piątek, 26 września 2014

Od Emerald C.D Cheroon'a

Czemu muszę budzić się tak wcześnie? O wschodsie słońca? Mogłabym jeszcze trochę pospać zanim zabiorę się za śniadanie...
Przetarłam oczy i rozejrzałam się, a ku mojemu zdziwieniu Cheroon'a nie było. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie go diabli wzięli, gdy nagle pojawił się tuż za mną z niezbyt sporym jeleniem w pysku. Od razu zabraliśmy się do jedzenia, niestety, towarzyszył nam zapach spalenizny i dymu ze zgaszonego ogniska, przy którym spożywaliśmy śniadanie.
- może wybierzemy się w śnieżne góry? - zaproponował przeżuwając mięso. Popatrzyłam na niego drwiąco.
- zwariowałeś? Jak my tam wytrzymamy? W takie zimno?!
- oj, Eme, nie przesadzaj... Weźmiemy potrzebne rzeczy.
- to znaczy? - zapytałam z wyrzutem.
- skórę niedźwiedzia jako okrycie, eliksiry uzdrawiające, trochę wody...
- ta, pewnie... - prychnęłam.
- proszęęęęęęęę! - zaczął jęczeć. Pokręciłam głową. - tchórzysz, tak?
- nie, skąd! - uniosłam łeb triumfalnie do góry. - możemy tam iść, ja się nie boję, ale to bez sensu.
- no, to chodź.
- Musisz jakoś wytrzasnąć futro i wodę. Resztą zajmę się ja - oznajmiłam w pośpiechu i pobiegłam do jaskini. Zabrałam kilka mikstur leczniczych i znów wróciłam na polanę.

<Cheroon?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz