środa, 17 września 2014

Od Rosewind C.D. Vichi

- ach, to okropne! - pisnęłam i gwałtownie odsunęłam się od siostry, gdy nagle zobaczyłam na jej twarzy grozę, smutek i gniew.
- COŚ CI SIĘ NIE PODOBA?! - wrzasnęła stając na równe łapy. Miałam ochotę uciec i skryć się przed jej chrypliwym głosem i okropnym gniewem. - nie zmienisz tego, do cholery! Nic z tym nie zrobisz, NIC! - podkreśliła.
- ale nie możesz być demonem! - jęknęłam z przerażeniem. Czułam, że to był wielki błąd, bo jeszcze bardziej ją zdenerwowałam, aż w końcu ryknęła jakieś przekleństwo i ile sił w nogach wybiegła z jaskini. Vichi, lekko zmieszana posłała mi wrogie spojrzenie i ruszyła za swoją przyjaciółką.
Och nie, nie, co ja zrobiłam? Tak łatwo ją wyprowadzić z równowagi. Mało brakowało, żeby mnie zamordowała. - myślałam leżąc na wilgotnym piachu. Po chwili zasnęłam z uśmiechem na pysku, bo po prostu postanowiłam być szczęśliwa, cokolwiek się zdarzy, a moja siostra już tu nie wróci.
* rano *
Obudziłam się wcześnie, nikogo na szczęście w jaskini nie było, włącznie z Emerald. Szybkim krokiem wyszłam i przeciągnęłam się, i ku mojemu zdziwieniu nie czekała tu na mnie rozwścieczona Emerald. Były dwa wyjścia dla mojej siostry - przyjść tu i się na mnie rzucić albo już nigdy nie wracać, i pewnie wybrała tą drugą opcję. Nagle usłyszałam szelest krzaków, a z nich wyszła Vichi. Sama.

<Vichi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz