Przełknąłem głośno ślinę. Potwór zbliżał się coraz bliżej i bliżej... Szybko capnąłem jedną z leżących obok narzędzi i poleciłem waderze zrobić to samo. Nie zdążyliśmy opracować planu, bo bestia była już bardzo blisko... Emerald pierwsza skoczyła i uderzyła go kolczastą kulą idealnie między oczy. Potwór ryknął i zajął się na chwilę moją towarzyszką tak, że mogłem zawiązać mu sznurem szyję. Podleciałem do Emerald i podałem jej koniec sznura.
-Ciągnij -wrzasnąłem. Szarpaliśmy się chwilę, aż w końcu bestii zabrakło powietrza i padła martwa. Bez słowa ruszyłem dalej. Powoli zaczynałem się denerwować. Trafiliśmy do jeszcze większego pomieszczenia. Na jego końcu stała skrzynka. Emerald chciała po nią iść, ale drogę zastąpił jej trup. Był większy niż inne napotkane wcześniej potwory. Miał bujną, białą brodę a w jego oczodołach płonął ogień.
-O nie-westchnąłem i podszedłem do niego.-Słuchaj kolego. Błąkamy się po tych lochach już kilka godzin. Ktoś ciągle nasyła na nas duchy, zombie i upiorne psy. Nie mam zamiaru dłużej siedzieć cicho i udawać że nic nie zauważamy. Natychmiast powiesz mi, o co tutaj chodzi, albo nie ręczę za siebie. Wiesz, co zrobiliśmy z poprzednim potworem? Wiesz? ODPOWIADAJ JAK DO CIEBIE MÓWIĘ!!!
Spojrzałem kątem oka na Emerald. Nie wyglądała na nie-przestraszoną choć w małym stopniu. Trup zaśmiał się głośno i zapytał:
-Czy macie pojęcie małe, kruche wilczki kim ja jestem?
-NIE- wrzasnąłem. Mój przeciwnik złapał mnie za łapę i podniósł do góry.
-Jestem sam Baron Mulgarad.
Emerald?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz