środa, 10 września 2014

Od Cheroona Do Avenge

Dzisiejsze popołudnie było bardzo gorące, słońce pieściło je swoimi promieniami. Każdy w watasze był chyba znudzony dzisiejszym dniem, widać to było po ich ociężałych ruchach i nie wyraźnych miniach. Spacer przydał by się w tej chwili, więc nie czekając na cud rusyłem przed siebię. Las do którego się udałem chronił przed słońcem, lecz nadal było duszno. Popatrzyłem wokół siebie szukając czegoś w rodzaju wachlarza. Przyczyniły się do tego skrzydła. Przez chwilę było dobrze, lecz później znów zrobiło się gorąco. Po kilku minutach spaceru skrzydła wytwarzały wystrczający wiatr, by zdmuchnąć dużą sterę liści. Wreszcie " wachlaże" opadły z sił i w żaden sposób nie mogłem nimi ruszyć, snuły się tylko po ziemi. By dalej nie męczyć się, wszedłem w krzaki, lecz ktoś już w nich był. To był wilk jak wiadomo, ale po za tym nic nie wiedziałem więcej o tym osobniku ponieważ zrobiłem parę kroków w tył.
- Halo? - zawołał głos z krzaków - Halo?!-
Podeszłem w końcu bliżej, zobaczyłem wadere która stała jakby na warcie. W tym momencie zobaczyła mnie. Nie było żadnej drogi ucieczki (w razie co, oczywiście c;) Zostaliśmy tylko ja, ona i moje głupie myśli o moim straszliwm końcu.
- Nie chcem umierać, jestem jeszcze taki młody...- pomyślałem sobie.
Nagle usłyszałem za sobą warczenie, odwróciłem się i zobaczyłem oczywiście niekogo innego jak dokładnie tą wadere.
- Prosze nie zabijaj!- powiedziałem to trochę w strachu ale po paru minutach zacząłem się śmiać z siebie.

Avange? ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz