Byłam głodna. Cholernie głodna. W przypływie furii postanowiłam zapolować na porządniejszą zwierzynę niż zając czy sarna. Dorodny wapiti - tak, tego mi było trzeba... Zastanowiłam się przez chwilę, jeszcze kwestionując swój wybór. Polowanie na tak duże zwierzę oznaczało zdojony wysiłek, a ja niemal już padałam z nóg. Po chwili namysłu postanowiłam jednak udać się do Magic Forest. Nieważne, czy upoluję ślimaka czy łosia, po prostu musiałam coś zjeść.
Magic Forest jak zawsze zachwycił mnie swym tajemniczym pięknem. Hmm, idealne miejsce na randkę... - pomyślałam. - Zamknij się, idiotko.
Ruszyłam w głąb lasu, raz po raz zbaczając ze ścieżki i klucząc między drzewami. W Magic Forest zdawało się, że panowała wieczna jesień - liście większości drzew były złote lub w odcieniach ciepłego pomarańczu. W powietrzu unosiły się miniaturowe światełka, a trawa była w wielu miejscach sucha i w odcieniu żółci. Klimatu dodawały dynie różnych rozmiarów, rosnące w moim ulubionym miejscu, które zwykłam nazywać Gold Circle. Zatrzymałam się i zaczęłam nasłuchiwać. Coś było nie tak - idealną ciszę i spokój Magic Forest zakłócały jakieś dźwięki. Po chwili rozglądaia się zauważyłam jakby zasypaną jamę w ziemi.
- Hej, jest tam ktoś? - krzyknęłam, pochylając się nad grudami rozkopanej, suchej gleby.
- GLIMMER? Pomóż mi, proszę! - wołanie dobiegało jakby z oddali. Po głosie poznałam, że to Interlunar.
- Inter?! Jak ty się tam wpakowałaś?
- Długa historia... - wilczyca zamilkła, jakby czekając na moje działanie. - Pomożesz mi?
- Pewnie. - mruknęłam, po czym bez namysłu ani żadnego planu działania zaczęłam rozkopywać ziemię. Nie przeczuwałam jednak, jaka głęboka jest jama pode mną i już po chwili poczułam obsuwające się podłoże. W ostatniej chwili usiłowałam odskoczyć, ale ziemia nie wytrzymała i runęłam w dół, upadając w tumanie kurzu tuż koło Inter.
- No to pięknie. - burknęłyśmy jednocześnie.
(Inter?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz