Po przygodzie z Mattem minęło już sporo czasu. Przyznam iż zrobiło się... spokojniej? Tak... no nie... w sensie NIE! TO JEST NUDA! Kompletna nuda... na pewno.
Szukając rozrywki lub wyzwania ze strony samej Matki Natury. Konkretniej? Czas obudzić w sobie Zew(Arr Xd książka "Zew Krwi" rządzi :3). Wiem... dziwne., chodzi mi o polowania w Magic Forest. Może na... sarnę? Wiem - doświadczony łowca idzie zapolować na łanię w celu poszukiwania wyzwania. NO ALE CO JA JESTEM? PACYFIKATOR(ktokolwiek/cokolwiek to jest xd)?! Nie nie jestem... jestem wilczycą z przeciętnymi umiejętnościami tropienia, ścigania, atakowania(i wykonywaniem uników) i zabijania. Przeciętnymi? To znaczy... co najmniej skutecznymi... chyba.
Tak więc wracając do głównego tematu.
Zaczęłam węszyć z nosem przy ziemi. Wyczułam coś charakterystycznego... dla jeleni i łani. Trudno stwierdzić czy to jest to pierwsze czy drugie. Wykonałam powoli kilka kółek, potem dwie żwawe "ósemki", podniosłam gwałtownie łeb i już wiedziałam gdzie należy się skierować. Pobiegłam przed siebie szybko, a zarazem bezszelestnie. Zapach stawał się coraz bardziej intensywny. Myły i nie wyczerpujący skok przez strumyk. Stop. Gdzie zapodział się trop? Przecież mogłabym przysiąc...
Wtem świat dosłownie zawalił się. A raczej stara jama... o której nie wiedziałam i przebiegałam przez jej dach. Jama... bez wyjścia. Bardzo miło. Nie zapomnijmy o fakcie że była głęboka na 3 metry(a ja na samym dnie) i że jej ściany były wystarczająco strome abym tu skończyła swój żywot.
Jedyne czym mogę się pocieszyć. Po pierwsze nic mi się nie stało. Po drugie, mam w końcu upragnioną rozrywkę, co nie?
<Glimmer? ^,^ I sry że krótkie ale napadu weny to ja nie miałam XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz