Szedłem dzisiaj przez las, byłem troszeczkę zamulony, ponieważ padało i cały świat był pod mgłą. Nie było nic widać, nawet na 5 metrów. Woda opadała ciężko z mojego futra i odbijała się w napotkanych kałużach. Było słychać tylko "PLUM". Drzewa majtane wiatrem wydawały się połamać. Krzewy nawet te najniższe też latały w te i z powrotem. Słońca nie było widać. Gęstwina chmur tak bardzo zasłaniała je i błękitne niebo. Nagle usłyszałem szelest. Stanąłem akurat w największej kałuży, znów mocząc przemoczone futro. Rozejrzałem się, nikogo nie było widać. Po paru krokach sytuacja się powtórzyła. Nie chcąc być nadal śledzonym, przez tajemniczego osobnika zbłądziłem w jakieś nieznane miejsce. Lecz szmery nadal były słyszane. Zdenerwowany, otrzepałem się z wody i wzbiłem się w powietrze. Wysoko ponad chmury, tam znów słońce zaczęło pieścić mnie swoimi promieniami. Poczułem się uradowany i odetchnąłem pełną piersią. Nie długo trwał mój zachwyt, usłyszałem za sobą machanie jakiejś pary skrzydeł. Odwróciłem się i zobaczyłem ta nową... Pillar chyba. Popatrzyłem na nią stanowczo. W tej chwili odwróciła wzrok i szukając nim czegoś krzyknęła.
- O hej!-
- Czy Ty mnie śledzisz?- rzekłem w prost.
- Co ja? Nie...- powiedziała powoli, kręcąc.
- Czyżby?- stanąłem w miejscu.
- Co już nawet latać nie wolno?-
- Spokojnie. Wolno, wolno ale nie za mną?- krzyknąłem.
Wadera popatrzyła na mnie ciekawie.
- A czemu? Coś ukrywasz? Tak w ogóle to gdzie lecisz?- obrzuciła mnie pytaniami.
- Co? Ja coś ukrywać? Nigdy. Po prostu taki spacerek.-
<Pillar? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz