Event cz. 1 - http://watahawilkowblekitnejotchlani.blogspot.com/2014/09/od-ako-event-cz-1.html
Event cz. 2 - http://watahawilkowblekitnejotchlani.blogspot.com/2014/09/od-ako-event-cz-2_12.html
Co teraz? Są jakieś opcje? Otóż są dwie: Pierwsza-poszukać wskazówek pozostawionych przez Barona, które są porozrzucane w całej sieci labiryntów... i pewnie tego jest trochę... więc sam raczej nigdy życiu nie znajdę tego wszystkiego... ale jest też druga opcja, która polega na tym że znajdę jakiegoś innego wilka. Ale no cóż, jest haczyk... z tego co mi się wydaje i co widziałem mieszkańcy tego piekła nie są zbyt przyjaźnie nastawieni i zamiast rozmowy z innymi wolą go zjeść... Więc jestem w kropce. A jak nic nie zrobię to skończę najpewniej jak ten nieszczęsny basior. I jeszcze pozostaje kwestia mojego grobu...
Rozmyślałem nad tym wszystkim idąc przed siebie.
- NIECH TO! - wrzasnąłem, a echo poniosło mój krzyk hen daleko krętymi korytarzami tego podziemnego świata. - Świat się na mnie uwziął do cholery czy co! Życie mnie nienawidzi?! - w rozpaczy krzyczałem, nie miałem nic do stracenia i tak byłem już trupem - Może jestem 'nie do przyjęcia'? Tylko tu mnie chcieli... do piekła z którego nie ma ucieczki! A mogłem popełnić to samobójstwo... teraz jestem chodzącym żarłem dla innych wilków...
Walnąłem z wściekłością, z całej siły łbem o ścianę tunelu. Lecz tu czekała na mnie niespodzianka, a jaka? Uderzenie bolało bardziej niż przypuszczałem. Co w tym dziwnego? Nic gdyby nie fakt że ściana nie była z ziemi, tylko z kamienia. Rozglądnąłem się. Po wcześniejszym niestarannie wykopanym w zmieni tunelu nie było śladu. Teraz stąpałem po wilgotnej powierzchni kamienia. Wilgotne też były ściany. Tunel był szerszy, a po bokach zwisały z góry stalaktyty przypominając kształtem sople lodu, a z dołu niczym małe grzybki pięły się ku górze stalagnaty. Były też równo porozmieszczane pochodnie...
- Dziwne... - stwierdziłem, pomału ruszając dalej.
Z każdym metrem teren był coraz bardziej podmokły. W końcu wody było tak dużo że nie było ani jednego suchego skrawka i sięgała mi po kostki. Moje kroki przedzierania się przez wodę przerywały dźwięki kapiącej wody. Potem poziom wody ponownie opadł. Lecz nie na długo.
Po jakimś kolejnym kilometrze drogi napotkałem na swojej drodze jezioro... dość obszerne i zapewne głębokie. Gdyby nie pare pochodni byłoby tu zbyt ciemno aby cokolwiek dostrzec. Ale było też coś co mnie niepokoiło.. tafla wody mimo iż nie było wiatru(bo niby skąd) nie była spokojna. Wydało mi się że ktoś lub coś, co sprawiało że woda nie była spokojna, było po drugiej stronie jeziora. Nie myliłem się.
W nikłym świetle pochodni zdołałem dostrzec łeb wilka wyłoniony z cienia głazu. Był to wilk o białej sierści, czarnych końcówkach uszu i równie czarnym pasie biegnącym od głowy zapewne, dalej wzdłuż ciała, które było schowane w cieniu. Miał też czarne plamy wokół swych turkusowych oczu, które zdołałem dostrzec z tej dużej odległości. Pił wodę...
Pomyślałem, że dobrze by było się gdzieś schować, ale było już za późno. Wilk mnie zauważył. Podniósł łeb. Nastawił uszu. Milczał. Wyszedł z cienia głazu ukazując kościste ciało na wysokich nogach. Pręga, która biegła od łba sięgała aż do końca ogona. Widać było że jest tu nie od dziś...
Podszedł do mnie, brzegiem jeziora, cały czas bacznie mnie obserwując. A ja stałem jak głupi nie wiedząc czy chce mnie zjeść, czy ma może wobec mnie inne plany... Kiedy się tak zastanawiałem on zdążył już podejść. Stanął i spojrzał w moje turkusowo-brązowe oczy. Milczał, i ja milczałem. Nie mogłem nic wywnioskować z wyrazu jego pyska... był neutralny. Otworzyłem pysk by coś powiedzieć, ale w tedy on otworzył szeroko swój pysk prezentując swoje białe kły i szeregi równie ostrych zębów.
Odebrałem to jako ostrzeżenie abym nic nie mówił i się stąd zmywał bo będzie ze mną źle...
Szybko się cofnąłem o pare kroków. Wilk zrobił tyle samo co ja, utrzymując tym samym odległość. Szybko się odwróciłem i zacząłem biec w stronę jeziora, chciałem przez nie przepłynąć. Nie zdążyłem zbyt daleko odbiec gdyż wilczur zagrodził mi drogę a potem skoczył w moją stronę zapewne z zamiarem zabicia, lecz ja zdołałem zrobić unik, a on pobiegł za mną.
Znowu skręciłem w stronę wody. Biegłem tak szybko na ile pozwalała mi chora łapa. Gdy wskoczyłem z pluskiem do wody usłyszałem na sobą głos jakiejś wadery:
- NIE! Życie ci nie miłe! UCIEKAJ!
Szybko zrozumiałem o co jej chodzi. Z wody uformowało się jakieś widmo podobne do wilka. Lecz nie miało oczu i było z wody.
- Nie patrz mu w oczy! - usłyszałem znowu głos za sobą.
Powiedziała lecz było za późno. Spojrzałem na oczy, a raczej na miejsce gdzie być powinny i poczułem dziwną senność... chciałem spać, robić cokolwiek byle się nie ruszać... choć tam w środku buntowałem się, chciałem uciekać, ale ciało odmawiało mi posłuszeństwa, a wodnista bestia była coraz bliżej.
Wtem poczułem mocne szarpnięcie, ktoś mnie siłą wyciągał z wody. Słyszałem też krzyk rozdrażnionej bestii... straciłem przytomność..
< C. D. N. >
Dobra... przyznam że cz. 3 nie wyszła tak jak to miało być.. to miała być ostatnia część, miało być więcej rzeczy związanych z Baronem, ale nie wyszło... ale dzięki miłosierdziu Emerald i Matt`a event został przedłużony i tym samym będę mogła spokojnie wszystko to co che wepchać ^^ Miłego czytania.
PS. Zmiana, nie będę mogła spokojnie tego co chcę wryć gdyż okazało się że konkurs jest do 17 a nie do 30 września.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz