iż nie mam zamiaru puszczać poduszki! NO TO WSZYSTKO TUTAJ(w tym akapicie/enterze xdd) JEST RACZEJ OCZYWISTE!
Ale oczywistym nie można nazwać tego że nagle usłyszałam huk i miałam wrażenie że budynek się zachwiał. Złotooki smok wydał z siebie przeraźliwy ryk i gdzieś mi zniknął z mojego pola widzenia, mam na myśli okno. Nadarzyła się okazja aby wreszcie puścić z morderczego uścisku kremową poduszkę i 'napisać' liścik na listku brzozy. Więc postępowałam według instrukcji którą wcześniej usłyszałam bodajże od pająka, jak dobrze pamiętam. Skupiłam się nieco i zdołałam nabazgrać na nim coś co chyba miało znaczyć 'pośpiesz się Matt!', ale to było chyba coś w rodzaju: 'GDZIE TY DO JASNEJ <maleńka cenzurka ^,^> JESTEŚ?!'. No ale trudno. Liść wyleciał przez okno.
Po chwili usłyszałam ryk. A raczej ryki. Jak torpeda dobiegłam do okna i wyjrzałam przez nie. U podnóża wierzy smok i hydra walczyły ze sobą! Co to był za widok! Więcej tyrani i okrucieństwa nie można chyba sobie wyobrazić(z chęcią bym fragment walki opisała ale idzie burza i muszę się śpieszyć. xd). Ale nagle... nagle moją uwagę odciągnął huk tuż za moimi plecami. Odwróciłam się jak oparzona. TO BYŁ MATT KTÓRY WYWALIŁ FRAGMENT ŚCIANY! Był cały pobrudzony. A tak konkretnie to był cały ulepiony w ziemi kurzu a na jego głowie w oczy rzucał się gruz. Chyba przczytał mój 'liścik' bo patrzył na mnie z pewnego rodzaju przerażeniem i z malutkim zdziwieniem.
Z chęcią bym teraz się na niego rzuciła, uściskała go i może bym nawet tam coś burknęła pod nosew w stylu: 'mój ty bohaterzu mój'(*^*), ale postanowiłam sobie że tego nie zrobię(XDD). Czemu? Tak jakoś. Dla kaprysu? Raczej nie... chociaż to byłaby chyba odpowiedź najbliższa prawdy. Tak więc o to spojrzałam na niego z grozą i powiedziałam:
- COŚ TY ROBIŁ PRZEZ TEN CAŁY I DŁUGI CZAS!? - krzyknęłam
- Jak to CO!? Uciekałem przed hydrą. - oznajmił i się nieco uśmiechnął
Chyba był zadowolony że przeżeł, że uciekł i miał chyba w nosie biednego smoka który teraz z tym czymś walczy... i chyba wygrywa, ale mniejsza. Mam na myśli tylko tyle: „pojęcie ambicja jest mu chyba opce”. Spojrzałam na niego zrzenowana(w senise zrobiłam minę... coś takiego jak to: -,-”)
- I co tak się uśmiechasz? - spytałam
- Bo się spotkaliśmy, i to już będzie koniec. - wytłumaczył
- No tak, rzeczywiście... chyba musimy sobie 'podać łapę'. ALE w pierw musimy pomóc smokowi!
- CO? TO TU JEST TEN SMOK? SERIO? GDZIE?! - ryknął
- Tak jest tu, a raczej tam na dole i walczy teraz z hydrą, powinienieś się cieszyć, odwala czarną robotą za ciebię. - stwierdziłam
- A ty go nie spławiłaś?! To jka ty niby przeżyłaś?!
- Mój pysk nie przeżył! - zażartowałam, ale on chyba nie zrozumiał tego żartu. - Jak jest ta poduszka, - wskazałam nosem na nią – to jak się jej dotyka to jest się niczym duch.
- Zbroja lepsza. - zaśmiał się
- Dobra, konie, teraz idź tam na dół i pomóż temu smokowi.
- Sam się garnął do walki z hydrą. - oznajmił
Chciałam kontynuuować naszą wascynującą rozmowę gdy nagle usłyszałam tak jakby świst powietrza... jakby dźwięk maleńkich dzwonków. Wyjrzałam przez okno: nie był nawet śladu po walczących, po prostu znikneli. Spojrzałam na horyzont.
Wszystko zaczęło powoli rozwiewać się w popiuł.
- Najwyższy czas to zakończyć. - spojrzałam na basiora, on chyba też to zauwarzył.
Szybko podeszłam do Matta, chciałam mu 'dać łapę'(jak komuś się źle skojarzyło przez „dać” to po prostu wstyd i hańba XD) i to wszystko zakończyć. Nagle, z ziemi pomiędzy mną a 'rycerzem; wyrósło coś z popiołu. Powoli nabierało kształtów aż w końcu można było orzec że to był... człowiek.
Mężczyzna był wysoki, ubrany po korsacku, szczeże to wyglądał tak jakby się urwał z dawnych czasów. Nie miał kolorów – cały czarno-biały, jakby uciekł z czarno-białego zdjęcia... Był ponury. Ale na jego twarzy gościł podły uśmiech, i czuć było że nie ma wobec nas dobrych zamiarów.
- Głupczy, - zerżnął nas – Czy wy naprawdę sądziliście że zabierzecie te skarby ze sobą? Że dorzyjecie jutra? DOŁĄCZCIE DO MNIE A SPOTKA WAS WIELKA NIESMIERTELNOŚĆ I NAGRODA. - na te słowa tak jakbym na straciła kontrolę nad swoimi myślami – Jest jeden warunek, jedno z was musi zginąć...
Wtedy się odcknęłam i wrzasnęłam:
- Ty, Ty... TY nędzno replikacjo istoty o wyższej inteligęcji! - przyznam, sama siebie zaskoczyłam – Przepraszam, chciałam po prostu powiedzieć że tego nie zrobię. - to tak jakby samo wyszło z mojego pyska, to nie było normalne
- Spokojnie... - zciszył głos i spojrzał na Matta, na zdezorientowanego basiora – bo będziemy inaczej rozmawiać. - zaśmiał się głośno.
Tak głośn o że ten smiech wyrwał mojego towarzysza z zdezorientowana, teraz był raczej zdziwiony zachowaniem tego dziwnego człowieka. Podszedł do niego i chyba chciał mu odgryść palec ale jego palec... PRZENIKŁY przez jego pysk. A jednak jest duchem... dziś mnie chyba już nic nie zaskoczy.
- Macie wybór... dołączcie do mnie... albo ZGNIJCIE W ODCHŁANIACH HADESU! - przy tych ostatnich słowach chwycił Matta za kark i mocno ścisnął. Wilk cicho pisnął.
Wtedy przyszedł mi do głowy genialny plan! Skoczyłam po poduszkę i w mgnieniu oka rzuciłam się z nią na korsarza. I chciałam nią w niego(człowieka) uderzyć ale zamiast tego przenikłam przez ducha i uderzyłam basiora w głowę.
- Daj to! - krzyknął Mat(eusz xd) i też wgryzł się w poduszkę(mimo że korsarz go czymał za kark to jednak mugł ruszać głową)
Tak o to zaczeliśmy szarpać poduszke, aż w końcu się rozerwała a iałe piórka z niej się wysypały. To nie było w planie... lecz... człowiek przybrał nagle normalne kolory, poluźnił uścisk i wilk się oswobodził. Duch... a raczej już żywa istota upadła na ziemię z dzikim przerażeniem w oczach.

< Matt, teraz ty. *^* Jakbyś się nie domyślił to te piórka z poduszki a nie sama poduszka sprawiała że stawało się duchem, a duchy zamieniały w żywe istoty. Xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz